wtorek, 19 maja 2015

Rozdział 11

-Zdobywamy takie doświadczenie w byciu kelnerami, że powinniśmy zatrudnić się w jakiejś restauracji – zaśmiał się Leighton układając przystawki na okrągłej czarnej tacy. Calum tylko skinął głową i uczynił to samo, nie będąc chętnym do prowadzenia jakiejkolwiek konwersacji. Leighton był naprawdę zdziwiony i zaskoczony, ponieważ Calum nigdy nie zachowywał się tak cicho i nie raczył nawet niczego skomentować.
            Calum trzymając tace w dłoni ruszył w tłum ludzi i ze sztucznym uśmiechem proponował gościom różne smakołyki, których on nigdy by nie tknął. Cały czas jednak myślami wracał do koncertu w filharmonii. Minęło sporo czasu od tego wydarzenia, jednak nie mógł wyrzucić go z głowy. Przed oczami cały czas miał obraz smutnego spojrzenia dziewczyny, kiedy kilkakrotnie uraził ją swoimi głupimi komentarzami. Nie mógł się powtrzymać, a tak naprawdę zranił Rose i nie czuł się z tym dobrze. Nie widział się z nią kilka dni i uczucie zmartwienia niestety w nim zaiskrzyło. Zobowiązał się do tego, że pokaże jej lepsze życie; dodatkowo chciał sprawić żeby była bardziej pewna swojego ciała i wyglądu, kiedy teraz prawdopodobne było, że wprawił ją w większe kompleksy.
Westchnął zezłoszczony i postawił wszystko na jedną kartę. Z opróżnioną tacą podszedł do Normana, który stał na końcu wielkiej sali i przełknął głośno ślinę.
-Szukam Rose – powiedział cicho,  na co Norman zmarszczył brwi. Dopiero później skinął głową w geście zrozumienia, o kogo mu chodziło.
-Panienka Rosalia nie czuje się najlepiej i przebywa w swojej sypialni – odpowiedział równie cicho. Calum przygryzł swoją dolną wargę zastanawiając się dłuższą chwilę.
-To jest na piętrze? – zapytał. Norman otworzył szerzej oczy.
-Chłopcze, jeżeli ktokol-
-Czy to jest na piętrze? – powtórzył zirytowany chłopak. Lokaj rozejrzał się wokół po czym skinął głową.
-Dzięki Norman – odpowiedział krótko i szybko przepchnął się przez tłum ludzi. Po drodze zaczepił Leightona i powiedział mu, żeby na chwilę chłopak go zastąpił, po czym z szaleńczo bijącym sercem wbiegł po schodach na piętro. Przez cały czas modlił się, żeby nikt go nie zauważył.
-Ale które to drzwi… - jęknął pod nosem widząc ilość pomieszczeń na piętrze. Ponownie przygryzł swoją wargę i przeczesał palcami włosy. Stwierdził, że los się do niego uśmiecha, kiedy zobaczył jednego z pracowników.
-Przepraszam, które to drzwi do sypialni panienki Rosali? – zapytał gorączkowo, na co pracownik zmarszczył brwi. –Jestem tutaj kelnerem i muszę jej przekazać wiadomość od Normana.
-W takim razie te na końcu korytarza – odpowiedział, a Calum podziękował mu. Podbiegł do drzwi na końcu korytarza i wziął głęboki wdech, po czym nacisnął na klamkę.
W środku była zapalona jedynie mała lampka, która nie dawała zbyt wielkiego oświetlenia tak wielkiego pomieszczenia. Calum zszokowany rozglądał się po wnętrzu, jednak nie w tym celu tutaj przyszedł.
-Rose? – powiedział w przestrzeń zamykając za sobą drzwi. Kiedy nie usłyszał odpowiedzi podszedł do ogromnego łóżka i złapał w dłonie kołdrę. Pociągnął ją w swoją stronę i dopiero wtedy ujrzał dziewczynę.
-Co ty tutaj robisz? – zapytała cicho podnosząc się do pozycji siedzącej. Wyrwała okrycie z rąk Caluma i owinęła się nim szczelnie.
-Chciałem zobaczyć twój pokój – zaśmiał się, jednak chwilę później spoważniał. – Chciałem się dowiedzieć, dlaczego nie ma cię na przyjęciu.
-Jak widzisz, źle się czuję. Byłabym ci wdzięczna, gdybyś mnie zostawił samą –odparła nie obdarzając go spojrzeniem. Nie chciała utrzymywać z nim żadnego kontaktu wzrokowego, więc po prostu spuściła wzrok na swoją kolorową pościel.
-Na pewno wszystko w porządku? – zapytał i usiadł na brzegu łóżka. Ona tylko skinęła głową, na co Calum westchnął. –Jesteś na mnie zła?
-A mam do tego powody?
-Nie.
Przez dłuższą chwilę między Calumem a Rose panowała niezręczna cisza, kiedy chłopak nie wytrzymał i wyciągnął swoją dłoń w stronę twarzy dziewczyny. Złapał w palce jej podbródek i uniósł go lekko do góry.
-Twój chłopak powinien teraz przy tobie być – stwierdził cicho. Rosalia patrzała na niego zszokowana jego gestem. Jej serce biło nieco szybciej, a usta drżały niespokojnie dlatego pospiesznie je zacisnęła.
-Ma dużo pracy, jest na przyjęciu…
-Ja jakoś znalazłem czas, żeby przyjść zobaczyć co z tobą – powiedział Calum. Dopiero później stwierdził, że mógł tego nie mówić. Odchrząknął znacząco i spuścił wzrok. – Między nami jest okej?
Rosalia przez dłuższą chwilę wahała się, jakiej odpowiedzi udzielić chłopakowi. Z jednej strony chciała wykrzyczeć, że oczywiście chce dalej dowiadywać się prawdy o życiu, a z drugiej chciała po prostu wygonić chłopaka z pokoju i już nigdy z niego nie wychodzić.
-Tak. Między nami wszystko jest w porządku.
*
-Normanie mam ogromną prośbę do ciebie – powiedziała dziewczyna wbiegając do pomieszczenia, w którym znajdował się lokaj.
-Co tylko panienka zechce – odparł z uśmiechem.
-Dzisiaj Calum zabiera mnie na koncert i problem w tym, że wrócę w środku nocy. Moi rodzice jak się dowiedzą to mnie zabiją.
-I co ja mam zrobić? – zapytał zszokowany. Wizja wypuszczenia Rosali gdziekolwiek z nieznajomym mu chłopakiem i do tego powrót w środku nocy sprawiał, że jedynie mógłby krzyczeć „nie.”.
-Moi rodzice i tak za bardzo nie interesują się mną, ale w razie czego mógłbyś im powiedzieć, że śpię u koleżanki? Może być Jade, tylko ją tolerują.
Norman wahał się co do tego pomysłu, jednak po chwili zgodził się.
-Dziękuje ci! –krzyknęła po czym przytuliła swojego lokaja i pobiegła do swojej sypialni. Mężczyzna był naprawdę zszokowany zachowaniem dziewczyny, jednak pierwszy raz widział ją tak podekscytowaną na cokolwiek. Dla niego brunetka mogła spotykać się z pracownikiem warsztatu, do czasu kiedy ich znajomość nie zajdzie za daleko. Wtedy będą miały miejsce same problemy.
*
            Rosalia była niesamowicie podekscytowana na dzisiejszy koncert, na który wybiera się z Calumem. Niespokojnie chodziła po swoim pokoju zastanawiając się, co powinna założyć i jak się uczesać. Chłopak powinien być w jej rezydencji lada chwila, a ona nawet nie zaczęła się przygotowywać. Miała szczęście, że jej chłopaka i rodziców chwilowo nie było w rezydencji, więc Calum mógł spokojnie tutaj wejść. Tym bardziej, że Norman osobiście to zaproponował.
