niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 14

            Rosalia z wyciągniętymi nogami siedziała na marmurowym parapecie w swoim pokoju i obserwowała widok za oknem. Palcami przejeżdżała po zasłonce z uśmiechem na ustach. Ubrane miała krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach, więc czuła przyjemne ciepło na swojej skórze. Słońce świeciło, wiatr wlatywał przez uchylone okno, a chlupot wody w fontannie był idealnie słyszalny.
Jedyne o czym była wstanie myśleć to wszystkie chwile, które spędziła z Calumem. Przewijały się przez jej umysł jak taśma filmu; każdy moment odtwarzała na nowo – każdy uśmiech, każde złe słowo, każdy nieświadomy dotyk. Nie mogła wymazać z pamięci nocy, kiedy utknęli w samochodzie i musieli w nim nocować. Nie liczyło się dla niej to, że Norman omal nie dostał zawału, jej rodzice o mały włos dowiedzieliby się o tym, że wychodzi ona z niewłaściwym chłopakiem i robi różne zakazane dla niej rzeczy czy to, że Oliver by się wściekł. Dla niej liczyło się tylko wspomnienie dotyku bruneta i bijącego od niego przyjemnego ciepła. Teraz za każdym razem zasypiała w swoim łóżku przypominając sobie te beztroskie chwile. Nie mogła powiedzieć, że nic nie czuła do Caluma –czuła. I z jednej strony przerażała ją ta myśl, a z drugiej fascynowała. Często przyłapywała się na myśleniu o tym, jakby wyglądał jej związek z brunetem. Czy byłby on w stosunku do niej czuły, czy raczej trzymałby ją na dystans. Czy przytulałby ją i czułaby się bezpiecznie w jego ramionach, czy raczej byłby takim chłopakiem jakim jest Oliver. Może właśnie tak wyglądała miłość? W taki sposób, jak wygląda jej związek z Oliverem? Może te wszystkie drobne gesty, uczucia o których wiele ostatnimi czasy czytała były wyssane z palce?
Życzyła sobie, żeby się kiedyś tego dowiedzieć.
Problem w tym, że Rosalia nigdy nie mogłaby być z Calumem. I nie chodziło już o Olivera czy jej rodziców. Chodziło o sam fakt, że taka dziewczyna jak ona nigdy nie mogłaby być z takim chłopakiem jak Calum. Ona była niedoświadczona, mało atrakcyjna i nie była rozrywkowa. A brunet był jej całkowitym przeciwieństwem.
-Rosalio dzisiaj mam- Co ty masz na sobie? – Rose słysząc głos Olivera omal nie spadła ze swojego miejsca. Pospiesznie stanęła równo na nogach i obciągnęła swoje krótkie spodenki chcąc zakryć większą część swoich ud.
-Ubrania – zaśmiała się nerwowo.
-Od kiedy ty chodzisz w takich rzeczach? –zapytał podchodząc do niej. –I kto cię to tego nakłonił?
-Nikt! Po prostu… Zmieniłam styl – powiedziała bawiąc się swoimi palcami. Oliver tylko pokręcił głową.
-Jesteś zbyt roznegliżowana. Nakazuje ci się ubrać.
Rosalia zmarszczyła brwi w niezrozumieniu i spuściła głowę. Po chwili jednak uniosła ją dumnie.
-Mam dziewiętnaście lat, nie dziewięćdziesiąt – zezłoszczona zacytowała słowa Caluma sprzed ostatnich kilku dni. –Mogę się tak ubierać, jestem nastolatką.
Oliver zdziwiony odwrócił się w jej stronę i zaśmiał się cicho.
-Kochanie, żeby się tak ubierać to trzeba mieć do tego odpowiednią figurę –powiedział, a dziewczyna otworzyła szerzej oczy. Jej wzrok posmutniał, a w oczach zebrały się łzy. –Mam dzisiaj wolny dzień, więc przebierz się w coś w czym nie przyniesiesz mi wstydu i zabieram cię na lekcje jazdy konnej.
