Kolejne przyjęcie w rezydencji
Rosali nie było żadną nowością. Dziewczyna znudzona opierała się o jeden z
filarów na środku ogromnego holu obserwując ludzi znajdujących się wokół.
Mężczyźni ubrani w garnitury, kobiety w drogie sukienki którzy nieustannie
uśmiechali się do siebie tylko po to, żeby ukręcić dobre interesy. Rosalia
stała samotnie, co jakiś czas zaczepiana przez nowych gości.
-Rosalio,
może porozmawiasz z którymś z gości? – zapytała mama dziewczyny podchodząc do
niej. Poprawiła jej sukienkę, co Rose skwitowała cichym westchnieniem.
-Potrafię
sama o siebie zadbać – powiedziała w końcu, kiedy matka nie dawała jej spokoju.
Urażona spojrzała na swoją córkę, jednak nie skomentowała tego.
-Idź
chociaż w głąb pomieszczenia. Nie stój tak na odludziu – warknęła i odeszła w
stronę jednej z kobiet. Rosalia westchnęła cicho i podeszła do Normana, który
stał również na uboczu. Uśmiechnęła się do niego delikatnie, po czym ponownie
rozglądnęła się szukając wzrokiem tylko jednej osoby. Uśmiechnęła się, kiedy
zobaczyła chłopaka chodzącego z tacą na której ustawione były kieliszki.
-Czemu
panienka tak bacznie obserwuje tego młodzieńca? – zapytał cicho Norman, na co
dziewczyna od razu odwróciła wzrok.
-Nie
prawda.
-Prawda.
-Po
prostu on jest moją nadzieją – uśmiechnęła się delikatnie. – Nadzieją na lepsze
życie.
-Kiedy
rodzice panienki to odkryją, bądź panienki chłopak to będzie naprawdę źle.
-Spokojnie
Normanie – powiedziała klepiąc lokaja po ramieniu. –Nie musisz się martwić,
nikt się nie dowie.
Rosalia
w ostatnich dniach dużo rozmawiała z Calumem. Był on naprawdę złośliwy w
stosunku do niej, często zirytowany i arogancki, jednak dziewczyna była
podekscytowana na każde spotkanie z nim. Za każdym razem dowiadywała się nowych
rzeczy i zauważyła po sobie, że zaczęła się nieco rozluźniać. Dzisiaj pierwszy
raz sprzeciwiła się swojej matce. Chociaż chodziło o małą rzecz, to naprawdę
dało jej to dużą satysfakcję. Z niecierpliwością czekała na to, co ma wydarzyć
się w przyszłości. Miała nadzieję, że spotka ją jeszcze wiele niespodzianek.
Dziewczyna
oparła się o ścianę i zobaczyła, że ktoś jej się przygląda. Zmrużyła delikatnie
oczy i zobaczyła Olivera. Uśmiechnął się do niej i puścił całusa w powietrzu,
na co ona również odpowiedziała mu uśmiechem.
-Zabieram
cię jutro na plaże – usłyszała szept przy swoim uchu i podskoczyła ze strachu.
Odwróciła się w za siebie i zobaczyła opierającego się ścianę tuż za nią
Caluma. Stał nieco skulony chcąc zapewne nie zostać przyłapany na rozmowie z
Rosalią. –Piszesz się na to?
-Tak,
mogę iść na plaże –odpowiedziała poprawiając swojego idealnego warkocza. Calum
obserwował ją przez chwilę po czym spuścił wzrok.
-Okej,
pod wieczór będę czekał przed bramą –uśmiechnął się uwodzicielsko.
-Dobrze,
razem z Normanem wyjdziemy wtedy.
-Raczej
nie. Idziemy sami – powiedział przyglądając jej się uważnie. Rosalia otworzyła
tylko szerzej usta.
-Jak
sami? We dwójkę? –zapytała wystraszona, na co Calum zaśmiał się.
-Chcesz
zaszaleć, a boisz się pójść sama z chłopakiem na plaże? – pokręcił głową z
niedowierzaniem. –Cholera, to dopiero początek, Rose.
I tymi
słowami zostawił ją pod ścianą na holu. Jej serce biło nieco szybciej niż
powinno, a ręce trzęsły się. Bała się kolejnego dnia, jednak nie wiedziała dlaczego.
Bardziej tego, że będzie sam na sam z chłopakiem czy tego, że może zostać przez
niego wyśmiana?
*
Calum
przystępował z nogi na nogę i przeczesywał swoje ułożone włosy smukłymi
palcami. Ze zniecierpliwieniem czekał na Rosalię, która miała się lada chwila
pojawić przed swoją rezydencją. Chłopak był zestresowany, bo jeżeli dziewczyna
nie pospieszy się, może zostać on złapany przez swojego denerwującego szefa, co
tylko spotęguje jego nienawiść do Caluma. A wtedy miałby on jeszcze gorzej niż
teraz.
-No
nareszcie – powiedział, kiedy dziewczyna wyszła przez bramę. Uśmiechnęła się do
niego nieśmiało, a on zlustrował ją wzrokiem.
-Mam rozumieć, że nie masz innych ubrań w szafie? – zapytał unosząc
jedną brew do góry. Rosalia popatrzała na swój strój i posmutniała lekko.
-Nie,
nie mam –odpowiedziała, a Calum westchnął ciężko.
-Dobra.
Dobra, nieważne. Po prostu chodźmy.
Rosalia
przytaknęła i po chwili szła ramie w ramię z Calumem. Nie odzywali się,
dziewczyna co jakiś czas jedynie spojrzała na twarz chłopaka z profilu.
Wyglądał na skupionego, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiał.
-Daleko
jest plaża na pieszo? – zapytała po dłuższej chwili. Chłopak pokręcił tylko
głową. Wskazał palcem wskazującym naprzeciw ulicy, a twarz dziewczyny
rozświetlił uśmiech.
-Właściwie
jesteśmy na miejscu.
Rosalia
uśmiechnęła się i szybkim krokiem podbiegła do Caluma, który nieco ją wyprzedził.
Chłopak szedł wzdłuż chodnika pomiędzy różnymi budkami z jedzeniem i
akcesoriami do pływania po czym stanął na piasku. Ściągnął swoje znoszone
trampki i skarpetki, a dziewczyna popatrzała na niego w zastanowieniu. Po
chwili jednak również ściągnęła swoje buty na obcasie, jednak miała na sobie
rajstopy, więc nie miała tak wygodnie. Postawiła stopy na piasku i podążyła za
Calumem. Chłopak usiadł w ustronnym miejscu, z dala od innych ludzi przy samym
końcu plaży. Dziewczyna popatrzała na niego zdziwiona.
-Nie
mamy żadnego koca? – zapytała, a Calum spojrzał na nią uważnie.
-A
widziałaś, żebym jakikolwiek niósł?
-Przepraszam
– powiedziała cicho.
-Po
prostu usiądź.
Rosalia
patrzyła przez jeszcze chwilę na miejsce
obok bruneta, po chwili z trudem siadając obok niego. Nie było jej wygodnie w
spódniczce i rajstopach, a tym bardziej w marynarce i koszuli. Musiała jednak
wyjść z domu ubrana właśnie w ten sposób.
Calum
skrzyżował nogi w kostkach i wpatrywał się w słońce chowające się już za
horyzontem, który wyznaczał ocean. Rosalia uczyniła dokładnie to samo.
-Możesz
usiąść tak, jak ci wygodnie.– odpowiedział Calum opierając dłonie za sobą.
Spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym przewrócił oczami. Był
zirytowany, ale sam nie wiedział dlaczego.
-Denerwuje
cię moje towarzystwo? – zapytała po chwili Rosalia. Calum westchnął ciężko
zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Szczerze?
Trochę tak – stwierdził, a dziewczynę zakuło coś w sercu. – Jeżeli chcesz
zmienić coś w swoim życiu, musisz coś
zacząć robić w tym kierunku. Ja nie wykonam całej pracy za ciebie.
Brunetka
przez kilkanaście sekund zastanawiała się nad tym wszystkim wyraźnie czując na
sobie spojrzenie zirytowanego chłopaka. Po chwili w jej oczach stanęły łzy.
-Wiem,
że jestem beznadziejna – powiedziała cicho i spuściła głowę na swoje dłonie.
Calum zaklął pod nosem i plecami opadł na ciepły piasek. Złapał się za skronie
zastanawiając się, co powinien teraz powiedzieć lub zrobić.
-Nie
jesteś beznadziejna – warknął podnosząc się do pozycji siedzącej. Usiadł w
siadzie skrzyżnym tuż obok niej i spojrzał na nią wyczekującym wzrokiem.
Brunetka podniosła na niego swoje spojrzenie, a po jej policzku spłynęła jedna
łza. –Nie rycz.
Tym
stwierdzeniem Calum sprawił, że jeszcze bardziej chciało jej się płakać, jednak
nie mogła tego robić. Chłopak wyśmiałby ją i nie spełniłby jej największego
marzenia, jakim jest poznanie życia normalnych dziewczyn.
