niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 14

            Rosalia z wyciągniętymi nogami siedziała na marmurowym parapecie w swoim pokoju i obserwowała widok za oknem. Palcami przejeżdżała po zasłonce z uśmiechem na ustach. Ubrane miała krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach, więc czuła przyjemne ciepło na swojej skórze. Słońce świeciło, wiatr wlatywał przez uchylone okno, a chlupot wody w fontannie był idealnie słyszalny.
Jedyne o czym była wstanie myśleć to wszystkie chwile, które spędziła z Calumem. Przewijały się przez jej umysł jak taśma filmu; każdy moment odtwarzała na nowo – każdy uśmiech, każde złe słowo, każdy nieświadomy dotyk. Nie mogła wymazać z pamięci nocy, kiedy utknęli w samochodzie i musieli w nim nocować. Nie liczyło się dla niej to, że Norman omal nie dostał zawału, jej rodzice o mały włos dowiedzieliby się o tym, że wychodzi ona z niewłaściwym chłopakiem i robi różne zakazane dla niej rzeczy czy to, że Oliver by się wściekł. Dla niej liczyło się tylko wspomnienie dotyku bruneta i bijącego od niego przyjemnego ciepła. Teraz za każdym razem zasypiała w swoim łóżku przypominając sobie te beztroskie chwile. Nie mogła powiedzieć, że nic nie czuła do Caluma –czuła. I z jednej strony przerażała ją ta myśl, a z drugiej fascynowała. Często przyłapywała się na myśleniu o tym, jakby wyglądał jej związek z brunetem. Czy byłby on w stosunku do niej czuły, czy raczej trzymałby ją na dystans. Czy przytulałby ją i czułaby się bezpiecznie w jego ramionach, czy raczej byłby takim chłopakiem jakim jest Oliver. Może właśnie tak wyglądała miłość? W taki sposób, jak wygląda jej związek z Oliverem? Może te wszystkie drobne gesty, uczucia o których wiele ostatnimi czasy czytała były wyssane z palce?
Życzyła sobie, żeby się kiedyś tego dowiedzieć.
Problem w tym, że Rosalia nigdy nie mogłaby być z Calumem. I nie chodziło już o Olivera czy jej rodziców. Chodziło o sam fakt, że taka dziewczyna jak ona nigdy nie mogłaby być z takim chłopakiem jak Calum. Ona była niedoświadczona, mało atrakcyjna i nie była rozrywkowa. A brunet był jej całkowitym przeciwieństwem.
-Rosalio dzisiaj mam- Co ty masz na sobie? – Rose słysząc głos Olivera omal nie spadła ze swojego miejsca. Pospiesznie stanęła równo na nogach i obciągnęła swoje krótkie spodenki chcąc zakryć większą część swoich ud.
-Ubrania – zaśmiała się nerwowo.
-Od kiedy ty chodzisz w takich rzeczach? –zapytał podchodząc do niej. –I kto cię to tego nakłonił?
-Nikt! Po prostu… Zmieniłam styl – powiedziała bawiąc się swoimi palcami. Oliver tylko pokręcił głową.
-Jesteś zbyt roznegliżowana. Nakazuje ci się ubrać.
Rosalia zmarszczyła brwi w niezrozumieniu i spuściła głowę. Po chwili jednak uniosła ją dumnie.
-Mam dziewiętnaście lat, nie dziewięćdziesiąt – zezłoszczona zacytowała słowa Caluma sprzed ostatnich kilku dni. –Mogę się tak ubierać, jestem nastolatką.
Oliver zdziwiony odwrócił się w jej stronę i zaśmiał się cicho.
-Kochanie, żeby się tak ubierać to trzeba mieć do tego odpowiednią figurę –powiedział, a dziewczyna otworzyła szerzej oczy. Jej wzrok posmutniał, a w oczach zebrały się łzy. –Mam dzisiaj wolny dzień, więc przebierz się w coś w czym nie przyniesiesz mi wstydu i zabieram cię na lekcje jazdy konnej.
Po tych słowach Oliver opuścił pomieszczenie, a Rose usiadła na łóżku chcąc się trochę uspokoić. Opuściła głowę, a palcami przetarła załzawione oczy. Zastanawiała się, dlaczego wszyscy wokół wciąż ją krytykują i sprawiają, że ze wspaniałego humoru jaki ma potrafią zamienić go w katastrofę.
*
-Naprawdę jest mi przykro Rosalio, że mój koń spłoszył twojego, lecz naprawdę to ty ponosisz większą winę – stwierdził Oliver przypatrując się opatrywanej przez pielęgniarkę ranie dziewczyny. Rosalia zaciskała mocniej powieki za każdym razem, kiedy kobieta dociskała opatrunek do jej zewnętrznej strony dłoni.
-Dobrze, masz rację. To moja wina –powiedziała cicho chcąc zakończyć ten temat i pozbyć się twarzy jej chłopaka z oczu.
-Dobrze, więc muszę iść teraz do mojego gabinetu. Spotkamy się wieczorem? Możemy spędzić dzisiaj trochę czasu razem.
-Dobrze - szepnęła i podniosła się z miejsca.
-A i jeszcze jedno! Mam kilka dni wolnego, więc na pewno spędzimy je razem –powiedział i  opuścił hol. Rosalia zacisnęła tylko mocniej usta i spuściła wzrok na zabandażowaną dłoń. Była zdruzgotana ponieważ Oliver nawet nie przejął się tym, że Rose spadła z konia i w dodatku sam do tego doprowadził. Nie myślała, jednak zbyt długo o tym, bo jej myśli zajęło coś innego. Mianowicie spotkanie z Calumem, które miało odbyć się za godzinę w kawiarni na mieście.
-Normanie, zawieziesz mnie do miasta? –zapytała ocierając z policzka łze. Norman skinął zgadzając się na jej pomysł, jednak po chwili odezwał się.
-Jeżeli panicz Oliver się dowie…
-To jest już moja sprawa –odparła chłodno i skierowała się po schodach do swojego pokoju w celu przebrania się.
            Po kilkunastu minutach Rose siedziała w limuzynie i wpatrywała się w przestrzeń za oknem. Niespokojnie pocierała materiał swoich czarnych rurek, ponieważ naprawdę doskwierał jej gorąc. Na bluzkę na ramiączkach zarzucony miała kremowy sweterek, a na szyi przewiązaną gustowną apaszkę.
-Jesteśmy na miejscu –odezwał się Norman, na co Rosalia wymusiła słaby uśmiech i z trudem wysiadła z pojazdu. Ból przeszywał jej ciało, ponieważ naprawdę poturbowała się podczas jazdy konnej. Syknęła cicho, kiedy stanęła na równe nogi. Poprawiła swojego warkocza i przekroczyła próg kawiarni. Rozejrzała się wokół i zobaczyła siedzącego w jednym z bardziej oddalonych od wejścia stolików Caluma. Kiedy ich spojrzenie spotkało się brunet wstał z miejsca i uśmiechnął się do niej. Poczekał aż Rose podejdzie do stolika i zajmie miejsce naprzeciwko niego, po czym sam usiadł.
-Sama kultura – zaśmiała się cicho, jednak po chwili zaprzestała tej czynności, kiedy poczuła delikatny ból w żebrach.
-Staram się jak mogę. Ja uczę ciebie, ty uczysz mnie. Tak to działa – stwierdził Calum i po chwili zawołał kelnera. -Na co masz ochotę? – zapytał.
-Na wodę –uśmiechnęła się lekko, na co Calum zmarszczył brwi, ale nie skomentował tego. Sam zamówił trzy smakowe lody z bitą śmietaną, orzechami i polewą karmelową.
-Co u ciebie słychać? –zapytał chłopak odchrząkując i poprawił się na swoim miejscu.
-Nic się nie zmieniło w ciągu ostatnich kilku dni – stwierdziła niespokojnie dziewczyna.