Po tych słowach Oliver opuścił pomieszczenie, a Rose usiadła na łóżku chcąc się trochę uspokoić. Opuściła głowę, a palcami przetarła załzawione oczy. Zastanawiała się, dlaczego wszyscy wokół wciąż ją krytykują i sprawiają, że ze wspaniałego humoru jaki ma potrafią zamienić go w katastrofę.
*
-Naprawdę jest mi przykro Rosalio, że mój koń spłoszył twojego, lecz naprawdę to ty ponosisz większą winę – stwierdził Oliver przypatrując się opatrywanej przez pielęgniarkę ranie dziewczyny. Rosalia zaciskała mocniej powieki za każdym razem, kiedy kobieta dociskała opatrunek do jej zewnętrznej strony dłoni.
-Dobrze, masz rację. To moja wina –powiedziała cicho chcąc zakończyć ten temat i pozbyć się twarzy jej chłopaka z oczu.
-Dobrze, więc muszę iść teraz do mojego gabinetu. Spotkamy się wieczorem? Możemy spędzić dzisiaj trochę czasu razem.
-Dobrze - szepnęła i podniosła się z miejsca.
-A i jeszcze jedno! Mam kilka dni wolnego, więc na pewno spędzimy je razem –powiedział i  opuścił hol. Rosalia zacisnęła tylko mocniej usta i spuściła wzrok na zabandażowaną dłoń. Była zdruzgotana ponieważ Oliver nawet nie przejął się tym, że Rose spadła z konia i w dodatku sam do tego doprowadził. Nie myślała, jednak zbyt długo o tym, bo jej myśli zajęło coś innego. Mianowicie spotkanie z Calumem, które miało odbyć się za godzinę w kawiarni na mieście.
-Normanie, zawieziesz mnie do miasta? –zapytała ocierając z policzka łze. Norman skinął zgadzając się na jej pomysł, jednak po chwili odezwał się.
-Jeżeli panicz Oliver się dowie…
-To jest już moja sprawa –odparła chłodno i skierowała się po schodach do swojego pokoju w celu przebrania się.
            Po kilkunastu minutach Rose siedziała w limuzynie i wpatrywała się w przestrzeń za oknem. Niespokojnie pocierała materiał swoich czarnych rurek, ponieważ naprawdę doskwierał jej gorąc. Na bluzkę na ramiączkach zarzucony miała kremowy sweterek, a na szyi przewiązaną gustowną apaszkę.
-Jesteśmy na miejscu –odezwał się Norman, na co Rosalia wymusiła słaby uśmiech i z trudem wysiadła z pojazdu. Ból przeszywał jej ciało, ponieważ naprawdę poturbowała się podczas jazdy konnej. Syknęła cicho, kiedy stanęła na równe nogi. Poprawiła swojego warkocza i przekroczyła próg kawiarni. Rozejrzała się wokół i zobaczyła siedzącego w jednym z bardziej oddalonych od wejścia stolików Caluma. Kiedy ich spojrzenie spotkało się brunet wstał z miejsca i uśmiechnął się do niej. Poczekał aż Rose podejdzie do stolika i zajmie miejsce naprzeciwko niego, po czym sam usiadł.
-Sama kultura – zaśmiała się cicho, jednak po chwili zaprzestała tej czynności, kiedy poczuła delikatny ból w żebrach.
-Staram się jak mogę. Ja uczę ciebie, ty uczysz mnie. Tak to działa – stwierdził Calum i po chwili zawołał kelnera. -Na co masz ochotę? – zapytał.
-Na wodę –uśmiechnęła się lekko, na co Calum zmarszczył brwi, ale nie skomentował tego. Sam zamówił trzy smakowe lody z bitą śmietaną, orzechami i polewą karmelową.
-Co u ciebie słychać? –zapytał chłopak odchrząkując i poprawił się na swoim miejscu.
-Nic się nie zmieniło w ciągu ostatnich kilku dni – stwierdziła niespokojnie dziewczyna.