-Myśl Rosalio, myśl…- powiedziała pod nosem i otworzyła swoją ogromną szafę. Problem w tym, że nie miała nic co byłoby odpowiednie na dzisiejszą noc. Przymknęła oczy i zatrzasnęła drzwi. Złapała się za głowę i podeszła do parapetu. Oparła na nim swoje dłonie i wpatrywała się w ogród, do czasu kiedy zobaczyła Caluma. Jęknęła cicho, ponieważ już wiedziała, że chłopak nie będzie zadowolony z faktu, że Rose nie jest jeszcze gotowa. Dziewczyna usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach. Była zła na siebie ponieważ czuła, że znowu zawiodła. W dodatku nie chciała, żeby Calum ponownie ją uraził swoją opinią na jej temat.
-Cześć Rose, jesteś gotowa? – usłyszała głos chłopaka, który przekroczył próg jej pokoju. –Nie jesteś.
Brunetka uniosła na niego swoje spojrzenie i otworzyła nieco szerzej usta. Chłopak ubrany był w czarne opinające jego nogi rurki, czarną podkoszulkę na ramiączkach, na którą zarzuconą miał czerwoną koszulę w czarną kratkę z krótkimi rękawami. Rose zafascynowana jego wyglądem posłała mu speszone spojrzenie, zawieszając tylko przez ułamek sekundy wzrok na jego idealnie ułożonych włosach.
-Dlaczego nie jesteś gotowa? – zapytał nieco sfrustrowany.
-Nie mam się w co ubrać – powiedziała cicho. Calum patrzał na nią przez kilka sekund, po czym przyłożył dłoń do swojego czoła w celu uspokojenia się.
-Okej, nie martw się. Zaraz coś wymyślimy – stwierdził i otworzył ogromną szafę. Przewrócił oczami i po chwili zamknął ją. – Tutaj nic raczej nie znajdziemy. Masz gdzieś jeszcze ubrania? Jakiekolwiek?
-Kiedyś moja kuzynka zostawiła tutaj swoje ubrania, ale nie wiem czy będą się nadawały…
-Pokaż, bo nie mamy czasu.
Rosalia niepewnie popatrzała na niego, po czym podeszła do szafy i ponownie ją otworzyła. Z jej dna podniosła niewielką reklamówkę i podała ją chłopakowi. Calum wyciągnął odzież z siatki i popatrzał na nią, po czym na jego twarzy zagościł niewielki uśmiech.
-Jestem ciekaw, jak będziesz w tym wyglądała. Idź się w to przebierz.
Rose nieco zdenerwowana przyjęła od niego ubrania po czym poszła do swojej łazienki.
W tym czasie Calum stał z założonymi rękoma i niespokojnie wystukiwał stopą rytm jednej z piosenek, której słuchał przed przyjazdem tutaj. Rozglądał się po ogromnej sypialni i stwierdził, że jest ona większa niż całe jego mieszkanie. Z niecierpliwością wyczekiwał Rosali, która poszła się przebrać. Miał nadzieję, że owe ubrania będą odpowiednie, ponieważ dziewczyna nie miała nic innego i to była ich ostatnia szansa.
Kiedy Calum usłyszał dźwięk otwieranych drzwi łazienki podniósł swoje spojrzenie i zobaczył speszoną dziewczynę. Westchnął cicho i podszedł do niej.
-W sumie nie wyglądasz źle –zaczął obracając nią wokół jej własnej osi, chcąc zobaczyć w pełni jak się prezentuje. –Jak się czujesz w tych czarnych rurkach?
-Nie wiem. Dziwnie. Są strasznie opięte… -powiedziała cicho.
-Twoje nogi wyglądają w nich serio dobrze –stwierdził, na co Rose podniosła na niego swoje spojrzenie. Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy, jednak starała się go zamaskować. –Tylko ta koszula jest chyba ciut za duża.
Rosalia popatrzała na swoje odbicie w lustrze i przygładziła dłonią jasnoróżową koszulę w białą kratkę. Westchnęła cicho i ponownie spuściła wzrok.
-Twoja kuzynka będzie chciała to z powrotem? – zapytał Calum sięgając po nożyczki, które leżały na stole.
