Słońce świeciło
dosyć intensywnie, jednak Calum wraz ze swoim dziadkiem schronił się pod
rozłożystymi gałęziami drzew w parku. Siedzieli we dwójkę naprzeciw siebie, a
na prowizorycznym stoliku z cementu spoczywały szachy. Calum lubił grać ze
swoim dziadkiem, chociaż nie był w tę grę tak dobry, jak jego opiekun. Czasem
jednak udawało mu się nazwać siebie zwycięzcom.
-Korzystając
z okazji, że poświęciłeś mi trochę uwagi zapytam; Gdzie się podziewasz, kiedy
cię nie ma? – zapytał dziadek chłopaka. Calum podniósł na niego swoje
spojrzenie i zawstydził się lekko.
-Przepraszam
dziadku, że cię zaniedbuje – powiedział cicho.
-Nie, to
nie o to chodzi. Ja się naprawdę cieszę, że wychodzisz ze znajomymi –
uśmiechnął się do bruneta, który teraz również się nieco ożywił. –Po prostu
jestem ciekaw, gdzie tak znikasz.
-Wyświadczam
komuś przysługę –powiedział wymijająco.
-Komu?
-Koleżance.
-A jaka to
przysługa? – zapytał Ernest marszcząc przy tym brwi. Calum zaśmiał się.
-Po prostu…
No dobrze, powiem – odparł i poprawił się na swoim miejscu. –Ta dziewczyna chce
być szczęśliwa i chce zmienić swoje życie. To córka właściciela warsztatu
–powiedział i czekał na reakcje dziadka, jednak on tylko skinął głową z
delikatnym uśmiechem. –Ma naprawdę okropne życie; żyje pod strasznym rygorem,
rodzice jej wciąż rozkazują… – warknął, jednak po chwili uspokoił się nieco.
-I w jaki
sposób pomagasz jej?
-Szczerze
mówiąc to sama rozmowa ją uszczęśliwia –stwierdził Calum zastanawiając się nad
tym przez dłuższą chwilę. Ilekroć chłopak przychodził do niej, a w ostatnim
czasie naprawdę wiele razy, to zazwyczaj tylko rozmawiali, jednak Rose dużo się
uśmiechała. Śmiała się z mało śmiesznych żartów Caluma, zdarzyło jej się
wyrazić własną opinię na jakiś temat, a co najważniejsze zwierzała mu się.
Calum cieszył się z tego, jednak za każdym razem było mu szkoda dziewczyny.
-Masz coś
jeszcze w zanadrzu?
-Tak –
odpowiedział chłopak potrząsając prawie niezauważalnie głową.- Niedługo
zabieram ją na koncert, może zorganizuje nam parę wypadów tu i ówdzie…
-Zależy ci
na niej?
-Nie –odparł
szczerze Calum. –To tylko znajoma, więc nie ma co się martwić. A z resztą ja
nie mam czasu na związki.
-Dlaczego
to robisz? –zapytał przesuwając jednym z pionków.- Szach Mat.
Calum westchnął
cicho i opuścił głowę.
-Znowu
przegrałem – jęknął.
-Odpowiedz
na moje pytanie – ponaglił go Ernest.
-Robię to…
Robię to b-bo chce… Każdy zasługuje na odrobine szczęścia. Miło jest widzieć,
no wiesz… Uśmiech drugiej osoby? Nie wiem, po prostu ona ma dziewiętnaście lat,
a nic nie wie o życiu. To ją przytłacza, więc sprawie, że będzie z niego
zadowolona.
-W takim
razie powodzenia – dziadek Ernest uśmiechnął się do swojego wnuka. Był
zadowolony z tego, że w końcu zaczął on spędzać czas z kimś w swoim wieku.
Martwił się, że Calum zaniedbuje swoje życie towarzyskie właśnie przez schorowanego
dziadka, dlatego wiadomość, którą przed chwilą otrzymał przysporzyła mu wiele
radości. Tym bardziej, że chodziło o dziewczynę. Ernest wiedział, że Calum nie
lubi angażować się w związki, jednak miał nadzieję, że z ową dziewczyną będzie
miało miejsce coś poważniejszego. Bardzo chciałby, żeby jego wnuk miał kolejną
ważną osobę w swoim życiu, jako że nie ma on żadnej rodziny poza właśnie nim.
Nie wiedział jednak, że Rosalia ma chłopaka, z którym musi być i gdyby
dowiedział się on, że dziewczyna choćby widuje się z Calumem zniszczyłby
chłopaka w ten czy inny sposób.
*
Calum ubrany w swój stary garnitur
zniecierpliwiony czekał pod rezydencją państwa Bloom. Co rusz rozglądał się na
boki mając nadzieję, że nikt nieproszony go nie zauważy. Wtedy miałby naprawdę
duży problem, jako że nie jest mile widziany w tym miejscu, kiedy nie pracuję.