-Okej,
nie płacz –powiedział już spokojniej. Rose skinęła głową i obdarzyła go
spojrzeniem. –Nie jesteś beznadziejna, uwierz mi. Nie znam cię aż tak dobrze,
ale na pewno jesteś wspaniała… Chodzi mi o to, że przed sobą masz same puste
kartki. To ty masz napisać historię, czyli twoją przyszłość. Ma ona wyglądać
tak jak ty chcesz.
Rose uśmiechnęła
się delikatnie i otarła policzki z łez.
-A
teraz musimy coś zmienić… - zaczął Calum i spojrzał jej w oczy. Przez
kilkanaście sekund patrzał w nie, które teraz wydawały się być nieco
przestraszone. Zaśmiał się cicho i uklęknął nieco za nią. Złapał za końce jej
marynarki po czym pociągnął ją w dół, całkowicie ściągając ją z jej ciała.
-Ja
naprawdę nie żartowałem z tą hipertermią. Jest przed dziewiętnastą, jednak nie
zmienia to faktu, że jest około 25 stopni – powiedział odkładając okrycie.
Rosalia dziwnie czuła się będąc ubrana w taki sposób w miejscu publicznym,
jednak nie skomentowała tego. Nie chciała bardziej denerwować Caluma. Calum z
powrotem usiadł obok niej i zastanawiał się, co jeszcze zrobić. Wyciągnął swoją
dłoń i sprawnym ruchem odpiął trzy górne guziki jej koszuli. Rosalia wzdrygnęła
się i natychmiast chciała je zapiąć, jednak brunet zatrzymał ją.
-Mogłam
zrobić to sama, nie powinieneś był mnie dotykać – powiedziała rozzłoszczona, co
Calum skwitował krótkim śmiechem.
-Będziesz
miała okazje się wykazać. Ściągnij swoje rajstopy.
Rose
otworzyła szerzej oczy i pokręciła przecząco głową.
-Nie
ma mowy. Nie zrobię tego.
-To
ja to zrobię za ciebie –powiedział i położył dłoń na jej łydce, jednak ona od
razu odsunęła się od niego.
-Dlaczego
mam to zrobić?
-Bo
jest gorąco? A z resztą jestem ciekaw jak prezentują się twoje nogi bez
rajstop. Te wersję już widziałam i szczerze mówiąc, przejadłem się nią.
Dziewczyna
zarumieniła się i z wielką niepewnością poczęła wykonywać jego polecenie. Calum
obserwował Rose uważnie. Jej ręce drżały, policzki były pokryte rumieńcami, a
oddech był szybki. Chłopak wiedział, że gra brutalnie, jednak szczerze chciał
pomóc brunetce. Przez kilka dni intensywnie zastanawiał się nad tym i
stwierdził, że każdy zasługuje na choć trochę rozrywki i szczęścia w swoim
życiu. Fakt, że dziewczyna była niedoświadczona w każdym calu, wstydziła się
dosłownie wszystkiego i była niepewne swojego ciała i wyglądu. Calum miał w
swoim zamiarze zmienienie tego.
-Czuje
się naprawdę naga –powiedziała cicho Rose naciągając mocniej spódniczkę na
swoje nagie nogi. Calum zawiesił na nich spojrzenie na kilka sekund i
stwierdził, że były one naprawdę zgrabne, jednak przydałaby im się opalenizna.
-Uwierz
mi, nie powinnaś się tak czuć. Ta spódniczka zasłania twoje całe uda.
Rosalia
uśmiechnęła się nieśmiało i odwróciła głowę w stronę oceanu. Obserwowała jak
fale uderzają o brzeg, pieniąc się przy tym, kiedy poczuła palce Caluma w
swoich włosach.
-Co
robisz? – zapytała wyrywając głowę. Calum spojrzał na nią, po czym uśmiechnął
się.
-Chce
zrobić coś z twoimi włosami. Wyglądasz jakbyś miała iść na bal do Królowej
Elżbiety –zaśmiał się po czym ponownie zaplątał palce w jej włosy. Przez
kilkanaście minut siłował się z wyciągnięciem wszelkich spinek z tak
poplątanego warkocza, a następnie zaczął rozwiązywać splątane włosy. Rosalia
przymknęła pod wpływem przyjemności oczy, ponieważ uwielbiała kiedy ktoś bawił
się jej włosami. Kiedy Calum rozwiązał jej włosy, ułożył je spokojnie na
ramionach dziewczyny i uśmiechnął się z uznaniem. Nigdy wcześniej nie widział
Rosali w rozpuszczonych włosach.