-Ja właśnie widzę, że się zmieniło –zauważył. Oparł łokcie na stole i pochylił się nieco w jej stronę. –Czemu jesteś tak grubo ubrana? Na dworze jest totalny upał.
Rosalia uśmiechnęła się nerwowo i poprawiła swój sweterek po czym westchnęła cicho. Nie chciała mówić Calumowi, dlaczego zdecydowała się na taki ubiór. Zapewne przyznał by rację Oliverowi co do jej wyglądu, dlatego wolała zachować te uwagę dla siebie.
-Po prostu chyba źle się czuję. Może mam gorączkę, bo mi cały czas zimno –wymyśliła na poczekaniu. Calum zmrużył lekko oczy i przyglądał jej się w skupieniu. –Do tego boli mnie gardło, chyba mam anginę.
Chłopak skinął tylko głową i nie spuszczał z niej wzroku. Jego spojrzenie wyrażało czystą troskę i zmartwienie. Zastanawiał się czy nie usiąść obok dziewczyny i nie objąć jej, żeby choć trochę się ogrzała, jednak tak szybko jak ten pomysł się pojawił, tak szybko został zapomniany.
-Oto zamówienie – usłyszeli głos kelnera i oboje speszeni spojrzeli na niego. Uśmiechnęli się niezręcznie i odebrali Rose swoją wodę, a Calum lody.
-Więc… Nie będziemy mogli się widywać przez jakiś czas – powiedziała cicho Rose. Calum uniósł na nią spojrzenie oblizując swoją łyżeczkę.
-Dlaczego?
-Oliver ma wolne i po prostu… Powiedział dzisiaj, że spędzimy trochę czasu razem –odparła nawet nie starając ukryć się smutku w głosie.
-Okej. Trudno – uśmiechnął się brunet, a Rosalia tylko spuściła wzrok. Miała cichą nadzieję, że Calumowi będzie z tego powodu tak samo przykro jak jej. Niestety myliła się. –Zaraz wracam –rzekł i wstał ze swojego miejsca. Dziewczyna westchnęła cicho i ze zniecierpliwieniem czekała aż Calum wróci na miejsce. Podwinęła nieco rękawy swetra i obluzowała apaszkę ponieważ w rzeczywistości było jej strasznie gorąco. Oczywiście nie umknęło to uwadze Caluma, który z daleka widział dziwne zachowanie dziewczyny.
-Rose, czy ty się dobrze czujesz? Może powinnaś leżeć teraz w łóżku… -powiedział brunet podchodząc do stolika z pucharkiem lodów. Usiadł naprzeciwko Rosali i zmarszczył brwi w niezrozumieniu. Postawił słodkości po stronie dziewczyny i czekał na jej odpowiedź.
-Wszystko jest w porządku. Po co te lody? –zapytała.
-Słyszałem, że na anginę są one najlepsze –stwierdził Calum ponownie zajadając się lodami. –Ale ty raczej nie masz anginy.
Rosalia spuściła tylko spojrzenie i westchnęła cicho. Celowo nie zamawiała niczego, żeby nie przybrać ponownie na wadzę, a brunet i tak dokonał wyboru za nią.
-To ma dziesięć milionów kalorii –powiedziała cicho.
-Wiedziałem, że to o to chodzi. – westchnął zezłoszczony brunet. Przeczesał swoje włosy palcami i ponownie spojrzał na speszoną brunetkę. – Zdejmij ten sweter i szalik.
Dziewczyna zacisnęła mocniej swoje usta i zrobiła to, o co prosił, właściwie rozkazał jej chłopak. Zezłoszczona odrzuciła zdjęte ubrania obok i skrzyżowała ręce na piersi.
-Teraz możesz jeść. Spokojnie, nie ma czekoladowych –odparł cicho.
-Dziękuję – powiedziała i sięgnęła po łyżeczkę, a drugą dłoń ułożyła na stoliku. Poczuła dziwne uczucie w żołądku przez fakt, że Calum pamiętał o tym, że nie lubi czekoladowych lodów. Po chwili spojrzenie Caluma powędrowało na jej dłoń.
-Co ci się stało? – zapytał zainteresowany.
-Miałam mały wypadek –odparła cicho. –Nic ważnego.
Calum przyglądał jej się ze skupieniem po czym ujął jej ranną dłoń w swoją. Kciukiem przejechał po opatrunku.
-Bardzo boli? –zapytał z wyczuwalnym zmartwieniem w głosie. Rosalia zdziwiona spojrzała na niego.
-Trochę tak. Do wesela się zagoi –zaśmiała się. Calum uśmiechnął się delikatnie i uniósł jej dłoń, po czym złożył delikatny pocałunek na jej wierzchu.
-Moja mama zawsze tak robiła, żeby ukoić ból –stwierdził nieco speszony. Rose od razu uśmiechnęła się na ten gest, a jej serce zabiło mocniej i szybciej.
-Pomogło – odpowiedziała po czym szczerze uśmiechnęła się do niego. Przez kilka sekund wpatrywali się w swoje oczy, żeby po chwili spuścić wzrok na swoje desery. Calum jednak nie wypuścił z uścisku dłoni Rose.
-Wiesz, że wyglądasz bardzo ładnie? –zapytał cicho, ze skupieniem wpatrując się w pucharek lodów. Jego głos nieco drżał, a kciuk wolnej dłoni nieustannie przesuwał po opatrunku znajdującym się na dłoni Rose. Nie wiedział czemu to robił, jednak czuł taką potrzebę. Tak samo wielką, jak powiedzenie jej, że wygląda naprawdę dobrze. Był niemal pewny, że coś się stało dlatego Rosalia była tak niepewna swojego wyglądu tego dnia. –Rose, słyszysz mnie?
Dziewczyna skinęła tylko głową, ale nie uniosła na niego swojego spojrzenia. Calum zirytowany uderzył dłonią o stolik, na co ona skierowała na niego wzrok.
-Do cholery Rose. Masz być pewna swojego wyglądu i ciała, rozumiesz? Wyglądasz dzisiaj obłędnie, tak jak zresztą w ciągu ostatnich kilku tygodni od kiedy zmieniłaś swój styl –warknął zirytowany. Ścisnął mocniej jej dłoń, na co ona uśmiechnęła się nieśmiało i skinęła głową, jednak słowami zaprzeczała swoim gestom.
-Nie musisz się tak starać Calum. To miłe, ale naprawdę odpuść sobie.

-Nie odpuszczę –powiedział poważnie. W podświadomości dopisał do swojej listy kolejny punkt, mianowicie sprawić, żeby dziewczyna uwierzyła w to, jak piękna jest.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
#GetWellSoonMichael
#WeLoveYouMichael 
:""( 

wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 13

Calum siedział w kuchni i spisywał na kartce wszystkie swoje wydatki. Ze skupieniem wypisywał wszelkie punkty przy których dopisana była cena. Uśmiechnął się do siebie, kiedy zobaczył, że zaoszczędził pewną sumę pieniędzy. Więcej pracował i mniej wydawał na siebie, więc zostały mu pieniądze na przyjemności.
-I jak tam twój budżet? –zapytał Ernest widząc uśmiechniętego wnuka.
-Na plusie –uśmiechnął się szeroko i przeczesał palcami swoje włosy. –To wspaniale.
-Na co zamierzasz je wydać? – zapytał mężczyzna. –Oczywiście, nie musisz mi mówić.
-To nie jest żadna tajemnica. Mam zamiar zabrać Rose na wycieczkę – uśmiechnął się podnosząc z miejsca.
-Doprawdy? – mężczyzna spojrzał ze zdziwieniem na wnuka. –To zależy ci na niej?
-Nie –zaprzeczył szybko Calum. W jego głosie jednak nie było już takiej pewności, jak kilka tygodni temu. –To koleżanka.
-Skoro tak mówisz.  Nie będę się z tobą kłócił. To kiedy masz zamiar jechać na tę… Wycieczkę?