Na dworze panował zmrok, temperatura nie była zbyt wysoka, a Calum zastanawiał
się tylko, dlaczego Rose kazała mu tutaj dzisiaj przyjść. Wiedział, że jest to
związane z jej pomysłem na zabranie go dokądś, jednak nie miał pojęcia co miała
na myśli.
Kiedy co rusz
zerkał na swój zegarek w telefonie i nerwowo poprawiał swoje włosy zobaczył
wyjeżdżającą limuzynę z posesji Rosali. Zaklął siarczyście i odwrócił się mając
wielką nadzieję, że nikt go nie zauważy. Po chwili jednak usłyszał, jak ktoś
wykrzykuje jego imię. Z neutralnym spojrzeniem odwrócił się w stronę pojazdu po
czym odetchnął głośno, kiedy zobaczył w oknie Rose.
-Wystraszyłaś
mnie jak cholera – powiedział podchodząc do niej. Ona uśmiechnęła się tylko i
otworzyła mu drzwi. Chłopak niepewnie zajął miejsce w środku i westchnął cicho.
Zapiął pas i rozglądnął się po wnętrzu. Pokiwał z uznaniem głową i obdarzył
swoim spojrzeniem dziewczynę, siedzącą naprzeciwko niego.
-Wyglądasz
ładnie – powiedziała cicho, kiedy zlustrowała chłopaka wzrokiem. Mogłaby
powiedzieć więcej, jednak nie chciała wyrażać swojej opinii na głos.
-Dzięki –
odparł Calum poprawiając swój garnitur. –Ostatni raz miałem ten garnitur na
pogrzebie.
Rosalia
zmarszczyła brwi w niezrozumieniu. Spuściła swoje spojrzenie, jednak po chwili
ponownie skierowała wzrok na Caluma, który zawzięcie obserwował widok za szybą.
-Jakim
pogrzebie? –zapytała niepewnie. Chłopak obdarzył ją znudzonym wzrokiem po czym
ponownie spojrzał za okno.
-Moich
rodziców – powiedział cicho. Rose otworzyła szerzej oczy i usta chcąc coś
powiedzieć, jednak nie wiedziała co. Była niesamowicie smutna i zdruzgotana,
ponieważ nigdy nie znała żadnej osoby, która straciła kogoś bliskiego.
-Calum je-
-Nie chce
rozmawiać na ten temat – powiedział ostro, a Rose skinęła tylko głową. Calum
spuścił wzrok na swoje dłonie i zaczął bić się z myślami. Dopiero po chwili
zrozumiał, że mógł nie reagować aż tak gwałtownie. Nie lubił o tym rozmawiać,
dlatego był strasznie drażliwy jeżeli chodzi o temat jego rodziców.
-Nie
powiesz mi, że ładnie wyglądam? – zapytała Rose unosząc jedną brew do góry.
Calum spojrzał na nią i zlustrował jej ciało wzrokiem.
-A co jeżeli
tak nie uważam? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Rosalia z nieukrywanym
smutkiem spojrzała w jego oczy i opuściła głowę chcąc opanować się cisnące do
oczu łzy. Sprawnym gestem poprawiła swojego długiego warkocza i nie odezwała
się już ani słowem.
Calum przewrócił
oczami i również zamilkł, ponieważ sam nie wiedział czemu powiedział właśnie te
słowa. Według niego Rosalia nie wyglądała atrakcyjnie ani pięknie, jednak nie
mógł się zdobyć, żeby powiedzieć o jej wyglądzie choć jedno dobre słowo.
Reszta drogi
przebiegała w całkowitej ciszy, zagłuszana jedynie odgłosami pojazdów
mijających limuzynę i okazjonalnych klaksonów. Kiedy Norman zatrzymał pojazd
przed budynkiem, Rose z gracją go opuściła, a zaraz po niej uczynił to Calum.
Stanął obok elegancko ubranej dziewczyny i poprawił swoją marynarkę.
-Gdzie jesteśmy?
– zapytał. Rose spojrzała na niego starając się nie okazywać smutku, który
kilka minut wcześniej spowodował chłopak.
-W
filharmonii –odpowiedziała i ruszyła stromymi, szerokimi schodami do wejścia.
Calum jęknął cicho i włożył ręce do kieszeni czarnych spodni. Rozglądnął się
wokół, żeby zobaczyć elegancko ubranych mężczyzn i wykwintnie odziane kobiety.
Westchnął zrezygnowany i dołączył do dziewczyny po czym spojrzał na nią.
-Wyciągnij
ręce z kieszeni – powiedziała cicho, a chłopak obrażony uczynił to.
