sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 6

Dni mijały strasznie wolno dla Caluma. Każdy dzień był monotonny, niczym nieróżniący się od innych. Chłopak zdecydowanie nie miał ostatnimi czasy nastroju, wręcz był wściekły i podłamany, jednak nie mógł się załamać. Cały czas musiał chodzić do pracy, zarabiać i opiekować się dziadkiem i mieszkaniem. Nie może nikomu pokazać, że sobie nie radzi. Sprawiłoby to tylko, że inni uważaliby go za słabego. A Calum słaby nie był. Był po prostu chwilowo zagubiony.
            Dzisiejszy dzień był ciężki dla Caluma. Musiał dzisiaj otworzyć warsztat o 6:00 rano, jako że Leighton się spóźnił, a Oliver wyjechał. Chłopak nie sypiał całymi nocami przez natłok myśli, więc się nie wysypiał. Sprawiało to tylko, że był zły i zdenerwowany.
-No właśnie Calum, przypomniałem sobie coś – powiedział Leighton wyciągając akumulator z jednego z samochodów marki BMW. –Czyją twarz ssałeś w zeszłym tygodniu w klubie?
Calum zacisnął tylko mocniej szczękę i nie odrywał wzroku od opon samochodu, które właśnie wymieniał.
-Nie ssałem niczyjej twarzy. Jak już do kogoś całowałem.
-Yyy… Tak ssałeś. Następnym razem nagram takie coś i wtedy nazwiesz to jak chcesz, ale do tego czasu to było ssanie.
Brunet przez dłuższą chwilę był cicho po czym ściągając oponę odezwał się.
-Moja była.
Leighton podniósł się do pozycji stojącej i spojrzał na Caluma marszcząc brwi.
-Twoja co? Ty miałeś dziewczynę?
-Przez kilkanaście dni właściwie – odpowiedział wstając. Otarł czoło z potu i westchnął. -Miałem. Gorąca, jak się dowiedziałem Amerykanka, która mnie zbałamuciła, oszukała i wykorzystała. Niewarta wspomnienia.
Tak właśnie zakończył się związek Caluma z Trish. Piękna dziewczyna, która miała być szczerą i mądrą, okazała się być fałszywą i zakłamaną osobą. Spotykała się z Calumem, wykorzystała go do różnych celów, a kiedy dowiedziała się o jego problemach finansowych zostawiła go. Po jednym dniu znalazła sobie innego ukochanego. Calum nie ubolewał nad tym aż tak bardzo. Blondynka przyjechała tutaj tylko na trzy tygodnie i chciała się zabawić. Problem tkwił w tym, że brunet myślał, raczej miał nadzieję, że znalazł osobę, dzięki której nie byłby sam gdyby zabrakło jego dziadka. Oczywiście musiał się mylić.
-Nie przejmuj się. Pieprzone Amerykanki. Jedyne na czym im zależy to seks – westchnął zdenerwowany Leighton. Osobiście był zły, że ktoś potraktował tak jego kumpla.
-Nie ma sprawy, po prostu chciała się zabawić. Przynajmniej dostarczyłem jej trochę rozrywki.
-Krzyczała? – zapytał Leighton ze śmiechem.
-Jeszcze jak- zaśmiał się Calum. Niestosowne komentarze na temat blondynki przerwało trzaśnięcie drzwiami. Obydwoje obrócili się w tamtą stronę, jednak ich reakcje były różne. Leightonowi opadła szczęka, a Calum zaklął pod nosem.
-Moglibyśmy porozmawiać? – dziewczyna odezwała się cichym, niepewnym głosem. Leighton poklepał Caluma po ramieniu i poszedł na zaplecze, a Calum obdarzył Rosalię znudzonym spojrzeniem.
-Zastanawiam się, czy masz za mało zajęć, że cały czas tutaj przychodzisz. Serio.
-Chciałam cię jedynie przeprosić – zaczęła, a Calum podniósł na nią swoje zdziwione spojrzenie. Zacisnął usta w cienką linie i czekał, aż dziewczyna będzie kontynuowała swoją wypowiedź.
-Za co? – ponaglił ją.
-Za to, że cię nachodziłam; za to, że cię tak osądziłam i myślałam, że mnie wydasz i za to, że powiedziałam ostatnio to, co powiedziałam.
Dłonie Rosali drżały, nerwowym gestem poprawiała swoją opadającą na czoło grzywkę, a wzrok wodził po całym pomieszczeniu, tylko nie chciał spocząć na brunecie.
-Okej. Niech będzie – odpowiedział i chciał powrócić do pracy, jednak dziewczyna odezwała się ponownie.
-Naprawdę jest mi przykro – kontynuowała, a Calum pokiwał głową.
-Okej, zrozumiałem za pierwszym razem.
-Tak, właśnie… Czyli to jest ten moment, w którym wychodzę – powiedziała jakby do siebie. Calum począł obserwować jej nerwowe ruchy i zastanawiał się, co takiego brunetka jeszcze od niego chciała.
-Tak, to jest ten moment – starał się ją pospieszyć. Dziewczyna dumnie podniosła swoją głowę po czym spojrzała w oczy bruneta. Utrzymywała z chłopakiem kontakt wzrokowy przez kilka sekund, chwilę później odchrząkując znacząco i wyszła z warsztatu. Calum odetchnął z ulgą i oparł się o filar za nim. Zastanawiał się, jak długo dziewczyna będzie przychodziła do niego i zaprzątała mu głowę.
*
            Calum leżał na starej kanapie w salonie i oglądał nudny mecz piłki nożnej. Na brzuchu położył miskę z chipsami, a jego dłoń co rusz sięgała po przysmak. Dochodziła północ, dziadek chłopaka spał, a on sam nie mógł zasnąć. Bezsenność ostatnimi czasy nie dawała mu spokoju, więc chciał zabić w jakiś sposób nudę. Po kolejnych kilkunastu minutach wyłączył telewizor i skierował się do swojego pokoju. Zapalił w nim światło i przetarł dłonią zmęczone, lekko opuchnięte oczy. Podszedł do niewielkiej szafy i uklęknął przed nią, po czym wyciągnął z samego dna pudełko ze zdjęciami. Oparł się plecami o kanapę i rozprostował swoje nogi, na których ułożył niewielki kartonik. Kolejno wyciągał zdjęcia na każdym zatrzymując spojrzenie na kilka sekund. Na jego twarzy igrał delikatny uśmiech, co jakiś czas oczy zachodziły łzami. Oglądanie rodzinnych zdjęć to było coś, co uwielbiał robić, jednak zarazem sprawiało mu to okropny ból. Przeglądał kolorowe fotografie aż w końcu trafił na zdjęcie, które szukał. Uśmiechnął się widząc swoich rodziców przytulonych do siebie na tle oceanu. Pamiętał jak osobiście zrobił im to zdjęcie. Pozostało ono jego ulubionym i zapewne nigdy to się nie zmieni. Zastanawiał się tylko, czy kiedykolwiek on przeżyję tak prawdziwą miłość, jak jego rodzice.
*
Rosalia siedziała przy ogromnym, okrągłym stole między swoją mamą i Oliverem. Była spięta i zdenerwowana ponieważ nie cierpiała uczestniczyć w kolacjach ze wszystkim przedsiębiorcami i ich rodzinami. Zawsze wywoływały one niesmak, jako że brunetka musiała na wszystko przytakiwać i bez przerwy uśmiechać się. Obowiązywały ją pewne zasady, których nieustannie musiała przestrzegać. Nie mogła odzywać się nieproszona czy sprzeciwiać się rodzicom.
Rozmowy toczyły się bez przerwy na tematy, które nie interesowały żadnej z dziewczyn zajmujących miejsce przy stole. Rosalia z nudów zaczęła wodzić wzrokiem po twarzach owych dziewczyn. Mogła stwierdzić, że były naprawdę piękne. Ich uśmiechy były zniewalające; opalone ciała, które nie były tak skryte pod ubraniami jak Rosali, od razu rzucały się w oczy. Dziewczyna zastanawiała się, jak one spędzają swój wolny czas. Według niej wyglądały na naprawdę szczęśliwe.
-Więc Rosalio, słyszeliśmy, że potrafisz grać perfekcyjnie na skrzypcach – odezwał się jeden z mężczyzn siedzących przy stole. Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało.
-Perfekcyjnie to trochę za dużo powiedziane – powiedziała speszona.
-Oh córeczko, nie bądź taka skromna – zaśmiała się mama Rosali. Ta tylko spuściła wzrok, jednak od razu ożywiła się, kiedy usłyszała kolejne słowa matki. –Może nam coś zagrasz?
-Nie, naprawdę nie mam ochoty – odpowiedziała cicho i niespokojnie obruszyła się na swoim miejscu.
-Zagraj coś… - ponagliła ją.
-Naprawdę nie czuje się na siłach.
-To nie była prośba – zaśmiała się jej matka i zgromiła swoją córkę wzrokiem. Rosalia z trzęsącymi się dłońmi wstała z miejsca i sięgnęła po instrument, który został przyniesiony przez jednego z pracowników. Odchrząknęła znacząco i ułożyła na ramieniu skrzypce, po czym zaczęła przygrywać melodie. Starała się zrobić to jak najlepiej potrafiła, włożyła w to całe serce chcąc zaimponować gościom, bo właśnie o to chodziło jej rodzicom. Kiedy skończyła grać wszyscy zaczęli bić brawa, a ona tylko uśmiechnęła się delikatnie i z powrotem zajęła miejsce. Sięgnęła po szklankę z wodą i upiła łyk, chcąc uspokoić swoje rozszalałe nerwy i emocje.
-Dobrze, w takim razie podajmy szampana – krzyknął Oliver klaszcząc ochoczo w dłonie, co spotkało się z entuzjazmem przy stole. Rosalia spuściła wzrok, jednak po chwili nieznana siła wewnętrzna kazała jej unieść spojrzenie. Otworzyła szerzej usta, kiedy zobaczyła znajomego jej chłopaka. Była zła na siebie, bo mogła się domyślić, że to on będzie dzisiaj kelnerem. Zawiesiła na nim swoje spojrzenie lustrując go wzrokiem. Idealnie ułożone czarne włosy przeplatane blond pasemkami, opalone ciało odziane w białą koszulę i kamizelkę oraz zawiązany pod szyją krawat sprawiał, że wyglądał on perfekcyjnie. Z uwagą rozlewał szampana oraz wino do kieliszków, na chwilę zawieszając wzrok na jednej z dziewczyn. Rosalia wiedziała, że uwiódł ją swoim czarującym uśmiechem. Brunetka poczuła dziwne, nieznane jej uczucie w żołądku, kiedy chłopak nie obdarzał jej nawet najmniejszym spojrzeniem. Ona za to nie mogła spuścić z niego wzroku, kiedy ze skupieniem wlewał do kieliszków trunek przygryzając swoją dolną wargę. Oliver widząc sytuacje rozgrywającą się przy stole odchrząknął znacząco. Calum spojrzał na niego, a ledwo zauważalny cyniczny uśmiech zagościł na jego twarzy. Po chwili brunet oddalił się od stołu, ostatni raz puszczając oczko pięknej blondynce Caitlin. Rosalia nie wiedząc czemu posmutniała niesamowicie, a w sercu poczuła ukłucie.
Dziewczyna zadała sobie tylko jedno pytanie. Czy była ona gorsza od innych dziewczyn, że przystojny brunet nie zwrócił na nią w ogóle uwagi?
*
            Słońce wpadało całą swoją mocą do sypialni Rosali. Wiatr poruszał odsuniętymi z okna firankami, można było usłyszeć dźwięk włączonych kosiarek i odgłos wody chlupiącej w fontannie. Rosalia siedziała na swoim łóżku w siadzie skrzyżnym ubrana jeszcze w piżamę. Co rusz nerwowo przeczesywała palcami swoje włosy i gorączkowo zastanawiała się nad swoim życiem. Wiedziała, że chce coś w nim zmienić. Nie była szczęśliwa. Była wręcz załamana; czuła się jak w klatce pod ostrzałem wszystkich ludzi. Nie mogła wyjść nigdzie sama, nie mogła wyrazić swojej opinii ani swojego zdania. Nie miała możliwości zrobienia czegoś, co sprawi jej radość. Musiała wykonywać polecenia i prośby swoich rodziców. Dziewczyna nie chciała tak żyć. Chciała zasmakować choć trochę życia, dać ponieść się chwili i zaszaleć. Miała dziewiętnaście lat, a tak naprawdę nie wiedziała, jak wygląda życie za bramami jej królewskiego dworu.
-Normanie, chce zmienić swoje życie –powiedziała na wstępie, kiedy lokaj przekroczył próg jej sypialni. Słysząc jej słowa zdziwiony otworzył szerzej oczy i zamknął za sobą drzwi.
-Co panienka ma na myśli przez „zmienić swoje życie”?
-Chce, żeby wyglądało inaczej – powiedziała wstając z miejsca. –Chce, żeby było w nim więcej rozrywki.
-Ależ panienka ma w swoim życiu mnóstwo rozrywek.
-Nie. Nie mam, nie cierpię mojego życia – powiedziała łapiąc się za głowę. – Jest nudne, czuje się jak więzień i w dodatku moja samoocena jest okropnie niska, bo wszyscy musza za mnie wszystko robić, wyglądam jak zakonnica i nawet żaden chłopak nie zwraca na mnie uwagi.
-Przecież panienka ma chłopaka – stwierdził podejrzliwie Norman, na co Rosalia obruszyła się niespokojnie.
-Tak, mam. Racja – zaśmiała się nerwowo. –Ale to nie zmienia faktu, że chce coś zmienić.
-Ma panienka jakiś pomysł? – zapytał poprawiając swój smoking. Dziewczyna przygryzła w zamyśleniu wargę.
-Niestety na razie nie mam. Nie mam nawet żadnych znajomych z którymi mogłabym się spotkać…
-Może w ciągu kilku następnych dni, uda nam się znaleźć jakieś rozwiązanie –stwierdził Norman, a Rosalia już straciła jakiekolwiek nadzieję na lepsze życie. Do czasu, kiedy przypomniała sobie o jednej osobie.
*
            Calum z wielkim wyczekiwaniem wpatrywał się w zegarek wiszący nad drzwiami. On i Leighton mieli dziś luźniejszy dzień, jako że ruch był mały. Brunet siedział na krześle i podpierał głowę na jednej ręce, a Leighton rozwiązywał krzyżówki.
-Stary, jedno z państw należących do Wielkiej Brytanii na ,,I” – zaczął Leighton drapiąc się po głowie, a Calum parsknął śmiechem.
-Poważnie? Rzuciłem szkołę, ale tak głupi nie jestem. Irlandia.
-Kurde, a chciałem wpisać Indonezja.
-Chyba musisz się trochę przewietrzyć – zaśmiał się brunet. – Może zamkniemy dzisiaj wcześniej? Pogoda jest taka słoneczna, że jedyne o czym marzę to surfing.
-Genialny pomysł stary. To idź skocz pod prysznic, a ja się jeszcze pogłowię nad tymi pytaniami. Serio są trudne.
-Jasne – parsknął śmiechem Calum.
            Po 15 minutach Calum był już gotowy do wyjścia. Razem z Leightonem umówili się, że brunet zamknie warsztat następnym razem. Chłopak otworzył ciężkie drzwi, a w jego odkryte ramiona od razu uderzył podmuch gorąca.  Uśmiechnął się do siebie i ruszył chodnikiem w stronę swojego domu, jako że przyszedł dzisiaj na pieszo. Po chwili jednak zatrzymał spojrzenie na jednym z pojazdów, który zajmował pół drogi.
-O nie… - jęknął pod nosem i spuścił głowę, chcąc jak najszybciej ominąć limuzynę. Nie udało mu się to jednak, ponieważ dziewczyna pospiesznie wyszła z pojazdu i pociągnęła go za ramie. Calum ze znudzeniem odwrócił się w jej stronę i obdarzył ją spojrzeniem.