-Właściwie to zaraz pojadę do Rose i ją porwę na parę godzin –zaśmiał się Calum.- Jej rodziców nie ma w domu, a jej chłopak… W sumie nie interesuje mnie to.
-Ona ma chłopaka? –zapytał zdziwiony Ernest. Calum tylko westchnął cicho.
-Tak, ma –odpowiedział ze spokojem, jednak w głębi duszy wcale nie był spokojny. –No nic. Wrócę wieczorem.
*
Calum siedział na łóżku Rose i wyczekiwał aż dziewczyna wyjdzie z toalety. Znudzonym wzrokiem wpatrywał się w drzwi łazienki zastanawiając się, jak długo zajmie jej przebranie się. Westchnął cicho i przymknął oczy. Miał wielką nadzieję, że Rosali spodoba się miejsce, w które chłopak ją zabierze i że zapamięta tą podróż na naprawdę długo. Liczył na to, że sam dojazd w to miejsce przebiegnie w miłej atmosferze, jako że będzie on trwał zapewne kilka godzin.
-I jak wyglądam? –zapytała Rosalia, a Calum otworzył oczy. Spojrzał na Rose i robił wszystko, żeby tylko nie dać po sobie poznać jak bardzo zachwycony był jej wyglądem. Opalone już nogi odziane były w krótkie spodenki moro, a górna część jej ciała okryta była białą koszulką na ramiączkach. –Boże, za bardzo odkryłam swoje ciało?
-Nie – powiedział stanowczo Calum i podszedł do niej. Rose nerwowo odgarnęła włosy opadające na jej twarz i uśmiechnęła się niezręcznie. –Wyglądasz ładnie.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą i ominęła Caluma podchodząc do drzwi. Ten zaś stał w miejscu i zastanawiał się, dlaczego tak ciężko przychodzi mu pochwalenie wyglądu dziewczyny, kiedy w rzeczywistości wyglądała olśniewająco.
-Calum, idziesz? – zapytała dziewczyna, a chłopak potrząsnął nieznacznie głową i wyszedł za brunetką z pokoju. Zeszli po szerokich schodach, przy których końcu czekał na nią Norman.
-Więc niech panienka będzie ostrożna –powiedział nerwowym głosem.
-Spokojnie, Normanie –zaśmiała się cicho. –Wszystko będzie w porządku. Możemy iść Calum?
Chłopak skinął głową i ruszył do wyjścia, kiedy zaczepił go Norman.
-Ufam ci, Calum – powiedział poważnie. – Uważaj na nią.
            Jazda samochodem mijała na luźnej rozmowie pomiędzy Calumem i Rose. Poruszane były naprawdę różne tematy, Rose dużo się śmiała, a chłopak jedynie ją obserwował z delikatnym uśmiechem na ustach.
-Czy w radiu leci ta piosenka, którą miałeś na mp4? – zapytała a brunet skinął głową i zrobił głośniej.
-Podoba ci się? –zapytał spuszczając na chwilę wzrok z jezdni kierując go na Rosalię. Ona ochoczo skinęła głową.
-Podobają mi się piosenki, które miałeś tam zgrane. Ostatnio słuchałam ich całą noc.
Calum uśmiechnął się dumnie na to stwierdzenie i ponownie spojrzał na jezdnie. Uchylił w samochodzie okno i oparł na drzwiach łokieć, tym samym prowadząc pojazd jedną ręką. Rose oparła głowę na szybie i przez okulary przeciwsłoneczne obserwowała skupionego bruneta. Przez jej głowę przelatywały przeróżne myśli, które nie powinny się nigdy pojawić. Historia z Calumem ciągnęła się od kilkunastu tygodni i dziewczyna zdążyła nieco poznać bruneta. Był arogancki, bezczelny ale w jego uśmiechu było coś, co nie pozwalało dziewczynie wierzyć w to, że był faktycznie aż tak bardzo zdemoralizowany. Uwielbiała przebywać z nim, rozmawiać, chociaż czasem doprowadzał ją do łez. Po prostu była zafascynowana swoim nieco odmienionym życiem i brunetem, który przez to życie ją prowadzi. Nie podobał jej się fakt, że wcale nie tęskniła za swoim chłopakiem, kiedy ten był w delegacji. Nie podobało jej się to, że nie myślała o nim praktycznie w ogóle. Jej myśli cały czas zaprzątał Calum. To ją przerażało do tego stopnia, że myślała o zerwaniu z nim wszelkich kontaktów, jednak nie mogła tego zrobić. Przerażał ją fakt, że zauroczyła się w chłopaku, z którym nigdy nie mogłaby być. Po pierwsze: jej rodzice by ją zabili. Po drugie: ma ona chłopaka, Olivera. Po trzecie: Calum nic do niej nie czuje. Sam to przyznał jednego dnia, a Rose nie potrafiła wyrzucić z głowy jego słów. Problem w tym, że to była dla niej chyba jedyna przeszkoda.
-Jesteś głodna? – zapytał chłopak obdarzając ją spojrzeniem. –Dlaczego mi się przyglądasz?
Rose dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że przez ostatnie kilkanaście minut nawet na moment nie spuściła wzroku z bruneta.
-Nie – powiedziała speszona i spojrzała przed siebie. Odchrząknęła znacząco i poprawiła swój pas. Calum westchnął cicho i zjechał z autostrady. -Tak w ogóle nie powiedziałeś mi nawet gdzie jedziemy –zauważyła dziewczyna.
-Teraz kierujemy się do KFC, ale nasz główny cel jest nieco dalej. Dowiesz się na miejscu.
Rosalia uśmiechnęła się tylko i przymknęła oczy, kiedy Calum zamawiał jedzenie. Dziwiła się, że jest możliwość zamawiania z samochodu, ale nie chciała wyjść na niedoświadczoną, więc nie skomentowała tego. Po chwili poczuła jak samochód rusza i otworzyła oczy.
-Czemu zaparkowaliśmy na parkingu? – zapytała zdziwiona.
-Zjemy tutaj, co byś nie zwymiotowała –zaśmiał się i podał dziewczynie opakowanie z jedzeniem.
-Co tutaj jest?
-Podejrzewam, że pięć milionów kalorii –parsknął i sam wyciągnął swojego hamburgera.
Rosalia otworzyła opakowanie i wyciągnęła małe opakowanie kurczaków. Przyjrzała im się i wzięła jednego do rąk.
-To mięso jest sprawdzone?
-Zapewniam cię, że tak –odparł Calum. –Inaczej sanepid by zamknął te budę.
-Okej.
Dziewczyna przez kilka sekund wpatrywała się w kawałek mięsa po czym ugryzła je. Stwierdziła, że nie jest ono najgorsze. Po chwili jednak poczuła, jak jej język zaczął ją niemiłosiernie parzyć. Otworzyła szerzej usta i zaczęła energicznie poruszać dłonią chcąc ochłodzić kęs, jednak na nic się to nie zdało.
-Boże przecież to jest logiczne, że to jest gorące – warknął zirytowany Calum. Przewrócił oczami, kiedy zobaczył w jej oczach zbierające się łzy. –Jesteś poważna? –zapytał i odpiął swój pas. Odłożył hamburgera do pudełka i przyciągnął twarz dziewczyny bliżej siebie. Położył dłoń na jej policzku i zaczął dmuchać chłodnym powietrzem wprost w jej usta. Kiedy mogła ona spokojnie przełknąć jedzenie spojrzał jej w oczy, które były co najmniej zszokowane.
-Moja mama zawsze tak robiła, kiedy byłem mały – powiedział wymijająco i odsunął się od niej. –No wiesz, żeby ochłodzić jedzenie.
Rosalia tylko skinęła głową i speszona odwróciła wzrok. Nie mogła się skupić na niczym innym niż fakt, że usta chłopaka znajdowały się zaledwie kilkanaście milimetrów od jej.