-Ja właśnie widzę, że się zmieniło –zauważył. Oparł łokcie na stole i pochylił się nieco w jej stronę. –Czemu jesteś tak grubo ubrana? Na dworze jest totalny upał.
Rosalia uśmiechnęła się nerwowo i poprawiła swój sweterek po czym westchnęła cicho. Nie chciała mówić Calumowi, dlaczego zdecydowała się na taki ubiór. Zapewne przyznał by rację Oliverowi co do jej wyglądu, dlatego wolała zachować te uwagę dla siebie.
-Po prostu chyba źle się czuję. Może mam gorączkę, bo mi cały czas zimno –wymyśliła na poczekaniu. Calum zmrużył lekko oczy i przyglądał jej się w skupieniu. –Do tego boli mnie gardło, chyba mam anginę.
Chłopak skinął tylko głową i nie spuszczał z niej wzroku. Jego spojrzenie wyrażało czystą troskę i zmartwienie. Zastanawiał się czy nie usiąść obok dziewczyny i nie objąć jej, żeby choć trochę się ogrzała, jednak tak szybko jak ten pomysł się pojawił, tak szybko został zapomniany.
-Oto zamówienie – usłyszeli głos kelnera i oboje speszeni spojrzeli na niego. Uśmiechnęli się niezręcznie i odebrali Rose swoją wodę, a Calum lody.
-Więc… Nie będziemy mogli się widywać przez jakiś czas – powiedziała cicho Rose. Calum uniósł na nią spojrzenie oblizując swoją łyżeczkę.
-Dlaczego?
-Oliver ma wolne i po prostu… Powiedział dzisiaj, że spędzimy trochę czasu razem –odparła nawet nie starając ukryć się smutku w głosie.
-Okej. Trudno – uśmiechnął się brunet, a Rosalia tylko spuściła wzrok. Miała cichą nadzieję, że Calumowi będzie z tego powodu tak samo przykro jak jej. Niestety myliła się. –Zaraz wracam –rzekł i wstał ze swojego miejsca. Dziewczyna westchnęła cicho i ze zniecierpliwieniem czekała aż Calum wróci na miejsce. Podwinęła nieco rękawy swetra i obluzowała apaszkę ponieważ w rzeczywistości było jej strasznie gorąco. Oczywiście nie umknęło to uwadze Caluma, który z daleka widział dziwne zachowanie dziewczyny.
-Rose, czy ty się dobrze czujesz? Może powinnaś leżeć teraz w łóżku… -powiedział brunet podchodząc do stolika z pucharkiem lodów. Usiadł naprzeciwko Rosali i zmarszczył brwi w niezrozumieniu. Postawił słodkości po stronie dziewczyny i czekał na jej odpowiedź.
-Wszystko jest w porządku. Po co te lody? –zapytała.
-Słyszałem, że na anginę są one najlepsze –stwierdził Calum ponownie zajadając się lodami. –Ale ty raczej nie masz anginy.
Rosalia spuściła tylko spojrzenie i westchnęła cicho. Celowo nie zamawiała niczego, żeby nie przybrać ponownie na wadzę, a brunet i tak dokonał wyboru za nią.
-To ma dziesięć milionów kalorii –powiedziała cicho.
-Wiedziałem, że to o to chodzi. – westchnął zezłoszczony brunet. Przeczesał swoje włosy palcami i ponownie spojrzał na speszoną brunetkę. – Zdejmij ten sweter i szalik.
Dziewczyna zacisnęła mocniej swoje usta i zrobiła to, o co prosił, właściwie rozkazał jej chłopak. Zezłoszczona odrzuciła zdjęte ubrania obok i skrzyżowała ręce na piersi.
-Teraz możesz jeść. Spokojnie, nie ma czekoladowych –odparł cicho.
-Dziękuję – powiedziała i sięgnęła po łyżeczkę, a drugą dłoń ułożyła na stoliku. Poczuła dziwne uczucie w żołądku przez fakt, że Calum pamiętał o tym, że nie lubi czekoladowych lodów. Po chwili spojrzenie Caluma powędrowało na jej dłoń.