-Los chyba sobie ze mną igra – powiedział na wstępie, na co Rosalia założyła kosmyk włosów za ucho.
-Chciałam porozmawiać – zaczęła niepewnie.
-Albo popatrzeć – zaśmiał się, a ona zarumieniona uśmiechnęła się delikatnie.
-Chodzi mi o rozmowę.
-Więc się streszczaj, bo naprawdę jestem po ośmiu godzinach obciachowej pracy więc…
-Możemy się przejść? – zapytała drżącym głosem, na co chłopak zmarszczył brwi.
-To taka ważna sprawa? – zapytał, a dziewczyna skinęła głową. Calum westchnął ciężko i przeczesał palcami swoje wilgotne włosy. –Dobra. Park ci odpowiada?
-Jak najbardziej – uśmiechnęła się delikatnie i poprawiła swój mało gustowny kapelusz. Chłopak zlustrował ją wzrokiem i zaśmiał się cicho. Rosalia poszła do samochodu powiadomić Normana, gdzie idzie i po dłuższym zastanowieniu zostawiła w limuzynie kapelusz. Kilkanaście sekund później stanęła obok Caluma, a on zmienił kierunek drogi i ruszył w stronę parku.
            -Twój lokaj musi za tobą wszędzie chodzić? – zapytał chłopak po chwili, kiedy kupił sobie jedzenie w budce z hot dogami w parku, po czym ponownie ruszyli ścieżkami między drzewami.
-Taka jest jego praca – odpowiedziała neutralnie dumnie wypinając pierś do przodu. Chłopak westchnął ciężko.
-To masz fajne życie – stwierdził z pełną buzią, na co Rosalia spojrzała na niego.
-Musisz mówić z pełną buzią? – zapytała, a brunet uśmiechnął się.
-Jestem cholernie głodny. Dopiero skończyłem pracę.
-Musisz tyle przeklinać?
-Cholernie to lubię, więc tak – zaśmiał się. Rosalia przewróciła tylko oczami i nie odezwała się już na temat jego manier.
-Więc czy dobrze rozumiem, chcesz zmienić coś w swoim życiu? – zapytał.
-To jest to, co powiedziałam kilka minut temu – oznajmiła nie obdarzając go spojrzeniem. Cały czas patrzała przed siebie, jakby bojąc się wyśmiania ze strony Caluma.
-Okej, więc mam Ci pok- Jak w ogóle masz na imię? – zapytał wycierając wierzchem dłoni swoje usta.
-Rosalia – odpowiedziała z gracją, na co chłopak pokręcił głową z uśmiechem.
-A więc Rose, chcesz-
-Mam na imię Rosalia – powtórzyła.
-Rosalia, Rose, co to za różnica?
-Taka, że na chrzcie dano mi na imię Rosalia, a nie Rose – odpowiedziała stanowczo i spojrzała na bruneta. –Masz musztardę na brodzie.
-Czepiasz się – powiedział wycierając serwetką swoją twarz. –Więc Rosalio, chcesz, żebym pomógł ci się trochę rozerwać i pokazał jak wygląda inne życie?
-Mniej więcej tak.
-A jak mam to zrobić? – zapytał przystając na moment. Dziewczyna uczyniła to samo i odwróciła się w jego stronę.
-Możemy zacząć od rozmowy.
-A skończymy na czym? – zapytał z cwanym uśmiechem, na co brunetka zarumieniła się i spuściła głowę.
-Również na rozmowie.

Calum zaśmiał się na to stwierdzenie i pokręcił z niedowierzaniem głową. Zastanawiał się, co odbiło tej ułożonej dziewczynie. 

3 komentarze:

  1. Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, super i jeszcze raz super rozdzial <3 troche przykro ze Trish okazala sie taka osoba ... ale rozdzial genialny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne, szkoda, że Trish nie była inna ale cóż..... A roździał super!!! :)

    OdpowiedzUsuń