*
            Dziewczyna obserwowała Caluma i naprawdę bała się, że chłopak zaraz wyjdzie z siebie. Od kilku godzin nerwowo starał się naprawić jedną z części w samochodzie, która na ich nieszczęście się zepsuła. Nie zdążyli nawet dojechać do miejsca, które miało być rzekomą niespodzianką dla Rose. Zirytowana oparła głowę na zagłówku i skrzyżowała ręce na piersi. Potarła ramiona chcąc choć trochę się ogrzać. Godzina była naprawdę późna, na dworze było już ciemno, a oni utknęli na poboczu jednej z praktycznie nie istniejących dróg.
-Cholera jasna – warknął Calum wchodząc do samochodu. –Musimy czekać na lawetę.
-Kiedy ona przyjedzie? – zapytała patrząc na niego. Jego ubrania były pobrudzone od leżenia na ziemi, a włosy sterczał w różne strony.
-Rano.
-Rano?! –pisnęła i podskoczyła na swoim miejscu.
-Tak rano. Musisz się tak drzeć? – zapytał zaciskając pięści na kierownicy.
-Co ja mam teraz zrobić?! –krzyknęła. – Przecież wszyscy mnie zabiją!
-Przestań się wydzierać! –wrzasnął Calum odwracając się w jej stronę. –Widziałaś, że robiłem wszystko, żeby naprawić ten wóz! Przez trzy godziny leżałem na zimnej ziemi pod samochodem, więc mnie lepiej nie denerwuj!
-Bo to twoja wina! Nawet na porządną wycieczkę mnie zabrać nie możesz! –krzyknęła, po czym otworzyła szerzej oczy. Obserwowała jak Calum odwraca od niej wzrok i kieruje go za szybę. Oddychał niespokojnie, jego klatka piersiowa nerwowo unosiła się i opadała, a ona dopiero teraz stwierdziła, że mogła tego nie mówić. Przecież chłopak się starał.
-Przepraszam, że chciałem sprawić, żebyś była szczęśliwa –warknął nie obdarzając jej nawet spojrzeniem. –A teraz idź się połóż na tylnych siedzeniach i przestań mnie denerwować.
Rosalia z szeroko otartymi oczami wpatrywała się w chłopaka, po czym po prostu przesiadła się do tyłu. Przyjęła koc, którym rzucił w nią Calum i położyła się nakrywając się nim.
Calum siedział na miejscu kierowcy szukając jeszcze jakiś rozwiązań, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Zrezygnowany oparł głowę o zagłówek i przymknął oczy. Marzył tylko o odpoczynku, więc chciał spokojnie zasnąć i obudzić się na drugi dzień. Poprawił się tylko na siedzeniu i westchnął cicho, kiedy usłyszał głos dziewczyny.
-Calum, jest mi zimno –powiedziała Rose drżącym głosem.
-To się przykryj bardziej kocem –mruknął przymykając ponownie oczy.
-Tylko, że to nic nie daje – stwierdziła rozpaczliwie dziewczyna. Calum gwałtownie obrócił się w jej stronę, a jego wzrok napotkał jej wystraszone spojrzenie. Zastanawiał się czy trzęsła się z zimna czy ze strachu.
-Dlaczego nie ubrałaś nic z długim rękawem?
-Bo było zbyt gorąco.
-Jakoś jeszcze nie tak dawno ci to nie przeszkadzało –warknął mrużąc oczy. Rose skuliła się jeszcze bardziej pod jego spojrzeniem.
-Zaraz zamarznę –powiedziała jakby do siebie, a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Jezu jesteś taka irytująca Rose! Zachowujesz się jak rozkapryszona księżniczka! –krzyknął i gwałtownie otworzył drzwi od samochodu. Wysiadł z pojazdu po czym całą siłą zatrzasnął je. Rose wzdrygnęła się i nakryła tylko twarz kocem. Nie chciała zezłościć Caluma, ale twierdziła, że chłopak nie miał aż tak wielkiego powodu do bycia złym.
Dziewczyna po chwili poczuła jak chłód owiewa jej nogi, ponieważ Calum otworzył tylne drzwi.
-Co ty robisz? – zapytała, kiedy chłopak gwałtownie przesunął ją w bok i zaczął przepychać się tuż za nią.
-Podobno jest ci zimno – odpowiedział już nieco spokojniej.
Położył się na boku za dziewczyną i ją również ułożył w takiej pozycji. Był wręcz zszokowany, że dwie osoby się tutaj pomieściły.
-Zaraz spadnę – jęknęła cicho Rose, na co Calum westchnął zezłoszczony.
-Nie spadniesz – powiedział i objął ją mocno w pasie, po czym przyciągnął ją do swojego torsu. Jedną rękę włożył pod jej głowę, tak że Rose mogła spokojnie ułożyć ją na jego ramieniu a następnie skrzyżował ją zamykając Rose w uścisku. Drugą natomiast oplatał ją w pasie. Dziewczyna doskonale czuła bicie jego serca na swoich plecach i od razu zrobiło jej się ciepło. Nie wiedziała tylko dlaczego.
-Włóż swoje nogi pomiędzy moje – powiedział cicho Calum i uniósł swoją prawą nogę. Brunetka zmarszczyła brwi.
-Po co?
-Ogrzeje twoje łydki –westchnął cicho zmęczony już jakąkolwiek kłótnią z dziewczyną. Rosalia uczyniła to, o co prosił i od razu poczuła ciepło rozchodzące się wzdłuż jej łydek. Przymknęła swoje oczy i niepewnie dłońmi złapała się ramienia Caluma, które znajdowało się na wysokości jej piersi. Nieświadomie przyciągnęła go bardziej do siebie łaknąc jego bliskości.
-Przepraszam, że tak powiedziałam. Nie miałam tego na myśli –powiedziała cicho, jednak chłopak nawet nie otworzył oczu.
-Po prostu śpij.
-Ładnie pachniesz – stwierdziła cicho.
-Idź spać – ponownie odpowiedział Calum zacieśniając bardziej uścisk.
-Dokąd mieliśmy jechać?
-Do parku jurajskiego, a teraz idź spać –powiedział nieco głośniej. Rose skinęła tylko głową i położyła głowę na jego ramieniu. Po chwili jednak odwróciła ją w stronę bruneta, który miał otwarte oczy. Uniósł lekko głowę i spojrzał w jej oczy. Lustrowali swoje twarze przez kilkanaście sekund po prostu wpatrując się w siebie. Rosalia prześledziła wzrokiem całą twarz chłopaka i jedyne czego pragnęła, to żeby jego różowe usta, które znajdowały się raptem trzy centymetry od jej, spotkały się z jej wargami. Nie wiedziała czemu, po prostu tak bardzo chciała zobaczyć, jakie uczucie będzie jej wtedy towarzyszyło. Czy będzie takie samo, jak te kiedy całuje ją jej chłopak czy może silniejsze.
-Idź spać –szepnął Calum, na co Rosalia oderwała wzrok od jego warg i ponownie spojrzała w jego oczy, w których nie widziała nic innego poza zmęczeniem.

Chłopak przymknął oczy i oparł swoje czoło na jej skroni; po chwili zmęczenie wzięło nad nim górę i zasnął z ciepłym, przyjemnym oddechem na jej policzku. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej wszystkim! Na wstępie chciałam przeprosić, że rozdziały pojawiają się tak rzadko, ale to co dzieje się teraz w szkole to po prostu masakra. Podejrzewam, że Wy nie macie lepiej :(
Chciałabym powitać nowych czytelników, bo wiem że takowi się pojawili. Cześć Wam :D
Kolejny rozdział pojawi się szybciej, jednak ostrzegam będzie trochę przynudnawo eh... Za to 15 - mam nadzieję, że Was zaskoczy i Wam się spodoba (podekscytowana *.*)
Bardzo dziękuję za komentarze i zachęcam do zostawiania kolejnych, bo Wasze dobre słowo motywuje jak nic innego :-) 
Do napisania xx

niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 12

            -Minęło już sporo czasu, a ja zapomniałem zapytać, jak było na koncercie? – zapytał Leighton lakierując jeden z pojazdów.
