niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 10

Słońce świeciło dosyć intensywnie, jednak Calum wraz ze swoim dziadkiem schronił się pod rozłożystymi gałęziami drzew w parku. Siedzieli we dwójkę naprzeciw siebie, a na prowizorycznym stoliku z cementu spoczywały szachy. Calum lubił grać ze swoim dziadkiem, chociaż nie był w tę grę tak dobry, jak jego opiekun. Czasem jednak udawało mu się nazwać siebie zwycięzcom. 
-Korzystając z okazji, że poświęciłeś mi trochę uwagi zapytam; Gdzie się podziewasz, kiedy cię nie ma? – zapytał dziadek chłopaka. Calum podniósł na niego swoje spojrzenie i zawstydził się lekko.
-Przepraszam dziadku, że cię zaniedbuje – powiedział cicho.
-Nie, to nie o to chodzi. Ja się naprawdę cieszę, że wychodzisz ze znajomymi – uśmiechnął się do bruneta, który teraz również się nieco ożywił. –Po prostu jestem ciekaw, gdzie tak znikasz.
-Wyświadczam komuś przysługę –powiedział wymijająco.
-Komu?
-Koleżance.
-A jaka to przysługa? – zapytał Ernest marszcząc przy tym brwi. Calum zaśmiał się.
-Po prostu… No dobrze, powiem – odparł i poprawił się na swoim miejscu. –Ta dziewczyna chce być szczęśliwa i chce zmienić swoje życie. To córka właściciela warsztatu –powiedział i czekał na reakcje dziadka, jednak on tylko skinął głową z delikatnym uśmiechem. –Ma naprawdę okropne życie; żyje pod strasznym rygorem, rodzice jej wciąż rozkazują… – warknął, jednak po chwili uspokoił się nieco.
-I w jaki sposób pomagasz jej?
-Szczerze mówiąc to sama rozmowa ją uszczęśliwia –stwierdził Calum zastanawiając się nad tym przez dłuższą chwilę. Ilekroć chłopak przychodził do niej, a w ostatnim czasie naprawdę wiele razy, to zazwyczaj tylko rozmawiali, jednak Rose dużo się uśmiechała. Śmiała się z mało śmiesznych żartów Caluma, zdarzyło jej się wyrazić własną opinię na jakiś temat, a co najważniejsze zwierzała mu się. Calum cieszył się z tego, jednak za każdym razem było mu szkoda dziewczyny.
-Masz coś jeszcze w zanadrzu?
-Tak – odpowiedział chłopak potrząsając prawie niezauważalnie głową.- Niedługo zabieram ją na koncert, może zorganizuje nam parę wypadów tu i ówdzie…
-Zależy ci na niej?
-Nie –odparł szczerze Calum. –To tylko znajoma, więc nie ma co się martwić. A z resztą ja nie mam czasu na związki.
-Dlaczego to robisz? –zapytał przesuwając jednym z pionków.-  Szach Mat.
Calum westchnął cicho i opuścił głowę.
-Znowu przegrałem – jęknął.
-Odpowiedz na moje pytanie  – ponaglił go Ernest.
-Robię to… Robię to b-bo chce… Każdy zasługuje na odrobine szczęścia. Miło jest widzieć, no wiesz… Uśmiech drugiej osoby? Nie wiem, po prostu ona ma dziewiętnaście lat, a nic nie wie o życiu. To ją przytłacza, więc sprawie, że będzie z niego zadowolona.
-W takim razie powodzenia – dziadek Ernest uśmiechnął się do swojego wnuka. Był zadowolony z tego, że w końcu zaczął on spędzać czas z kimś w swoim wieku. Martwił się, że Calum zaniedbuje swoje życie towarzyskie właśnie przez schorowanego dziadka, dlatego wiadomość, którą przed chwilą otrzymał przysporzyła mu wiele radości. Tym bardziej, że chodziło o dziewczynę. Ernest wiedział, że Calum nie lubi angażować się w związki, jednak miał nadzieję, że z ową dziewczyną będzie miało miejsce coś poważniejszego. Bardzo chciałby, żeby jego wnuk miał kolejną ważną osobę w swoim życiu, jako że nie ma on żadnej rodziny poza właśnie nim. Nie wiedział jednak, że Rosalia ma chłopaka, z którym musi być i gdyby dowiedział się on, że dziewczyna choćby widuje się z Calumem zniszczyłby chłopaka w ten czy inny sposób.