-Co ci się stało? – zapytał zainteresowany.
-Miałam mały wypadek –odparła cicho. –Nic ważnego.
Calum przyglądał jej się ze skupieniem po czym ujął jej ranną dłoń w swoją. Kciukiem przejechał po opatrunku.
-Bardzo boli? –zapytał z wyczuwalnym zmartwieniem w głosie. Rosalia zdziwiona spojrzała na niego.
-Trochę tak. Do wesela się zagoi –zaśmiała się. Calum uśmiechnął się delikatnie i uniósł jej dłoń, po czym złożył delikatny pocałunek na jej wierzchu.
-Moja mama zawsze tak robiła, żeby ukoić ból –stwierdził nieco speszony. Rose od razu uśmiechnęła się na ten gest, a jej serce zabiło mocniej i szybciej.
-Pomogło – odpowiedziała po czym szczerze uśmiechnęła się do niego. Przez kilka sekund wpatrywali się w swoje oczy, żeby po chwili spuścić wzrok na swoje desery. Calum jednak nie wypuścił z uścisku dłoni Rose.
-Wiesz, że wyglądasz bardzo ładnie? –zapytał cicho, ze skupieniem wpatrując się w pucharek lodów. Jego głos nieco drżał, a kciuk wolnej dłoni nieustannie przesuwał po opatrunku znajdującym się na dłoni Rose. Nie wiedział czemu to robił, jednak czuł taką potrzebę. Tak samo wielką, jak powiedzenie jej, że wygląda naprawdę dobrze. Był niemal pewny, że coś się stało dlatego Rosalia była tak niepewna swojego wyglądu tego dnia. –Rose, słyszysz mnie?
Dziewczyna skinęła tylko głową, ale nie uniosła na niego swojego spojrzenia. Calum zirytowany uderzył dłonią o stolik, na co ona skierowała na niego wzrok.
-Do cholery Rose. Masz być pewna swojego wyglądu i ciała, rozumiesz? Wyglądasz dzisiaj obłędnie, tak jak zresztą w ciągu ostatnich kilku tygodni od kiedy zmieniłaś swój styl –warknął zirytowany. Ścisnął mocniej jej dłoń, na co ona uśmiechnęła się nieśmiało i skinęła głową, jednak słowami zaprzeczała swoim gestom.
-Nie musisz się tak starać Calum. To miłe, ale naprawdę odpuść sobie.

-Nie odpuszczę –powiedział poważnie. W podświadomości dopisał do swojej listy kolejny punkt, mianowicie sprawić, żeby dziewczyna uwierzyła w to, jak piękna jest.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
#GetWellSoonMichael
#WeLoveYouMichael 
:""( 

wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 13

Calum siedział w kuchni i spisywał na kartce wszystkie swoje wydatki. Ze skupieniem wypisywał wszelkie punkty przy których dopisana była cena. Uśmiechnął się do siebie, kiedy zobaczył, że zaoszczędził pewną sumę pieniędzy. Więcej pracował i mniej wydawał na siebie, więc zostały mu pieniądze na przyjemności.
-I jak tam twój budżet? –zapytał Ernest widząc uśmiechniętego wnuka.
-Na plusie –uśmiechnął się szeroko i przeczesał palcami swoje włosy. –To wspaniale.
-Na co zamierzasz je wydać? – zapytał mężczyzna. –Oczywiście, nie musisz mi mówić.
-To nie jest żadna tajemnica. Mam zamiar zabrać Rose na wycieczkę – uśmiechnął się podnosząc z miejsca.
-Doprawdy? – mężczyzna spojrzał ze zdziwieniem na wnuka. –To zależy ci na niej?
-Nie –zaprzeczył szybko Calum. W jego głosie jednak nie było już takiej pewności, jak kilka tygodni temu. –To koleżanka.
-Skoro tak mówisz.  Nie będę się z tobą kłócił. To kiedy masz zamiar jechać na tę… Wycieczkę?