-Fajnie – odparł krótko Calum skupiony na dokładnym dokręceniu części jednego z silników.
-Tylko tyle? Kogo zabrałeś?
-Rose – powiedział Calum i przymknął na moment oczy. Wspomnienia z tej nocy nie dawały mu spokoju od kilku dni. Kiedy przypominał sobie, jakie uczucia towarzyszyły mu widząc uśmiechniętą dziewczynę lub kiedy wszyscy chłopacy obdarzali ją spojrzeniem, nie wiedział co myśleć. Starał się wyrzucić je z głowy, ale zaraz po tym w jego podświadomości pojawiał się inny obraz. Jej wyraz twarzy, kiedy niepewnie poprosiła go, żeby przeniósł ją do samochodu bo nie miała siły iść czy ten, jej śpiącej w jego pojeździe. Nieustannie odtwarzał te momenty w głowie i musiał przyznać, że nie podobało mu się to, co czuł.
-Rose Bloom? Stary, jakby ktoś się dowiedział…
-Przestańcie mi to ciągle powtarzać –warknął brunet. – Ja doskonale wiem, co robię więc wyluzujcie.
-Mam nadzieję, że nic się między wami nie dzieje.
-Oczywiście, że nie  – zaśmiał się z oburzeniem Calum –Tylko jej pomagam, ona nic dla mnie nie znaczy. Rose to nie ta liga, w którą uderzam.
-Cześć Calum – cichy głos przebił się przez grające radio, a Calum zamarł pochylony nad silnikiem samochodu marki Audi. Przełknął głośno ślinę i kilkanaście razy zaklął pod nosem. Leighton poklepał go tylko po ramieniu dając znać, żeby się podniósł. Brunet niechętnie uczynił to i spojrzał na dziewczynę, a jego szczęka opadła do samej ziemi. Leighton również wpatrywał się w Rosalię nie wierząc własnym oczom. Calum co rusz otwierał i zamykał usta lustrując dziewczynę wzrokiem, jednak nie mógł wykrztusić z siebie ani słowa.
-Nie przeszkadzam? – zapytała drżącym głosem. Nie chciała dać poznać po sobie tego, że w pewnym sensie zabolały ją słowa, które wypłynęły z ust Caluma.
Brunet odchrząknął znacząco i podszedł do niej.
-Nie. Kim jesteś? – zapytał, po czym zaśmiał się cicho pod nosem. Nie mógł spuścić wzroku z dziewczyny, która ubrana była w krótkie dżinsowe spodenki i dosyć obcisłą bluzkę na ramiączkach w czarno białe poziome paski. Na nogach miała czarne trampki, a rozpuszczone włosy przytrzymywały okulary przeciwsłoneczne.
-Wydaje mi się, że mnie znasz –uśmiechnęła się speszona i spojrzała na Leightona, który pospiesznie zamknął swoje usta i wrócił do pracy.
-Rose… widzę, że byłaś na zakupach – powiedział z uznaniem Calum przecierając dłonią twarz.
-Wykupiłam chyba całe centrum handlowe – zaśmiała się. –Spodobało mi się to. Problem w tym, że nie mam gdzie trzymać tego wszystkiego.
-Wykorzystałaś biednego Normana – westchnął Calum, nie mogąc choćby na ułamek sekundy spuścić wzroku z dziewczyny stojącej przed nim.
-Nie za bardzo nago? – zapytała niepewnie, unosząc jedną brew do góry. Calum ponownie odkaszlnął znacząco, co spotkało się ze śmiechem Leightona za jego plecami.
-Wyglądasz cudownie – wykrztusił z siebie, po czym speszony spuścił wzrok. Rose otworzyła szerzej oczy, a na jej policzki wpłynęły rumieńce.
-Nie widzieliśmy się kilka dni, więc pomyślałam, że cię odwiedzę – powiedziała chcąc zmienić temat. Calum uśmiechnął się uwodzicielsko w jej stronę, a jego pewność siebie wróciła.
-Kończę pracę za 10 minut. Możemy pójść na plaże jeżeli chcesz – odparł i poruszał zabawnie brwiami. –Przyda ci się opalenizna.
Rosalia skinęła tylko głową i ostatni raz uśmiechnęła się, po czym opuściła warsztat. Calum przez kilka sekund wpatrywał się w miejsce w którym stała, dopóki nie poczuł dłoni Leightona na ramieniu.
-Oh Hood, w coś ty się wpakował – zaśmiał się cicho, na co brunet zgromił go wzrokiem. –Teraz to jest twoja liga? Idiota.
-Zamknij się.
*
            Piasek był gorący, słońce nie było osłonięte przez żadne chmury; żar wręcz sypał się z nieba. Rose leżała na kocu i łapczywie pragnęła promieni słońca, chcąc choć trochę zaopatrzyć swoją skórę w opaleniznę. Jej nogi i ramiona były odkryte, a oczy przysłaniały okulary przeciwsłoneczne. Nie mogła powiedzieć, że w pełni czuła się dobrze, jednak powoli przyzwyczajała się do swojego ubioru.
Calum za to zajmował miejsce obok niej. Siedział opierając łokcie na kolanach i wpatrywał się w wzburzone fale, co jakiś czas przesypując złocisty piasek pomiędzy palcami. Nie odzywał się ani słowem, ponieważ jego myśli były skutecznie okupowane przez brunetkę leżącą obok niego. W myślach wypowiadał tylko jedno: ,,udało się.” Calum ma w planie jeszcze wiele niespodzianek przygotowanych dla Rose, jednak w pewnym sensie osiągnął już sukces. Dziewczyna sama dojrzała do tego, żeby zakupić nowe ubrania i odważyła się w nich wyjść z domu. Chłopak był dumny z tego, że powoli zaczyna ona akceptować siebie. Trwało to naprawdę długo, jednak w końcu zaczęło coś się dziać.
Calum odwrócił twarz w stronę dziewczyny i zobaczył delikatny uśmiech na jej twarzy. Zlustrował jej ciało wzrokiem po czym przełknął głośno ślinę. Odwrócił się w jej stronę i sięgnął po skrawek jej bluzki, po czym podciągnął go do góry odsłaniając jej brzuch. Dziewczyna od razu podniosła się do pozycji siedzącej.
-Co ty robisz? – warknęła ściągając swoje okulary przeciwsłoneczne.
-Taki ładny brzuszek również powinnaś opalić –stwierdził z zalotnym uśmiechem, na co ona prychnęła pod nosem. Calum otworzył tylko szerzej oczy ze zdziwienia.
-W takim razie powinieneś ściągnąć swoją bluzkę – powiedziała pewna tego, co mówi. W głębi duszy modliła się, żeby tego nie robił. Rosalia odczuwała dziwną fascynację względem Caluma i chciała się z tego jak najprędzej wyleczyć, a gdyby chłopak rozebrał się mogłoby być tylko gorzej.
-Jeżeli chcesz, to mogę ściągnąć nawet spodnie – parsknął śmiechem, jednak posłusznie przeciągnął swoją koszulkę przez głowę. Rosalia otworzyła tylko szerzej oczy i nieświadomie zawiesiła spojrzenie na jego torsie. –Twój chłopak się przed tobą nie rozbiera? –zapytał udając, że go to nie interesuje.
-Rozbiera i przynajmniej ma się czym pochwalić –stwierdziła dziewczyna ponownie kładąc się na kocu. Calum tylko przewrócił oczami i prychnął pod nosem.
-Coś się zrobiłaś pyskata ostatnio –odparł patrząc na nią.
-Uczę się od najlepszych  –powiedziała poprawiając swoje okulary przeciwsłoneczne. Modliła się tylko, żeby Calum nie zaczął się z niej śmiać i nie wyczuł drżenia jej głosu.
-Powinnaś zdjąć swoją koszulkę.
-Nie, nie powinnam.
-Ja ściągnąłem.