-Jak
się czujesz? – zapytał, kiedy z powrotem zajął miejsce obok niej.
-Szczerze
mówiąc dziwnie. Na pewno nie jest mi tak gorąco – zaśmiała się nerwowo i
założyła kosmyk włosów za ucho.
-Poczekaj
aż dojdziemy do etapu stroju kąpielowego – zaśmiał się Calum, a Rose otworzyła
szerzej oczy. –Spokojnie, popracujemy nad tym. Chyba chciałabyś się trochę
opalić?
-Moja
mama byłaby zła. Oznaczałoby to, że spędzam czas na rzeczach, których nie
powinnam robić.
-Dlaczego
twoi rodzice są aż tak rygorystyczni? –zapytał unosząc jedną brew do góry, po
czym ponownie się odezwał. – Zaczekaj sekundkę.
Calum
szybko zerwał się z miejsca i pobiegł do budki z lodami. Kupił dwa rożki, dla
siebie i dziewczyny, a po chwili ponownie zajmował miejsce obok niej.
-Kupiłem
nam lody.
-Mają
dwa miliony kalorii – powiedziała przerażona i nie przyjęła słodkości z rąk
Caluma.
-Ostatnio
hamburger miał milion, lody na pewno nie mają więcej –stwierdził, na co Rosalia
zaśmiała się. Calum w skupieniu przyglądał jej się, ponieważ nigdy nie widział,
żeby dziewczyna się prawdziwie zaśmiała.
-Niech
będzie – odparła i zabrała lód z jego wciąż wyciągniętej w jej stronę ręki.
Calum szybko zerwał papierek i posmakował waniliowy smak. Od razu westchnął
cicho, ponieważ chłód był dla niego kojący.
-Dlaczego
nie jesz? – zapytał marszcząc brwi. Dziewczyna tylko spuściła głowę.
-Nie
lubię czekolady –powiedziała cicho, a Calum przewrócił oczami.
-Poważnie?
-Tak.
-Niestety
nie mam więcej pieniędzy, więc nie mogę kupić ci drugiego.
-Nic
nie szkodzi – zapewniła go uśmiechem, jednak on nie kupił tego.
-Mam
dla ciebie propozycje, ale na pewno ona ci się nie spodoba – powiedział uważnie
obserwując ją. Nie wiedział czemu, ale nie mógł oderwać od niej wzroku.
Rozpuszczone kręcone włosy zdecydowanie dodawały jej uroku. Rosalia ponagliła
go spojrzeniem, a on znowu się odezwał. –Możemy się zamienić.
Dziewczyna
wpatrywała się w niego bijąc się z własnymi myślami. Nie była pewna czy to
dobry pomysł, jednak nie mogła być przez całe życie chroniona i przestraszona
tego, co ją otacza.
-Okej
– uśmiechnęła się do niego i wyciągnęła nieco drżącą dłoń. Calum odwzajemnił
uśmiech i zamienił się z dziewczyną słodkościami.
-To
teraz możesz odpowiedzieć na moje pytanie. Miałaś dużo czasu na zastanowienie.
Rose
poruszyła się niespokojnie na swoim miejscu i poprawiła swoje włosy.
-Nasza
rodzina musi dbać o wizerunek. Dlatego nie mogę spotykać się z nikim, robić
rzeczy które nie są przeznaczone dla takiej damy jak ja… Wyobrażasz sobie mnie
biegającą po plaży w bikini?
-Tak
– odpowiedział Calum nawet przez sekundę nie zastanawiając się. –I są to
naprawdę fajne wyobrażenia.
-Przestań
– odparła rumieniąc się jak szalona. –Moja mama dostałaby pewnie zawału.
-Ja
zapewne też.
-Jesteś
niestosowny.
-Jesteś
za bardzo nieśmiała.
-Dlaczego
zawsze musisz być lepszy i mi dogryźć? –zapytała spoglądając w jego ciemne
roześmiane oczy.
-Dlatego,
że jestem facetem, a faceci dominują.
Rose
na to już nic nie odpowiedziała, ponieważ doskonale wiedziała, co Calum miał na
myśli. Resztę czasu na plaży spędzili na sprzeczaniu się, a brunet robił chyba
wszystko, żeby zawstydzać brunetkę. To był dla niej naprawdę ciężki pobyt na
plaży.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej wszystkim : ) Przepraszam za spóźnienie, kolejny tydzień, ale miałam wzoraj strasznie dużo na głowie : (
Co sądzicie o tym rozdziale i relacji Caluma i Rose?
Bardzo proszę o komentarze i opinie ;)
Do napisania xx