-Właściwie to zaraz pojadę do Rose i ją porwę na parę godzin –zaśmiał się Calum.- Jej rodziców nie ma w domu, a jej chłopak… W sumie nie interesuje mnie to.
-Ona ma chłopaka? –zapytał zdziwiony Ernest. Calum tylko westchnął cicho.
-Tak, ma –odpowiedział ze spokojem, jednak w głębi duszy wcale nie był spokojny. –No nic. Wrócę wieczorem.
*
Calum siedział na łóżku Rose i wyczekiwał aż dziewczyna wyjdzie z toalety. Znudzonym wzrokiem wpatrywał się w drzwi łazienki zastanawiając się, jak długo zajmie jej przebranie się. Westchnął cicho i przymknął oczy. Miał wielką nadzieję, że Rosali spodoba się miejsce, w które chłopak ją zabierze i że zapamięta tą podróż na naprawdę długo. Liczył na to, że sam dojazd w to miejsce przebiegnie w miłej atmosferze, jako że będzie on trwał zapewne kilka godzin.
-I jak wyglądam? –zapytała Rosalia, a Calum otworzył oczy. Spojrzał na Rose i robił wszystko, żeby tylko nie dać po sobie poznać jak bardzo zachwycony był jej wyglądem. Opalone już nogi odziane były w krótkie spodenki moro, a górna część jej ciała okryta była białą koszulką na ramiączkach. –Boże, za bardzo odkryłam swoje ciało?
-Nie – powiedział stanowczo Calum i podszedł do niej. Rose nerwowo odgarnęła włosy opadające na jej twarz i uśmiechnęła się niezręcznie. –Wyglądasz ładnie.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą i ominęła Caluma podchodząc do drzwi. Ten zaś stał w miejscu i zastanawiał się, dlaczego tak ciężko przychodzi mu pochwalenie wyglądu dziewczyny, kiedy w rzeczywistości wyglądała olśniewająco.
-Calum, idziesz? – zapytała dziewczyna, a chłopak potrząsnął nieznacznie głową i wyszedł za brunetką z pokoju. Zeszli po szerokich schodach, przy których końcu czekał na nią Norman.
-Więc niech panienka będzie ostrożna –powiedział nerwowym głosem.
-Spokojnie, Normanie –zaśmiała się cicho. –Wszystko będzie w porządku. Możemy iść Calum?
Chłopak skinął głową i ruszył do wyjścia, kiedy zaczepił go Norman.
-Ufam ci, Calum – powiedział poważnie. – Uważaj na nią.
            Jazda samochodem mijała na luźnej rozmowie pomiędzy Calumem i Rose. Poruszane były naprawdę różne tematy, Rose dużo się śmiała, a chłopak jedynie ją obserwował z delikatnym uśmiechem na ustach.
-Czy w radiu leci ta piosenka, którą miałeś na mp4? – zapytała a brunet skinął głową i zrobił głośniej.
-Podoba ci się? –zapytał spuszczając na chwilę wzrok z jezdni kierując go na Rosalię. Ona ochoczo skinęła głową.
-Podobają mi się piosenki, które miałeś tam zgrane. Ostatnio słuchałam ich całą noc.
Calum uśmiechnął się dumnie na to stwierdzenie i ponownie spojrzał na jezdnie. Uchylił w samochodzie okno i oparł na drzwiach łokieć, tym samym prowadząc pojazd jedną ręką. Rose oparła głowę na szybie i przez okulary przeciwsłoneczne obserwowała skupionego bruneta. Przez jej głowę przelatywały przeróżne myśli, które nie powinny się nigdy pojawić. Historia z Calumem ciągnęła się od kilkunastu tygodni i dziewczyna zdążyła nieco poznać bruneta. Był arogancki, bezczelny ale w jego uśmiechu było coś, co nie pozwalało dziewczynie wierzyć w to, że był faktycznie aż tak bardzo zdemoralizowany. Uwielbiała przebywać z nim, rozmawiać, chociaż czasem doprowadzał ją do łez. Po prostu była zafascynowana swoim nieco odmienionym życiem i brunetem, który przez to życie ją prowadzi. Nie podobał jej się fakt, że wcale nie tęskniła za swoim chłopakiem, kiedy ten był w delegacji. Nie podobało jej się to, że nie myślała o nim praktycznie w ogóle. Jej myśli cały czas zaprzątał Calum. To ją przerażało do tego stopnia, że myślała o zerwaniu z nim wszelkich kontaktów, jednak nie mogła tego zrobić. Przerażał ją fakt, że zauroczyła się w chłopaku, z którym nigdy nie mogłaby być. Po pierwsze: jej rodzice by ją zabili. Po drugie: ma ona chłopaka, Olivera. Po trzecie: Calum nic do niej nie czuje. Sam to przyznał jednego dnia, a Rose nie potrafiła wyrzucić z głowy jego słów. Problem w tym, że to była dla niej chyba jedyna przeszkoda.
-Jesteś głodna? – zapytał chłopak obdarzając ją spojrzeniem. –Dlaczego mi się przyglądasz?
Rose dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że przez ostatnie kilkanaście minut nawet na moment nie spuściła wzroku z bruneta.
-Nie – powiedziała speszona i spojrzała przed siebie. Odchrząknęła znacząco i poprawiła swój pas. Calum westchnął cicho i zjechał z autostrady. -Tak w ogóle nie powiedziałeś mi nawet gdzie jedziemy –zauważyła dziewczyna.
-Teraz kierujemy się do KFC, ale nasz główny cel jest nieco dalej. Dowiesz się na miejscu.
Rosalia uśmiechnęła się tylko i przymknęła oczy, kiedy Calum zamawiał jedzenie. Dziwiła się, że jest możliwość zamawiania z samochodu, ale nie chciała wyjść na niedoświadczoną, więc nie skomentowała tego. Po chwili poczuła jak samochód rusza i otworzyła oczy.
-Czemu zaparkowaliśmy na parkingu? – zapytała zdziwiona.
-Zjemy tutaj, co byś nie zwymiotowała –zaśmiał się i podał dziewczynie opakowanie z jedzeniem.
-Co tutaj jest?
-Podejrzewam, że pięć milionów kalorii –parsknął i sam wyciągnął swojego hamburgera.
Rosalia otworzyła opakowanie i wyciągnęła małe opakowanie kurczaków. Przyjrzała im się i wzięła jednego do rąk.
-To mięso jest sprawdzone?
-Zapewniam cię, że tak –odparł Calum. –Inaczej sanepid by zamknął te budę.
-Okej.
Dziewczyna przez kilka sekund wpatrywała się w kawałek mięsa po czym ugryzła je. Stwierdziła, że nie jest ono najgorsze. Po chwili jednak poczuła, jak jej język zaczął ją niemiłosiernie parzyć. Otworzyła szerzej usta i zaczęła energicznie poruszać dłonią chcąc ochłodzić kęs, jednak na nic się to nie zdało.
-Boże przecież to jest logiczne, że to jest gorące – warknął zirytowany Calum. Przewrócił oczami, kiedy zobaczył w jej oczach zbierające się łzy. –Jesteś poważna? –zapytał i odpiął swój pas. Odłożył hamburgera do pudełka i przyciągnął twarz dziewczyny bliżej siebie. Położył dłoń na jej policzku i zaczął dmuchać chłodnym powietrzem wprost w jej usta. Kiedy mogła ona spokojnie przełknąć jedzenie spojrzał jej w oczy, które były co najmniej zszokowane.
-Moja mama zawsze tak robiła, kiedy byłem mały – powiedział wymijająco i odsunął się od niej. –No wiesz, żeby ochłodzić jedzenie.
Rosalia tylko skinęła głową i speszona odwróciła wzrok. Nie mogła się skupić na niczym innym niż fakt, że usta chłopaka znajdowały się zaledwie kilkanaście milimetrów od jej.
*
            Dziewczyna obserwowała Caluma i naprawdę bała się, że chłopak zaraz wyjdzie z siebie. Od kilku godzin nerwowo starał się naprawić jedną z części w samochodzie, która na ich nieszczęście się zepsuła. Nie zdążyli nawet dojechać do miejsca, które miało być rzekomą niespodzianką dla Rose. Zirytowana oparła głowę na zagłówku i skrzyżowała ręce na piersi. Potarła ramiona chcąc choć trochę się ogrzać. Godzina była naprawdę późna, na dworze było już ciemno, a oni utknęli na poboczu jednej z praktycznie nie istniejących dróg.
-Cholera jasna – warknął Calum wchodząc do samochodu. –Musimy czekać na lawetę.
-Kiedy ona przyjedzie? – zapytała patrząc na niego. Jego ubrania były pobrudzone od leżenia na ziemi, a włosy sterczał w różne strony.
-Rano.
-Rano?! –pisnęła i podskoczyła na swoim miejscu.
-Tak rano. Musisz się tak drzeć? – zapytał zaciskając pięści na kierownicy.
-Co ja mam teraz zrobić?! –krzyknęła. – Przecież wszyscy mnie zabiją!
-Przestań się wydzierać! –wrzasnął Calum odwracając się w jej stronę. –Widziałaś, że robiłem wszystko, żeby naprawić ten wóz! Przez trzy godziny leżałem na zimnej ziemi pod samochodem, więc mnie lepiej nie denerwuj!
-Bo to twoja wina! Nawet na porządną wycieczkę mnie zabrać nie możesz! –krzyknęła, po czym otworzyła szerzej oczy. Obserwowała jak Calum odwraca od niej wzrok i kieruje go za szybę. Oddychał niespokojnie, jego klatka piersiowa nerwowo unosiła się i opadała, a ona dopiero teraz stwierdziła, że mogła tego nie mówić. Przecież chłopak się starał.
-Przepraszam, że chciałem sprawić, żebyś była szczęśliwa –warknął nie obdarzając jej nawet spojrzeniem. –A teraz idź się połóż na tylnych siedzeniach i przestań mnie denerwować.
Rosalia z szeroko otartymi oczami wpatrywała się w chłopaka, po czym po prostu przesiadła się do tyłu. Przyjęła koc, którym rzucił w nią Calum i położyła się nakrywając się nim.
Calum siedział na miejscu kierowcy szukając jeszcze jakiś rozwiązań, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Zrezygnowany oparł głowę o zagłówek i przymknął oczy. Marzył tylko o odpoczynku, więc chciał spokojnie zasnąć i obudzić się na drugi dzień. Poprawił się tylko na siedzeniu i westchnął cicho, kiedy usłyszał głos dziewczyny.
-Calum, jest mi zimno –powiedziała Rose drżącym głosem.
-To się przykryj bardziej kocem –mruknął przymykając ponownie oczy.
-Tylko, że to nic nie daje – stwierdziła rozpaczliwie dziewczyna. Calum gwałtownie obrócił się w jej stronę, a jego wzrok napotkał jej wystraszone spojrzenie. Zastanawiał się czy trzęsła się z zimna czy ze strachu.
-Dlaczego nie ubrałaś nic z długim rękawem?
-Bo było zbyt gorąco.
-Jakoś jeszcze nie tak dawno ci to nie przeszkadzało –warknął mrużąc oczy. Rose skuliła się jeszcze bardziej pod jego spojrzeniem.
-Zaraz zamarznę –powiedziała jakby do siebie, a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Jezu jesteś taka irytująca Rose! Zachowujesz się jak rozkapryszona księżniczka! –krzyknął i gwałtownie otworzył drzwi od samochodu. Wysiadł z pojazdu po czym całą siłą zatrzasnął je. Rose wzdrygnęła się i nakryła tylko twarz kocem. Nie chciała zezłościć Caluma, ale twierdziła, że chłopak nie miał aż tak wielkiego powodu do bycia złym.
Dziewczyna po chwili poczuła jak chłód owiewa jej nogi, ponieważ Calum otworzył tylne drzwi.