-Umowa była nieco inna – odpowiedziała i ponownie podniosła się.
-Wiedziałem, że mocna jesteś tylko w buzi, a jeżeli chodzi o czyny to nic się nie zmieniło –stwierdził, a Rose zacisnęła tylko mocniej usta.
-Jesteś dupkiem –wyrwało jej się, na co otworzyła szerzej oczy zdziwiona słowami, które wyszły z jej ust.
-Czyżby? –zapytał mrużąc oczy.
-Tak. Mam już tego dosyć Calum – powiedziała i podniosła się ze swojego miejsca. –Cały czas mnie krytykujesz.
-Chce, żebyś była silniejsza –stwierdził ze złością i stanął obok niej.
-Jestem dziewczyną i nie musze być silna. Jeżeli chce to mogę się nawet teraz rozpłakać – odparła i odwróciła się w stronę wyjścia z plaży. Calum zaklął pod nosem i podbiegł do niej. Złapał ją za łokieć i odwrócił w swoją stronę. 
-Zostań –powiedział cicho spoglądając w jej oczy. Rosalia tylko spuściła głowę i uśmiechnęła się ironicznie. Wyrwała rękę z jego uścisku i zajęła miejsce z powrotem na kocu. Z dumą uniosła głowę i przyglądała się oceanowi. Calum westchnął cicho i usiadł obok niej.
-Jak podobało ci się na koncercie? –zapytał upijając łyka z butelki z wodą. Rosalia odwróciła się w jego stronę i usiadła w siadzie skrzyżnym. Poprawiła swoje włosy i uśmiechnęła się w jego stronę.
-Bardzo mi się podobało –stwierdziła, na co Calum również się uśmiechnął. –Ta muzyka… nie była najgorsza, wiesz? Przez ostatnie kilka dni nuciłam ją sobie. Oczywiście kiedy nikogo nie było w pobliżu. Moi rodzice nie byliby zadowoleni.
-Mam pewien pomysł – powiedział szukając czegoś w swoim plecaku. Po chwili wyciągnął z niego swój odtwarzacz mp4. –Weź to.
Rose popatrzała na niego z niezrozumieniem, na co Calum przewrócił oczami.
-Weź ten odtwarzacz. Są tam piosenki, które słyszałaś na koncercie i jeszcze parę innych –westchnął. Rosalia tylko uśmiechnęła się nieśmiało i pokręciła głową. –Boże, po prostu to weź. Będziesz mogła sobie słuchać, kiedy będziesz miała ochotę.
-Dziękuję –powiedziała niezręcznie. Uśmiechnęła się i sięgnęła po przedmiot trzymany w dłoniach Caluma. Opuszkami palców dotknęła jego dłoni zatrzymując je na sekundę. Przymknęła delikatnie oczy i nabrała do ust powietrza. Calum swoją wolną dłonią złapał jej dłoń i odwrócił ją w taki sposób, żeby swobodnie mógł  ułożyć na niej odtwarzacz. Rose otworzyła oczy i popatrzała na jego twarz, na której gościł delikatny uśmiech. Szybko cofnęła dłoń i schowała mp4 do swojej torebki.
            Kiedy Rose wieczorem położyła się w swoim łóżku myślała tylko i wyłącznie o dniu, który właśnie się kończył. Na twarzy miała delikatny uśmiech, a jej myśli krążyły wokół Caluma. Jego słowa na temat jej wyglądu naprawdę podbudowały jej samoocenę, a fakt że dał jej swój odtwarzacz sprawiał, że była jeszcze szczęśliwsza. W podświadomości jednak wciąż przewijały się słowa, które usłyszała wcześniej.

,,Ona nic dla mnie nie znaczy.” 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej wszystkim :D Przepraszam za tak długą przerwę, ale miałam strasznie dużo nauki. Mam nadzieję, że Wam się podoba ;) Proszę o komentarze, które naprawdę motywują. 
Do napisania xx

wtorek, 19 maja 2015

Rozdział 11

-Zdobywamy takie doświadczenie w byciu kelnerami, że powinniśmy zatrudnić się w jakiejś restauracji – zaśmiał się Leighton układając przystawki na okrągłej czarnej tacy. Calum tylko skinął głową i uczynił to samo, nie będąc chętnym do prowadzenia jakiejkolwiek konwersacji. Leighton był naprawdę zdziwiony i zaskoczony, ponieważ Calum nigdy nie zachowywał się tak cicho i nie raczył nawet niczego skomentować.
            Calum trzymając tace w dłoni ruszył w tłum ludzi i ze sztucznym uśmiechem proponował gościom różne smakołyki, których on nigdy by nie tknął. Cały czas jednak myślami wracał do koncertu w filharmonii. Minęło sporo czasu od tego wydarzenia, jednak nie mógł wyrzucić go z głowy. Przed oczami cały czas miał obraz smutnego spojrzenia dziewczyny, kiedy kilkakrotnie uraził ją swoimi głupimi komentarzami. Nie mógł się powtrzymać, a tak naprawdę zranił Rose i nie czuł się z tym dobrze. Nie widział się z nią kilka dni i uczucie zmartwienia niestety w nim zaiskrzyło. Zobowiązał się do tego, że pokaże jej lepsze życie; dodatkowo chciał sprawić żeby była bardziej pewna swojego ciała i wyglądu, kiedy teraz prawdopodobne było, że wprawił ją w większe kompleksy.
Westchnął zezłoszczony i postawił wszystko na jedną kartę. Z opróżnioną tacą podszedł do Normana, który stał na końcu wielkiej sali i przełknął głośno ślinę.
-Szukam Rose – powiedział cicho,  na co Norman zmarszczył brwi. Dopiero później skinął głową w geście zrozumienia, o kogo mu chodziło.
-Panienka Rosalia nie czuje się najlepiej i przebywa w swojej sypialni – odpowiedział równie cicho. Calum przygryzł swoją dolną wargę zastanawiając się dłuższą chwilę.
-To jest na piętrze? – zapytał. Norman otworzył szerzej oczy.
-Chłopcze, jeżeli ktokol-
-Czy to jest na piętrze? – powtórzył zirytowany chłopak. Lokaj rozejrzał się wokół po czym skinął głową.
-Dzięki Norman – odpowiedział krótko i szybko przepchnął się przez tłum ludzi. Po drodze zaczepił Leightona i powiedział mu, żeby na chwilę chłopak go zastąpił, po czym z szaleńczo bijącym sercem wbiegł po schodach na piętro. Przez cały czas modlił się, żeby nikt go nie zauważył.
-Ale które to drzwi… - jęknął pod nosem widząc ilość pomieszczeń na piętrze. Ponownie przygryzł swoją wargę i przeczesał palcami włosy. Stwierdził, że los się do niego uśmiecha, kiedy zobaczył jednego z pracowników.
-Przepraszam, które to drzwi do sypialni panienki Rosali? – zapytał gorączkowo, na co pracownik zmarszczył brwi. –Jestem tutaj kelnerem i muszę jej przekazać wiadomość od Normana.
-W takim razie te na końcu korytarza – odpowiedział, a Calum podziękował mu. Podbiegł do drzwi na końcu korytarza i wziął głęboki wdech, po czym nacisnął na klamkę.
W środku była zapalona jedynie mała lampka, która nie dawała zbyt wielkiego oświetlenia tak wielkiego pomieszczenia. Calum zszokowany rozglądał się po wnętrzu, jednak nie w tym celu tutaj przyszedł.
-Rose? – powiedział w przestrzeń zamykając za sobą drzwi. Kiedy nie usłyszał odpowiedzi podszedł do ogromnego łóżka i złapał w dłonie kołdrę. Pociągnął ją w swoją stronę i dopiero wtedy ujrzał dziewczynę.
-Co ty tutaj robisz? – zapytała cicho podnosząc się do pozycji siedzącej. Wyrwała okrycie z rąk Caluma i owinęła się nim szczelnie.
-Chciałem zobaczyć twój pokój – zaśmiał się, jednak chwilę później spoważniał. – Chciałem się dowiedzieć, dlaczego nie ma cię na przyjęciu.
-Jak widzisz, źle się czuję. Byłabym ci wdzięczna, gdybyś mnie zostawił samą –odparła nie obdarzając go spojrzeniem. Nie chciała utrzymywać z nim żadnego kontaktu wzrokowego, więc po prostu spuściła wzrok na swoją kolorową pościel.
-Na pewno wszystko w porządku? – zapytał i usiadł na brzegu łóżka. Ona tylko skinęła głową, na co Calum westchnął. –Jesteś na mnie zła?
-A mam do tego powody?
-Nie.
Przez dłuższą chwilę między Calumem a Rose panowała niezręczna cisza, kiedy chłopak nie wytrzymał i wyciągnął swoją dłoń w stronę twarzy dziewczyny. Złapał w palce jej podbródek i uniósł go lekko do góry.
-Twój chłopak powinien teraz przy tobie być – stwierdził cicho. Rosalia patrzała na niego zszokowana jego gestem. Jej serce biło nieco szybciej, a usta drżały niespokojnie dlatego pospiesznie je zacisnęła.
-Ma dużo pracy, jest na przyjęciu…
-Ja jakoś znalazłem czas, żeby przyjść zobaczyć co z tobą – powiedział Calum. Dopiero później stwierdził, że mógł tego nie mówić. Odchrząknął znacząco i spuścił wzrok. – Między nami jest okej?
Rosalia przez dłuższą chwilę wahała się, jakiej odpowiedzi udzielić chłopakowi. Z jednej strony chciała wykrzyczeć, że oczywiście chce dalej dowiadywać się prawdy o życiu, a z drugiej chciała po prostu wygonić chłopaka z pokoju i już nigdy z niego nie wychodzić.
-Tak. Między nami wszystko jest w porządku.
*
-Normanie mam ogromną prośbę do ciebie – powiedziała dziewczyna wbiegając do pomieszczenia, w którym znajdował się lokaj.
-Co tylko panienka zechce – odparł z uśmiechem.
-Dzisiaj Calum zabiera mnie na koncert i problem w tym, że wrócę w środku nocy. Moi rodzice jak się dowiedzą to mnie zabiją.
-I co ja mam zrobić? – zapytał zszokowany. Wizja wypuszczenia Rosali gdziekolwiek z nieznajomym mu chłopakiem i do tego powrót w środku nocy sprawiał, że jedynie mógłby krzyczeć „nie.”.
-Moi rodzice i tak za bardzo nie interesują się mną, ale w razie czego mógłbyś im powiedzieć, że śpię u koleżanki? Może być Jade, tylko ją tolerują.
Norman wahał się co do tego pomysłu, jednak po chwili zgodził się.
-Dziękuje ci! –krzyknęła po czym przytuliła swojego lokaja i pobiegła do swojej sypialni. Mężczyzna był naprawdę zszokowany zachowaniem dziewczyny, jednak pierwszy raz widział ją tak podekscytowaną na cokolwiek. Dla niego brunetka mogła spotykać się z pracownikiem warsztatu, do czasu kiedy ich znajomość nie zajdzie za daleko. Wtedy będą miały miejsce same problemy.
*
            Rosalia była niesamowicie podekscytowana na dzisiejszy koncert, na który wybiera się z Calumem. Niespokojnie chodziła po swoim pokoju zastanawiając się, co powinna założyć i jak się uczesać. Chłopak powinien być w jej rezydencji lada chwila, a ona nawet nie zaczęła się przygotowywać. Miała szczęście, że jej chłopaka i rodziców chwilowo nie było w rezydencji, więc Calum mógł spokojnie tutaj wejść. Tym bardziej, że Norman osobiście to zaproponował.
-Myśl Rosalio, myśl…- powiedziała pod nosem i otworzyła swoją ogromną szafę. Problem w tym, że nie miała nic co byłoby odpowiednie na dzisiejszą noc. Przymknęła oczy i zatrzasnęła drzwi. Złapała się za głowę i podeszła do parapetu. Oparła na nim swoje dłonie i wpatrywała się w ogród, do czasu kiedy zobaczyła Caluma. Jęknęła cicho, ponieważ już wiedziała, że chłopak nie będzie zadowolony z faktu, że Rose nie jest jeszcze gotowa. Dziewczyna usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach. Była zła na siebie ponieważ czuła, że znowu zawiodła. W dodatku nie chciała, żeby Calum ponownie ją uraził swoją opinią na jej temat.
-Cześć Rose, jesteś gotowa? – usłyszała głos chłopaka, który przekroczył próg jej pokoju. –Nie jesteś.
Brunetka uniosła na niego swoje spojrzenie i otworzyła nieco szerzej usta. Chłopak ubrany był w czarne opinające jego nogi rurki, czarną podkoszulkę na ramiączkach, na którą zarzuconą miał czerwoną koszulę w czarną kratkę z krótkimi rękawami. Rose zafascynowana jego wyglądem posłała mu speszone spojrzenie, zawieszając tylko przez ułamek sekundy wzrok na jego idealnie ułożonych włosach.
-Dlaczego nie jesteś gotowa? – zapytał nieco sfrustrowany.
-Nie mam się w co ubrać – powiedziała cicho. Calum patrzał na nią przez kilka sekund, po czym przyłożył dłoń do swojego czoła w celu uspokojenia się.
-Okej, nie martw się. Zaraz coś wymyślimy – stwierdził i otworzył ogromną szafę. Przewrócił oczami i po chwili zamknął ją. – Tutaj nic raczej nie znajdziemy. Masz gdzieś jeszcze ubrania? Jakiekolwiek?
-Kiedyś moja kuzynka zostawiła tutaj swoje ubrania, ale nie wiem czy będą się nadawały…
-Pokaż, bo nie mamy czasu.
Rosalia niepewnie popatrzała na niego, po czym podeszła do szafy i ponownie ją otworzyła. Z jej dna podniosła niewielką reklamówkę i podała ją chłopakowi. Calum wyciągnął odzież z siatki i popatrzał na nią, po czym na jego twarzy zagościł niewielki uśmiech.
-Jestem ciekaw, jak będziesz w tym wyglądała. Idź się w to przebierz.
Rose nieco zdenerwowana przyjęła od niego ubrania po czym poszła do swojej łazienki.
W tym czasie Calum stał z założonymi rękoma i niespokojnie wystukiwał stopą rytm jednej z piosenek, której słuchał przed przyjazdem tutaj. Rozglądał się po ogromnej sypialni i stwierdził, że jest ona większa niż całe jego mieszkanie. Z niecierpliwością wyczekiwał Rosali, która poszła się przebrać. Miał nadzieję, że owe ubrania będą odpowiednie, ponieważ dziewczyna nie miała nic innego i to była ich ostatnia szansa.
Kiedy Calum usłyszał dźwięk otwieranych drzwi łazienki podniósł swoje spojrzenie i zobaczył speszoną dziewczynę. Westchnął cicho i podszedł do niej.
-W sumie nie wyglądasz źle –zaczął obracając nią wokół jej własnej osi, chcąc zobaczyć w pełni jak się prezentuje. –Jak się czujesz w tych czarnych rurkach?
-Nie wiem. Dziwnie. Są strasznie opięte… -powiedziała cicho.
-Twoje nogi wyglądają w nich serio dobrze –stwierdził, na co Rose podniosła na niego swoje spojrzenie. Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy, jednak starała się go zamaskować. –Tylko ta koszula jest chyba ciut za duża.
Rosalia popatrzała na swoje odbicie w lustrze i przygładziła dłonią jasnoróżową koszulę w białą kratkę. Westchnęła cicho i ponownie spuściła wzrok.
-Twoja kuzynka będzie chciała to z powrotem? – zapytał Calum sięgając po nożyczki, które leżały na stole.