-Nie, ale co masz zamiar zrobić? – zapytała wystraszona, kiedy Calum ukucnął przed nią. Posłał jej uśmiech, po czym złapał za materiał rurek.
-Trochę je ulepszymy –powiedział i przeciął nożyczkami materiał. Dziewczyna pisnęła cicho, kiedy zimne ostrze dotknęło jej skóry. –Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy.
Calum kilka razy powtórzył czynność zaopatrując Rose w modne dziury w spodniach. Idealnie opinały one jej zgrabne nogi, więc Calum naprawdę twierdził, że dziewczyna wygląda dobrze.
-Mamy jeszcze tylko problem z koszulą…-westchnął cicho po czym podniósł się. Stanął blisko dziewczyny, tak że sama Rosalia najchętniej odsunęłaby się od niego. Calum spojrzał w dół i uśmiechnął się do niej. Swoimi dużymi dłońmi złapał u dołu materiał koszuli, po czym rozpiął ostatni guzik. Rose otworzyła tylko szerzej oczy, kiedy chłopak uczynił to samo z dwoma guzikami wyżej.
-Co ty robisz? – zapytała drżącym głosem. Calum nic nie odpowiedział tylko złapał dwa różne końce koszuli i sprawnie zawiązał je w supeł tuż nad pępkiem Rose. Dziewczyna omal nie zakrztusiła się powietrzem, kiedy jego palce spotkały się z jej nagą skórą brzucha.
Calum odsunął się od Rose i położył dłonie na jej ramionach przyglądając jej się uważnie. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, za to sama zainteresowana nie była zbyt zadowolona.
-Jak się czujesz? – zapytał spoglądając na jej twarz.
-Źle?
-Dlaczego?
-Bo mam odkryty brzuch! W moich spodniach są dziury!– powiedziała głośniej. –Nikt nie może mnie tak zobaczyć, co sobie o mnie ludzie pomyślą?
-Spokojnie, idziesz na koncert rockowy, a nie do opery. Wyobraź sobie, że dziewczyny w twoim wieku chodzą tak ubrane. To normalne, nikt nawet nie zwróci na ciebie uwagi.
Rosalia niespokojnie przygryzła swoją wargę i przejrzała się w lustrze. Nie była pewna czy wygląda wystarczająco dobrze z odkrytym brzuchem i w podartych spodniach.
-Tak na marginesie masz zarys mięśni na brzuchu – stwierdził Calum, na co ona obdarzyła go nerwowym spojrzeniem. –Ćwiczyłaś?
-Kiedyś tak. Na pewno mogę tak wyjść? – zapytała odwracając się w stronę chłopaka. Ten zlustrował ją wzrokiem i skinął głową.
-Wyglądasz seksownie, Rose – stwierdził, a serce dziewczyny zabiło kilkanaście razy szybciej.
*
            Głośna muzyka, piski i krzyki wszystkich ludzi sprawiały tylko, że Rosalia bała się, że straci słuch. Nie chciała narzekać, bo nie chciała wyjść na nudną przy Calumie, dlatego posłusznie stała obok niego. Ludzie tańczyli, skakali, a ona modliła się, żeby nikt jej przypadkiem nie zgniótł. Rose spojrzała nieco wystraszona na Caluma i robiła wszystko, żeby nie zatkać uszu dłońmi. Chłopak za to bawił się doskonale, co rusz śpiewając pod nosem teksty aktualnie granych piosenek i uśmiechał się szeroko. Kiedy zobaczył, że Rose go obserwuje posłał jej zdziwione spojrzenie.
-Dobrze się czujesz? – zapytał, a ona tylko pokiwała głową. –Wyglądasz jakbyś miała zemdleć.
-Wszystko w porządku! –krzyknęła tak żeby ją usłyszał. Chłopak pochylił się w jej stronę chcąc by idealnie go usłyszała i odezwał się ponownie.
-Rose, wystarczy że dasz się ponieść emocjom. Krzycz ile chcesz, skacz jak najwyżej i baw się. Wyzbądź się wszystkich emocji, które w sobie kumulujesz. Tych złych i dobrych, a zobaczysz, że jutro poczujesz się jak nowo narodzona.
Rosalia przez kilka minut przetwarzała w głowie słowa chłopaka, po czym stwierdziła że przystosuje się do jego zaleceń. Chwilę później sama zaczęła piszczeć, krzyczeć, skakać i faktycznie czuła się lepiej. Później nawet nie zauważyła, jak na jej twarzy zagościł uśmiech. Czuła się lepiej niż kiedykolwiek, czuła się wolna.
Calum uważnie obserwował dziewczynę i uśmiechnął się, kiedy zobaczył jak zaczęła się bawić. Cieszył się, że spróbowała ona chociaż przystosować się do jego rad i w dodatku była szczęśliwa. Chłopak nigdy nie pomyślałby, że brunetka będzie tak wesoła i pełna energii. Fascynował go jej widok właśnie w takiej odsłonie.
            Koncert trwał, ludzie bawili się, a Calum z radością wsłuchiwał się w każdy dźwięk wydobywający się z gitary elektrycznej. Po chwili jednak przypomniał sobie, że nie przyszedł tutaj sam. Nerwowo rozglądnął się wokół i na szczęście zobaczył Rose. Odetchnął głęboko i skierował wzrok ku niebu. Mało brakowało, a dostałby zawału serca. Rose jednak znajdowała się nieco dalej niż wcześniej, dlatego brunet musiał przepychać się miedzy niezadowolonymi ludźmi, żeby dotrzeć do brunetki. Rose zaprzestała swojego skakania, kiedy Calum wsunął dłoń do tylnej kieszeni jej spodni. Zszokowana uniosła głowę do góry i odgarnęła palcami swoje rozpuszczone włosy.
-Co ty robisz? – zapytała zdenerwowana, na co chłopak uśmiechnął się tylko.
-Omal nie dostałem zawału, kiedy nie było cię obok. Muszę cię pilnować –stwierdził i spojrzał z powrotem na scenę. Rose spuściła wzrok i uśmiechnęła się delikatnie, bo z tego co powiedział Calum wywnioskowała, że chłopak martwił się o nią.
Brunet starał się jak mógł, ale nie potrafił już się skupić na koncercie. Cały czas obserwował uśmiechniętą dziewczynę, która zdawała się w ogóle nie zwracać na niego uwagi. Nie wiedział tak naprawdę dlaczego to robił. Nieznana siła po prostu cały czas kierowała jego wzrok na nią. Calum zdenerwowanym spojrzeniem obdarzył chłopaka, który stał obok dziewczyny i perfidnie lustrował ją wzrokiem. Zmarszczył brwi, kiedy wskazał on swoim kolegom na Rose. Brunet zacisnął mocniej usta i pociągnął dziewczynę gwałtownie przed siebie.
-Co ty robisz? – zapytała wystraszona Rosalia. –Mogłam się wywrócić.
-Przecież cię trzymam – odparł niewinnie i objął ją rękoma w pasie. Dłonie splótł na jej brzuchu i przyciągnął mocniej do siebie, a podbródek położył na jej głowie,  starając się ponownie skupić uwagę na koncercie.
Rose niespokojnie wodziła wzrokiem po tłumie ludzi zastanawiając się, co się tak naprawdę dzieję. Nie mogła skupić się na niczym innym niż na dłoniach Caluma spoczywających na jej odkrytym brzuchu. Niepewnie ułożyła swoje dłonie na jego i spojrzała do góry. Chłopak obdarzył ją krótkim spojrzeniem po czym ponownie spojrzał przed siebie. Objął ją szczelniej, kiedy poczuł jak zadrżała w jego ramionach.

Dziewczyna była przerażona tym, że chłopak trzyma ją tak blisko siebie; jeszcze bardziej tym, że jej się to podobało. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że nie poinformowałam o ostatnim rozdziale, ale wyleciało mi to z głowy :( 
Mam nadzieję, że są tutaj osoby, które czytają to ff.
Proszę o KOMENTARZE!

1 komentarz:

  1. Rzeczywiscie super rozdzial >>> stal sie moim ulubionym <3

    OdpowiedzUsuń