Przekroczyli próg ogromnego budynku, po czym dziewczyna od razu poprowadziła
bruneta do odpowiedniej sali, a później do ich miejsc. Calum usiadł na fotelu
niemal od razu wyciągając swój telefon. Rose zajęła miejsce obok niego i
wyrwała komórkę z jego dłoni. Chłopak zszokowany spojrzał na nią, jednak
dziewczyna była bardziej zdziwiona niż on.
-Uczysz się
–uśmiechnął się do niej kiwając głową z uznaniem. Rosalia zarumieniła się
delikatnie i odwróciła od niego wzrok. Calum zaśmiał się tylko i spojrzał na scenę.
Po chwili cały koncert zaczął się. Chłopak był ciekawy, jak wszystko będzie
wyglądało, jednak po zaledwie piętnastu minutach wpatrywał się w osoby
śpiewające i grające na instrumentach z nieukrywanym znudzeniem. Oparł łokieć
na podłokietniku, a na dłoni głowę. Spojrzał na Rose, która była co najmniej
zafascynowana całym przedsięwzięciem. Obserwował ją uważnie przez kilkanaście
minut po czym na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech. Problem w tym, że nie
potrafił tego racjonalnie wytłumaczyć .
-Nie zasypiaj
– warknęła cicho Rosalia, kiedy po kilkunastu minutach zobaczyła jak Calum
siedzi zapadnięty w fotelu, a jego oczy są zamknięte. Szturchnęła go w kolana,
na co on od razu otworzył swe oczy. Rozglądnął się wokół i westchnął ciężko
ponieważ miał nadzieję, że obudzi się w innym miejscu niż filharmonia.
Kiedy koncert
orkiestry się skończył wszyscy ludzie zaczęli na stojąco bić brawa. Calum
również wstał z miejsca i przeciągnął się, co Rosalia skwitowała zezłoszczonym
spojrzeniem. Chłopak zaśmiał się cicho i skierował się tuż za nią do wyjścia.
-I jak ci
się podobało? – zapytała kiedy oboje czekali na limuzynę. Calum miał włożone
dłonie do kieszeni i kopał jeden z kamyków leżących na chodniku.
-Następnym
razem będę wiedział, gdzie nie chodzić. Dzięki za dostarczenie wiedzy –
powiedział uśmiechając się sztucznie w stronę dziewczyny. Chwilowy uśmiech,
który zawitał na jej twarzy tuż po wyjściu momentalnie zniknął z jej twarzy, a
jej serce rozpadło się na kilka drobnych części.
*
Rose leżała
w swoim łóżku szczelnie okryta kołdrą. Przytulała do siebie poduszkę i
wpatrywała się w przestrzeń, która była oświetlona dzięki wpadającemu blasku
księżyca. Co chwila zaciskała mocniej powieki starając się powstrzymać łzy.
Była załamana. Nienawidziła swojego życia i coraz bardziej nie cierpiała
siebie. Kiedy przypominała sobie wszystkie słowa, które Calum powiedział w jej
stronę dzisiejszego dnia jej serce zapadało się w oceanie smutku. Za wszelką
cenę chciała zmienić swoje życie; chciała je pokochać i pokochać siebie. Tym
czasem brunet sprawia, że czuje się ona jeszcze gorzej niż wcześniej. Nie czuje
się ona atrakcyjna ani ładna. Chłopak jeszcze ani razu nie powiedział nic
miłego na temat jej wyglądu, jedynie go krytykował. To sprawiało, że jej
samoocena była bliska zera. Chciała wyglądać dla Caluma dobrze i intrygująco
jednak wiedziała, że nigdy nie dorówna wszystkim dziewczynom, z którymi chłopak
spotyka się w klubach. Doskonale pamięta go z tej feralnej imprezy i pamięta,
kiedy spacerował z długowłosą blondynką po brzegu plaży podczas zachodu słońca.
To wszystko sprawiało jej okropny ból, jednak najgorsze jest to, że nie
wiedziała dlaczego.
Rosalia nie
powstrzymywała już płaczu, kiedy nurtujące ją myśli nie dawały jej spokoju.
Zastanawiała się jednak, czy właśnie w tym momencie się poddaje.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za to, że rozdział nie pojawił się w środę, ale nie miałam internetu (uroki mieszkania na wsi ;/) W każdym bądź razie, rozdziały będą pojawiały się zawsze w okolicach weekendu, bo niestety nie jestem w stanie się wyrobić. Mam zbyt dużo nauki...
Kolejny rozdział pojawi się 19 maja, bo w przyszły weekend będę w Berlinie : )
Bardzo prosze o komentarze, jeżeli to czytacie. Szanujcie moją pracę.
p.s następny rozdział jest jednym z moich ulubionych ;)
Super rozdzial, zaraz bede czytac kolejny <3
OdpowiedzUsuń