-Nie, ale co masz zamiar zrobić? – zapytała wystraszona, kiedy Calum ukucnął przed nią. Posłał jej uśmiech, po czym złapał za materiał rurek.
-Trochę je ulepszymy –powiedział i przeciął nożyczkami materiał. Dziewczyna pisnęła cicho, kiedy zimne ostrze dotknęło jej skóry. –Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy.
Calum kilka razy powtórzył czynność zaopatrując Rose w modne dziury w spodniach. Idealnie opinały one jej zgrabne nogi, więc Calum naprawdę twierdził, że dziewczyna wygląda dobrze.
-Mamy jeszcze tylko problem z koszulą…-westchnął cicho po czym podniósł się. Stanął blisko dziewczyny, tak że sama Rosalia najchętniej odsunęłaby się od niego. Calum spojrzał w dół i uśmiechnął się do niej. Swoimi dużymi dłońmi złapał u dołu materiał koszuli, po czym rozpiął ostatni guzik. Rose otworzyła tylko szerzej oczy, kiedy chłopak uczynił to samo z dwoma guzikami wyżej.
-Co ty robisz? – zapytała drżącym głosem. Calum nic nie odpowiedział tylko złapał dwa różne końce koszuli i sprawnie zawiązał je w supeł tuż nad pępkiem Rose. Dziewczyna omal nie zakrztusiła się powietrzem, kiedy jego palce spotkały się z jej nagą skórą brzucha.
Calum odsunął się od Rose i położył dłonie na jej ramionach przyglądając jej się uważnie. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, za to sama zainteresowana nie była zbyt zadowolona.
-Jak się czujesz? – zapytał spoglądając na jej twarz.
-Źle?
-Dlaczego?
-Bo mam odkryty brzuch! W moich spodniach są dziury!– powiedziała głośniej. –Nikt nie może mnie tak zobaczyć, co sobie o mnie ludzie pomyślą?
-Spokojnie, idziesz na koncert rockowy, a nie do opery. Wyobraź sobie, że dziewczyny w twoim wieku chodzą tak ubrane. To normalne, nikt nawet nie zwróci na ciebie uwagi.
Rosalia niespokojnie przygryzła swoją wargę i przejrzała się w lustrze. Nie była pewna czy wygląda wystarczająco dobrze z odkrytym brzuchem i w podartych spodniach.
-Tak na marginesie masz zarys mięśni na brzuchu – stwierdził Calum, na co ona obdarzyła go nerwowym spojrzeniem. –Ćwiczyłaś?
-Kiedyś tak. Na pewno mogę tak wyjść? – zapytała odwracając się w stronę chłopaka. Ten zlustrował ją wzrokiem i skinął głową.
-Wyglądasz seksownie, Rose – stwierdził, a serce dziewczyny zabiło kilkanaście razy szybciej.
*
            Głośna muzyka, piski i krzyki wszystkich ludzi sprawiały tylko, że Rosalia bała się, że straci słuch. Nie chciała narzekać, bo nie chciała wyjść na nudną przy Calumie, dlatego posłusznie stała obok niego. Ludzie tańczyli, skakali, a ona modliła się, żeby nikt jej przypadkiem nie zgniótł. Rose spojrzała nieco wystraszona na Caluma i robiła wszystko, żeby nie zatkać uszu dłońmi. Chłopak za to bawił się doskonale, co rusz śpiewając pod nosem teksty aktualnie granych piosenek i uśmiechał się szeroko. Kiedy zobaczył, że Rose go obserwuje posłał jej zdziwione spojrzenie.
-Dobrze się czujesz? – zapytał, a ona tylko pokiwała głową. –Wyglądasz jakbyś miała zemdleć.
-Wszystko w porządku! –krzyknęła tak żeby ją usłyszał. Chłopak pochylił się w jej stronę chcąc by idealnie go usłyszała i odezwał się ponownie.
-Rose, wystarczy że dasz się ponieść emocjom. Krzycz ile chcesz, skacz jak najwyżej i baw się. Wyzbądź się wszystkich emocji, które w sobie kumulujesz. Tych złych i dobrych, a zobaczysz, że jutro poczujesz się jak nowo narodzona.
Rosalia przez kilka minut przetwarzała w głowie słowa chłopaka, po czym stwierdziła że przystosuje się do jego zaleceń. Chwilę później sama zaczęła piszczeć, krzyczeć, skakać i faktycznie czuła się lepiej. Później nawet nie zauważyła, jak na jej twarzy zagościł uśmiech. Czuła się lepiej niż kiedykolwiek, czuła się wolna.
Calum uważnie obserwował dziewczynę i uśmiechnął się, kiedy zobaczył jak zaczęła się bawić. Cieszył się, że spróbowała ona chociaż przystosować się do jego rad i w dodatku była szczęśliwa. Chłopak nigdy nie pomyślałby, że brunetka będzie tak wesoła i pełna energii. Fascynował go jej widok właśnie w takiej odsłonie.
            Koncert trwał, ludzie bawili się, a Calum z radością wsłuchiwał się w każdy dźwięk wydobywający się z gitary elektrycznej. Po chwili jednak przypomniał sobie, że nie przyszedł tutaj sam. Nerwowo rozglądnął się wokół i na szczęście zobaczył Rose. Odetchnął głęboko i skierował wzrok ku niebu. Mało brakowało, a dostałby zawału serca. Rose jednak znajdowała się nieco dalej niż wcześniej, dlatego brunet musiał przepychać się miedzy niezadowolonymi ludźmi, żeby dotrzeć do brunetki. Rose zaprzestała swojego skakania, kiedy Calum wsunął dłoń do tylnej kieszeni jej spodni. Zszokowana uniosła głowę do góry i odgarnęła palcami swoje rozpuszczone włosy.
-Co ty robisz? – zapytała zdenerwowana, na co chłopak uśmiechnął się tylko.
-Omal nie dostałem zawału, kiedy nie było cię obok. Muszę cię pilnować –stwierdził i spojrzał z powrotem na scenę. Rose spuściła wzrok i uśmiechnęła się delikatnie, bo z tego co powiedział Calum wywnioskowała, że chłopak martwił się o nią.
Brunet starał się jak mógł, ale nie potrafił już się skupić na koncercie. Cały czas obserwował uśmiechniętą dziewczynę, która zdawała się w ogóle nie zwracać na niego uwagi. Nie wiedział tak naprawdę dlaczego to robił. Nieznana siła po prostu cały czas kierowała jego wzrok na nią. Calum zdenerwowanym spojrzeniem obdarzył chłopaka, który stał obok dziewczyny i perfidnie lustrował ją wzrokiem. Zmarszczył brwi, kiedy wskazał on swoim kolegom na Rose. Brunet zacisnął mocniej usta i pociągnął dziewczynę gwałtownie przed siebie.
-Co ty robisz? – zapytała wystraszona Rosalia. –Mogłam się wywrócić.
-Przecież cię trzymam – odparł niewinnie i objął ją rękoma w pasie. Dłonie splótł na jej brzuchu i przyciągnął mocniej do siebie, a podbródek położył na jej głowie,  starając się ponownie skupić uwagę na koncercie.
Rose niespokojnie wodziła wzrokiem po tłumie ludzi zastanawiając się, co się tak naprawdę dzieję. Nie mogła skupić się na niczym innym niż na dłoniach Caluma spoczywających na jej odkrytym brzuchu. Niepewnie ułożyła swoje dłonie na jego i spojrzała do góry. Chłopak obdarzył ją krótkim spojrzeniem po czym ponownie spojrzał przed siebie. Objął ją szczelniej, kiedy poczuł jak zadrżała w jego ramionach.

Dziewczyna była przerażona tym, że chłopak trzyma ją tak blisko siebie; jeszcze bardziej tym, że jej się to podobało. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że nie poinformowałam o ostatnim rozdziale, ale wyleciało mi to z głowy :( 
Mam nadzieję, że są tutaj osoby, które czytają to ff.
Proszę o KOMENTARZE!