-Co ty robisz? – zapytała, kiedy chłopak gwałtownie przesunął ją w bok i zaczął przepychać się tuż za nią.
-Podobno jest ci zimno – odpowiedział już nieco spokojniej.
Położył się na boku za dziewczyną i ją również ułożył w takiej pozycji. Był wręcz zszokowany, że dwie osoby się tutaj pomieściły.
-Zaraz spadnę – jęknęła cicho Rose, na co Calum westchnął zezłoszczony.
-Nie spadniesz – powiedział i objął ją mocno w pasie, po czym przyciągnął ją do swojego torsu. Jedną rękę włożył pod jej głowę, tak że Rose mogła spokojnie ułożyć ją na jego ramieniu a następnie skrzyżował ją zamykając Rose w uścisku. Drugą natomiast oplatał ją w pasie. Dziewczyna doskonale czuła bicie jego serca na swoich plecach i od razu zrobiło jej się ciepło. Nie wiedziała tylko dlaczego.
-Włóż swoje nogi pomiędzy moje – powiedział cicho Calum i uniósł swoją prawą nogę. Brunetka zmarszczyła brwi.
-Po co?
-Ogrzeje twoje łydki –westchnął cicho zmęczony już jakąkolwiek kłótnią z dziewczyną. Rosalia uczyniła to, o co prosił i od razu poczuła ciepło rozchodzące się wzdłuż jej łydek. Przymknęła swoje oczy i niepewnie dłońmi złapała się ramienia Caluma, które znajdowało się na wysokości jej piersi. Nieświadomie przyciągnęła go bardziej do siebie łaknąc jego bliskości.
-Przepraszam, że tak powiedziałam. Nie miałam tego na myśli –powiedziała cicho, jednak chłopak nawet nie otworzył oczu.
-Po prostu śpij.
-Ładnie pachniesz – stwierdziła cicho.
-Idź spać – ponownie odpowiedział Calum zacieśniając bardziej uścisk.
-Dokąd mieliśmy jechać?
-Do parku jurajskiego, a teraz idź spać –powiedział nieco głośniej. Rose skinęła tylko głową i położyła głowę na jego ramieniu. Po chwili jednak odwróciła ją w stronę bruneta, który miał otwarte oczy. Uniósł lekko głowę i spojrzał w jej oczy. Lustrowali swoje twarze przez kilkanaście sekund po prostu wpatrując się w siebie. Rosalia prześledziła wzrokiem całą twarz chłopaka i jedyne czego pragnęła, to żeby jego różowe usta, które znajdowały się raptem trzy centymetry od jej, spotkały się z jej wargami. Nie wiedziała czemu, po prostu tak bardzo chciała zobaczyć, jakie uczucie będzie jej wtedy towarzyszyło. Czy będzie takie samo, jak te kiedy całuje ją jej chłopak czy może silniejsze.
-Idź spać –szepnął Calum, na co Rosalia oderwała wzrok od jego warg i ponownie spojrzała w jego oczy, w których nie widziała nic innego poza zmęczeniem.

Chłopak przymknął oczy i oparł swoje czoło na jej skroni; po chwili zmęczenie wzięło nad nim górę i zasnął z ciepłym, przyjemnym oddechem na jej policzku. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej wszystkim! Na wstępie chciałam przeprosić, że rozdziały pojawiają się tak rzadko, ale to co dzieje się teraz w szkole to po prostu masakra. Podejrzewam, że Wy nie macie lepiej :(
Chciałabym powitać nowych czytelników, bo wiem że takowi się pojawili. Cześć Wam :D
Kolejny rozdział pojawi się szybciej, jednak ostrzegam będzie trochę przynudnawo eh... Za to 15 - mam nadzieję, że Was zaskoczy i Wam się spodoba (podekscytowana *.*)
Bardzo dziękuję za komentarze i zachęcam do zostawiania kolejnych, bo Wasze dobre słowo motywuje jak nic innego :-) 
Do napisania xx