*
            Calum ubrany w swój stary garnitur zniecierpliwiony czekał pod rezydencją państwa Bloom. Co rusz rozglądał się na boki mając nadzieję, że nikt nieproszony go nie zauważy. Wtedy miałby naprawdę duży problem, jako że nie jest mile widziany w tym miejscu, kiedy nie pracuję. Na dworze panował zmrok, temperatura nie była zbyt wysoka, a Calum zastanawiał się tylko, dlaczego Rose kazała mu tutaj dzisiaj przyjść. Wiedział, że jest to związane z jej pomysłem na zabranie go dokądś, jednak nie miał pojęcia co miała na myśli.
Kiedy co rusz zerkał na swój zegarek w telefonie i nerwowo poprawiał swoje włosy zobaczył wyjeżdżającą limuzynę z posesji Rosali. Zaklął siarczyście i odwrócił się mając wielką nadzieję, że nikt go nie zauważy. Po chwili jednak usłyszał, jak ktoś wykrzykuje jego imię. Z neutralnym spojrzeniem odwrócił się w stronę pojazdu po czym odetchnął głośno, kiedy zobaczył w oknie Rose.
-Wystraszyłaś mnie jak cholera – powiedział podchodząc do niej. Ona uśmiechnęła się tylko i otworzyła mu drzwi. Chłopak niepewnie zajął miejsce w środku i westchnął cicho. Zapiął pas i rozglądnął się po wnętrzu. Pokiwał z uznaniem głową i obdarzył swoim spojrzeniem dziewczynę, siedzącą naprzeciwko niego.
-Wyglądasz ładnie – powiedziała cicho, kiedy zlustrowała chłopaka wzrokiem. Mogłaby powiedzieć więcej, jednak nie chciała wyrażać swojej opinii na głos.
-Dzięki – odparł Calum poprawiając swój garnitur. –Ostatni raz miałem ten garnitur na pogrzebie.
Rosalia zmarszczyła brwi w niezrozumieniu. Spuściła swoje spojrzenie, jednak po chwili ponownie skierowała wzrok na Caluma, który zawzięcie obserwował widok za szybą.
-Jakim pogrzebie? –zapytała niepewnie. Chłopak obdarzył ją znudzonym wzrokiem po czym ponownie spojrzał za okno.
-Moich rodziców – powiedział cicho. Rose otworzyła szerzej oczy i usta chcąc coś powiedzieć, jednak nie wiedziała co. Była niesamowicie smutna i zdruzgotana, ponieważ nigdy nie znała żadnej osoby, która straciła kogoś bliskiego.
-Calum je-
-Nie chce rozmawiać na ten temat – powiedział ostro, a Rose skinęła tylko głową. Calum spuścił wzrok na swoje dłonie i zaczął bić się z myślami. Dopiero po chwili zrozumiał, że mógł nie reagować aż tak gwałtownie. Nie lubił o tym rozmawiać, dlatego był strasznie drażliwy jeżeli chodzi o temat jego rodziców.
-Nie powiesz mi, że ładnie wyglądam? – zapytała Rose unosząc jedną brew do góry. Calum spojrzał na nią i zlustrował jej ciało wzrokiem.
-A co jeżeli tak nie uważam? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Rosalia z nieukrywanym smutkiem spojrzała w jego oczy i opuściła głowę chcąc opanować się cisnące do oczu łzy. Sprawnym gestem poprawiła swojego długiego warkocza i nie odezwała się już ani słowem.
Calum przewrócił oczami i również zamilkł, ponieważ sam nie wiedział czemu powiedział właśnie te słowa. Według niego Rosalia nie wyglądała atrakcyjnie ani pięknie, jednak nie mógł się zdobyć, żeby powiedzieć o jej wyglądzie choć jedno dobre słowo.
Reszta drogi przebiegała w całkowitej ciszy, zagłuszana jedynie odgłosami pojazdów mijających limuzynę i okazjonalnych klaksonów. Kiedy Norman zatrzymał pojazd przed budynkiem, Rose z gracją go opuściła, a zaraz po niej uczynił to Calum. Stanął obok elegancko ubranej dziewczyny i poprawił swoją marynarkę.
-Gdzie jesteśmy? – zapytał. Rose spojrzała na niego starając się nie okazywać smutku, który kilka minut wcześniej spowodował chłopak.
-W filharmonii –odpowiedziała i ruszyła stromymi, szerokimi schodami do wejścia. Calum jęknął cicho i włożył ręce do kieszeni czarnych spodni. Rozglądnął się wokół, żeby zobaczyć elegancko ubranych mężczyzn i wykwintnie odziane kobiety. Westchnął zrezygnowany i dołączył do dziewczyny po czym spojrzał na nią.
-Wyciągnij ręce z kieszeni – powiedziała cicho, a chłopak obrażony uczynił to. Przekroczyli próg ogromnego budynku, po czym dziewczyna od razu poprowadziła bruneta do odpowiedniej sali, a później do ich miejsc. Calum usiadł na fotelu niemal od razu wyciągając swój telefon. Rose zajęła miejsce obok niego i wyrwała komórkę z jego dłoni. Chłopak zszokowany spojrzał na nią, jednak dziewczyna była bardziej zdziwiona niż on.
-Uczysz się –uśmiechnął się do niej kiwając głową z uznaniem. Rosalia zarumieniła się delikatnie i odwróciła od niego wzrok. Calum zaśmiał się tylko i spojrzał na scenę. Po chwili cały koncert zaczął się. Chłopak był ciekawy, jak wszystko będzie wyglądało, jednak po zaledwie piętnastu minutach wpatrywał się w osoby śpiewające i grające na instrumentach z nieukrywanym znudzeniem. Oparł łokieć na podłokietniku, a na dłoni głowę. Spojrzał na Rose, która była co najmniej zafascynowana całym przedsięwzięciem. Obserwował ją uważnie przez kilkanaście minut po czym na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech. Problem w tym, że nie potrafił tego racjonalnie wytłumaczyć .
-Nie zasypiaj – warknęła cicho Rosalia, kiedy po kilkunastu minutach zobaczyła jak Calum siedzi zapadnięty w fotelu, a jego oczy są zamknięte. Szturchnęła go w kolana, na co on od razu otworzył swe oczy. Rozglądnął się wokół i westchnął ciężko ponieważ miał nadzieję, że obudzi się w innym miejscu niż filharmonia.
Kiedy koncert orkiestry się skończył wszyscy ludzie zaczęli na stojąco bić brawa. Calum również wstał z miejsca i przeciągnął się, co Rosalia skwitowała zezłoszczonym spojrzeniem. Chłopak zaśmiał się cicho i skierował się tuż za nią do wyjścia.
-I jak ci się podobało? – zapytała kiedy oboje czekali na limuzynę. Calum miał włożone dłonie do kieszeni i kopał jeden z kamyków leżących na chodniku.
-Następnym razem będę wiedział, gdzie nie chodzić. Dzięki za dostarczenie wiedzy – powiedział uśmiechając się sztucznie w stronę dziewczyny. Chwilowy uśmiech, który zawitał na jej twarzy tuż po wyjściu momentalnie zniknął z jej twarzy, a jej serce rozpadło się na kilka drobnych części.
*
Rose leżała w swoim łóżku szczelnie okryta kołdrą. Przytulała do siebie poduszkę i wpatrywała się w przestrzeń, która była oświetlona dzięki wpadającemu blasku księżyca. Co chwila zaciskała mocniej powieki starając się powstrzymać łzy. Była załamana. Nienawidziła swojego życia i coraz bardziej nie cierpiała siebie. Kiedy przypominała sobie wszystkie słowa, które Calum powiedział w jej stronę dzisiejszego dnia jej serce zapadało się w oceanie smutku. Za wszelką cenę chciała zmienić swoje życie; chciała je pokochać i pokochać siebie. Tym czasem brunet sprawia, że czuje się ona jeszcze gorzej niż wcześniej. Nie czuje się ona atrakcyjna ani ładna. Chłopak jeszcze ani razu nie powiedział nic miłego na temat jej wyglądu, jedynie go krytykował. To sprawiało, że jej samoocena była bliska zera. Chciała wyglądać dla Caluma dobrze i intrygująco jednak wiedziała, że nigdy nie dorówna wszystkim dziewczynom, z którymi chłopak spotyka się w klubach. Doskonale pamięta go z tej feralnej imprezy i pamięta, kiedy spacerował z długowłosą blondynką po brzegu plaży podczas zachodu słońca. To wszystko sprawiało jej okropny ból, jednak najgorsze jest to, że nie wiedziała dlaczego.

Rosalia nie powstrzymywała już płaczu, kiedy nurtujące ją myśli nie dawały jej spokoju. Zastanawiała się jednak, czy właśnie w tym momencie się poddaje. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za to, że rozdział nie pojawił się w środę, ale nie miałam internetu (uroki mieszkania na wsi ;/) W każdym bądź razie, rozdziały będą pojawiały się zawsze w okolicach weekendu, bo niestety nie jestem w stanie się wyrobić. Mam zbyt dużo nauki...
Kolejny rozdział pojawi się 19 maja, bo w przyszły weekend będę w Berlinie : ) 
Bardzo prosze o komentarze, jeżeli to czytacie. Szanujcie moją pracę.
p.s następny rozdział jest jednym z moich ulubionych ;)

1 komentarz: