Dni
mijały strasznie wolno dla Caluma. Każdy dzień był monotonny, niczym nieróżniący
się od innych. Chłopak zdecydowanie nie miał ostatnimi czasy nastroju, wręcz
był wściekły i podłamany, jednak nie mógł się załamać. Cały czas musiał chodzić
do pracy, zarabiać i opiekować się dziadkiem i mieszkaniem. Nie może nikomu
pokazać, że sobie nie radzi. Sprawiłoby to tylko, że inni uważaliby go za
słabego. A Calum słaby nie był. Był po prostu chwilowo zagubiony.
Dzisiejszy dzień był ciężki dla
Caluma. Musiał dzisiaj otworzyć warsztat o 6:00 rano, jako że Leighton się
spóźnił, a Oliver wyjechał. Chłopak nie sypiał całymi nocami przez natłok
myśli, więc się nie wysypiał. Sprawiało to tylko, że był zły i zdenerwowany.
-No właśnie
Calum, przypomniałem sobie coś – powiedział Leighton wyciągając akumulator z
jednego z samochodów marki BMW. –Czyją twarz ssałeś w zeszłym tygodniu w
klubie?
Calum
zacisnął tylko mocniej szczękę i nie odrywał wzroku od opon samochodu, które
właśnie wymieniał.
-Nie
ssałem niczyjej twarzy. Jak już do kogoś całowałem.
-Yyy…
Tak ssałeś. Następnym razem nagram takie coś i wtedy nazwiesz to jak chcesz,
ale do tego czasu to było ssanie.
Brunet
przez dłuższą chwilę był cicho po czym ściągając oponę odezwał się.
-Moja
była.
Leighton
podniósł się do pozycji stojącej i spojrzał na Caluma marszcząc brwi.
-Twoja
co? Ty miałeś dziewczynę?
-Przez
kilkanaście dni właściwie – odpowiedział wstając. Otarł czoło z potu i
westchnął. -Miałem. Gorąca, jak się dowiedziałem Amerykanka, która mnie
zbałamuciła, oszukała i wykorzystała. Niewarta wspomnienia.
Tak właśnie
zakończył się związek Caluma z Trish. Piękna dziewczyna, która miała być
szczerą i mądrą, okazała się być fałszywą i zakłamaną osobą. Spotykała się z
Calumem, wykorzystała go do różnych celów, a kiedy dowiedziała się o jego
problemach finansowych zostawiła go. Po jednym dniu znalazła sobie innego
ukochanego. Calum nie ubolewał nad tym aż tak bardzo. Blondynka przyjechała
tutaj tylko na trzy tygodnie i chciała się zabawić. Problem tkwił w tym, że
brunet myślał, raczej miał nadzieję, że znalazł osobę, dzięki której nie byłby
sam gdyby zabrakło jego dziadka. Oczywiście musiał się mylić.
-Nie
przejmuj się. Pieprzone Amerykanki. Jedyne na czym im zależy to seks –
westchnął zdenerwowany Leighton. Osobiście był zły, że ktoś potraktował tak
jego kumpla.
-Nie
ma sprawy, po prostu chciała się zabawić. Przynajmniej dostarczyłem jej trochę
rozrywki.
-Krzyczała?
– zapytał Leighton ze śmiechem.
-Jeszcze
jak- zaśmiał się Calum. Niestosowne komentarze na temat blondynki przerwało
trzaśnięcie drzwiami. Obydwoje obrócili się w tamtą stronę, jednak ich reakcje
były różne. Leightonowi opadła szczęka, a Calum zaklął pod nosem.
-Moglibyśmy
porozmawiać? – dziewczyna odezwała się cichym, niepewnym głosem. Leighton
poklepał Caluma po ramieniu i poszedł na zaplecze, a Calum obdarzył Rosalię
znudzonym spojrzeniem.
-Zastanawiam
się, czy masz za mało zajęć, że cały czas tutaj przychodzisz. Serio.
-Chciałam
cię jedynie przeprosić – zaczęła, a Calum podniósł na nią swoje zdziwione
spojrzenie. Zacisnął usta w cienką linie i czekał, aż dziewczyna będzie
kontynuowała swoją wypowiedź.
-Za
co? – ponaglił ją.
-Za
to, że cię nachodziłam; za to, że cię tak osądziłam i myślałam, że mnie wydasz
i za to, że powiedziałam ostatnio to, co powiedziałam.
Dłonie
Rosali drżały, nerwowym gestem poprawiała swoją opadającą na czoło grzywkę, a
wzrok wodził po całym pomieszczeniu, tylko nie chciał spocząć na brunecie.
-Okej.
Niech będzie – odpowiedział i chciał powrócić do pracy, jednak dziewczyna
odezwała się ponownie.
-Naprawdę
jest mi przykro – kontynuowała, a Calum pokiwał głową.
-Okej,
zrozumiałem za pierwszym razem.
-Tak,
właśnie… Czyli to jest ten moment, w którym wychodzę – powiedziała jakby do
siebie. Calum począł obserwować jej nerwowe ruchy i zastanawiał się, co takiego
brunetka jeszcze od niego chciała.
-Tak,
to jest ten moment – starał się ją pospieszyć. Dziewczyna dumnie podniosła
swoją głowę po czym spojrzała w oczy bruneta. Utrzymywała z chłopakiem kontakt
wzrokowy przez kilka sekund, chwilę później odchrząkując znacząco i wyszła z
warsztatu. Calum odetchnął z ulgą i oparł się o filar za nim. Zastanawiał się,
jak długo dziewczyna będzie przychodziła do niego i zaprzątała mu głowę.
*
Calum leżał na starej kanapie w
salonie i oglądał nudny mecz piłki nożnej. Na brzuchu położył miskę z chipsami,
a jego dłoń co rusz sięgała po przysmak. Dochodziła północ, dziadek chłopaka
spał, a on sam nie mógł zasnąć. Bezsenność ostatnimi czasy nie dawała mu
spokoju, więc chciał zabić w jakiś sposób nudę. Po kolejnych kilkunastu
minutach wyłączył telewizor i skierował się do swojego pokoju. Zapalił w nim
światło i przetarł dłonią zmęczone, lekko opuchnięte oczy. Podszedł do niewielkiej
szafy i uklęknął przed nią, po czym wyciągnął z samego dna pudełko ze
zdjęciami. Oparł się plecami o kanapę i rozprostował swoje nogi, na których
ułożył niewielki kartonik. Kolejno wyciągał zdjęcia na każdym zatrzymując spojrzenie
na kilka sekund. Na jego twarzy igrał delikatny uśmiech, co jakiś czas oczy
zachodziły łzami. Oglądanie rodzinnych zdjęć to było coś, co uwielbiał robić,
jednak zarazem sprawiało mu to okropny ból. Przeglądał kolorowe fotografie aż w
końcu trafił na zdjęcie, które szukał. Uśmiechnął się widząc swoich rodziców
przytulonych do siebie na tle oceanu. Pamiętał jak osobiście zrobił im to
zdjęcie. Pozostało ono jego ulubionym i zapewne nigdy to się nie zmieni.
Zastanawiał się tylko, czy kiedykolwiek on przeżyję tak prawdziwą miłość, jak
jego rodzice.
*
Rosalia
siedziała przy ogromnym, okrągłym stole między swoją mamą i Oliverem. Była
spięta i zdenerwowana ponieważ nie cierpiała uczestniczyć w kolacjach ze
wszystkim przedsiębiorcami i ich rodzinami. Zawsze wywoływały one niesmak, jako
że brunetka musiała na wszystko przytakiwać i bez przerwy uśmiechać się.
Obowiązywały ją pewne zasady, których nieustannie musiała przestrzegać. Nie
mogła odzywać się nieproszona czy sprzeciwiać się rodzicom.
Rozmowy
toczyły się bez przerwy na tematy, które nie interesowały żadnej z dziewczyn
zajmujących miejsce przy stole. Rosalia z nudów zaczęła wodzić wzrokiem po
twarzach owych dziewczyn. Mogła stwierdzić, że były naprawdę piękne. Ich
uśmiechy były zniewalające; opalone ciała, które nie były tak skryte pod
ubraniami jak Rosali, od razu rzucały się w oczy. Dziewczyna zastanawiała się,
jak one spędzają swój wolny czas. Według niej wyglądały na naprawdę szczęśliwe.
-Więc
Rosalio, słyszeliśmy, że potrafisz grać perfekcyjnie na skrzypcach – odezwał
się jeden z mężczyzn siedzących przy stole. Dziewczyna uśmiechnęła się
nieśmiało.
-Perfekcyjnie
to trochę za dużo powiedziane – powiedziała speszona.
-Oh
córeczko, nie bądź taka skromna – zaśmiała się mama Rosali. Ta tylko spuściła
wzrok, jednak od razu ożywiła się, kiedy usłyszała kolejne słowa matki. –Może
nam coś zagrasz?
-Nie,
naprawdę nie mam ochoty – odpowiedziała cicho i niespokojnie obruszyła się na
swoim miejscu.
-Zagraj
coś… - ponagliła ją.
-Naprawdę
nie czuje się na siłach.
-To
nie była prośba – zaśmiała się jej matka i zgromiła swoją córkę wzrokiem.
Rosalia z trzęsącymi się dłońmi wstała z miejsca i sięgnęła po instrument,
który został przyniesiony przez jednego z pracowników. Odchrząknęła znacząco i
ułożyła na ramieniu skrzypce, po czym zaczęła przygrywać melodie. Starała się
zrobić to jak najlepiej potrafiła, włożyła w to całe serce chcąc zaimponować
gościom, bo właśnie o to chodziło jej rodzicom. Kiedy skończyła grać wszyscy
zaczęli bić brawa, a ona tylko uśmiechnęła się delikatnie i z powrotem zajęła
miejsce. Sięgnęła po szklankę z wodą i upiła łyk, chcąc uspokoić swoje
rozszalałe nerwy i emocje.
-Dobrze,
w takim razie podajmy szampana – krzyknął Oliver klaszcząc ochoczo w dłonie, co
spotkało się z entuzjazmem przy stole. Rosalia spuściła wzrok, jednak po chwili
nieznana siła wewnętrzna kazała jej unieść spojrzenie. Otworzyła szerzej usta,
kiedy zobaczyła znajomego jej chłopaka. Była zła na siebie, bo mogła się
domyślić, że to on będzie dzisiaj kelnerem. Zawiesiła na nim swoje spojrzenie
lustrując go wzrokiem. Idealnie ułożone czarne włosy przeplatane blond
pasemkami, opalone ciało odziane w białą koszulę i kamizelkę oraz zawiązany pod
szyją krawat sprawiał, że wyglądał on perfekcyjnie. Z uwagą rozlewał szampana
oraz wino do kieliszków, na chwilę zawieszając wzrok na jednej z dziewczyn.
Rosalia wiedziała, że uwiódł ją swoim czarującym uśmiechem. Brunetka poczuła
dziwne, nieznane jej uczucie w żołądku, kiedy chłopak nie obdarzał jej nawet
najmniejszym spojrzeniem. Ona za to nie mogła spuścić z niego wzroku, kiedy ze
skupieniem wlewał do kieliszków trunek przygryzając swoją dolną wargę. Oliver
widząc sytuacje rozgrywającą się przy stole odchrząknął znacząco. Calum
spojrzał na niego, a ledwo zauważalny cyniczny uśmiech zagościł na jego twarzy.
Po chwili brunet oddalił się od stołu, ostatni raz puszczając oczko pięknej
blondynce Caitlin. Rosalia nie wiedząc czemu posmutniała niesamowicie, a w
sercu poczuła ukłucie.
Dziewczyna
zadała sobie tylko jedno pytanie. Czy była ona gorsza od innych dziewczyn, że
przystojny brunet nie zwrócił na nią w ogóle uwagi?
*
Słońce wpadało całą swoją mocą do
sypialni Rosali. Wiatr poruszał odsuniętymi z okna firankami, można było
usłyszeć dźwięk włączonych kosiarek i odgłos wody chlupiącej w fontannie.
Rosalia siedziała na swoim łóżku w siadzie skrzyżnym ubrana jeszcze w piżamę.
Co rusz nerwowo przeczesywała palcami swoje włosy i gorączkowo zastanawiała się
nad swoim życiem. Wiedziała, że chce coś w nim zmienić. Nie była szczęśliwa.
Była wręcz załamana; czuła się jak w klatce pod ostrzałem wszystkich ludzi. Nie
mogła wyjść nigdzie sama, nie mogła wyrazić swojej opinii ani swojego zdania.
Nie miała możliwości zrobienia czegoś, co sprawi jej radość. Musiała wykonywać
polecenia i prośby swoich rodziców. Dziewczyna nie chciała tak żyć. Chciała
zasmakować choć trochę życia, dać ponieść się chwili i zaszaleć. Miała
dziewiętnaście lat, a tak naprawdę nie wiedziała, jak wygląda życie za bramami
jej królewskiego dworu.
-Normanie,
chce zmienić swoje życie –powiedziała na wstępie, kiedy lokaj przekroczył próg
jej sypialni. Słysząc jej słowa zdziwiony otworzył szerzej oczy i zamknął za
sobą drzwi.
-Co
panienka ma na myśli przez „zmienić swoje życie”?
-Chce,
żeby wyglądało inaczej – powiedziała wstając z miejsca. –Chce, żeby było w nim
więcej rozrywki.
-Ależ
panienka ma w swoim życiu mnóstwo rozrywek.
-Nie.
Nie mam, nie cierpię mojego życia – powiedziała łapiąc się za głowę. – Jest
nudne, czuje się jak więzień i w dodatku moja samoocena jest okropnie niska, bo
wszyscy musza za mnie wszystko robić, wyglądam jak zakonnica i nawet żaden
chłopak nie zwraca na mnie uwagi.
-Przecież
panienka ma chłopaka – stwierdził podejrzliwie Norman, na co Rosalia obruszyła
się niespokojnie.
-Tak,
mam. Racja – zaśmiała się nerwowo. –Ale to nie zmienia faktu, że chce coś
zmienić.
-Ma
panienka jakiś pomysł? – zapytał poprawiając swój smoking. Dziewczyna
przygryzła w zamyśleniu wargę.
-Niestety
na razie nie mam. Nie mam nawet żadnych znajomych z którymi mogłabym się
spotkać…
-Może
w ciągu kilku następnych dni, uda nam się znaleźć jakieś rozwiązanie
–stwierdził Norman, a Rosalia już straciła jakiekolwiek nadzieję na lepsze
życie. Do czasu, kiedy przypomniała sobie o jednej osobie.
*
Calum z wielkim wyczekiwaniem
wpatrywał się w zegarek wiszący nad drzwiami. On i Leighton mieli dziś
luźniejszy dzień, jako że ruch był mały. Brunet siedział na krześle i podpierał
głowę na jednej ręce, a Leighton rozwiązywał krzyżówki.
-Stary,
jedno z państw należących do Wielkiej Brytanii na ,,I” – zaczął Leighton
drapiąc się po głowie, a Calum parsknął śmiechem.
-Poważnie?
Rzuciłem szkołę, ale tak głupi nie jestem. Irlandia.
-Kurde,
a chciałem wpisać Indonezja.
-Chyba
musisz się trochę przewietrzyć – zaśmiał się brunet. – Może zamkniemy dzisiaj
wcześniej? Pogoda jest taka słoneczna, że jedyne o czym marzę to surfing.
-Genialny
pomysł stary. To idź skocz pod prysznic, a ja się jeszcze pogłowię nad tymi
pytaniami. Serio są trudne.
-Jasne
– parsknął śmiechem Calum.
Po 15 minutach Calum był już gotowy
do wyjścia. Razem z Leightonem umówili się, że brunet zamknie warsztat
następnym razem. Chłopak otworzył ciężkie drzwi, a w jego odkryte ramiona od
razu uderzył podmuch gorąca. Uśmiechnął
się do siebie i ruszył chodnikiem w stronę swojego domu, jako że przyszedł
dzisiaj na pieszo. Po chwili jednak zatrzymał spojrzenie na jednym z pojazdów,
który zajmował pół drogi.
-O
nie… - jęknął pod nosem i spuścił głowę, chcąc jak najszybciej ominąć limuzynę.
Nie udało mu się to jednak, ponieważ dziewczyna pospiesznie wyszła z pojazdu i
pociągnęła go za ramie. Calum ze znudzeniem odwrócił się w jej stronę i
obdarzył ją spojrzeniem.
-Los
chyba sobie ze mną igra – powiedział na wstępie, na co Rosalia założyła kosmyk
włosów za ucho.
-Chciałam
porozmawiać – zaczęła niepewnie.
-Albo
popatrzeć – zaśmiał się, a ona zarumieniona uśmiechnęła się delikatnie.
-Chodzi
mi o rozmowę.
-Więc
się streszczaj, bo naprawdę jestem po ośmiu godzinach obciachowej pracy więc…
-Możemy
się przejść? – zapytała drżącym głosem, na co chłopak zmarszczył brwi.
-To
taka ważna sprawa? – zapytał, a dziewczyna skinęła głową. Calum westchnął
ciężko i przeczesał palcami swoje wilgotne włosy. –Dobra. Park ci odpowiada?
-Jak
najbardziej – uśmiechnęła się delikatnie i poprawiła swój mało gustowny
kapelusz. Chłopak zlustrował ją wzrokiem i zaśmiał się cicho. Rosalia poszła do
samochodu powiadomić Normana, gdzie idzie i po dłuższym zastanowieniu zostawiła
w limuzynie kapelusz. Kilkanaście sekund później stanęła obok Caluma, a on zmienił
kierunek drogi i ruszył w stronę parku.
-Twój lokaj musi za tobą wszędzie
chodzić? – zapytał chłopak po chwili, kiedy kupił sobie jedzenie w budce z hot
dogami w parku, po czym ponownie ruszyli ścieżkami między drzewami.
-Taka
jest jego praca – odpowiedziała neutralnie dumnie wypinając pierś do przodu.
Chłopak westchnął ciężko.
-To
masz fajne życie – stwierdził z pełną buzią, na co Rosalia spojrzała na niego.
-Musisz
mówić z pełną buzią? – zapytała, a brunet uśmiechnął się.
-Jestem
cholernie głodny. Dopiero skończyłem pracę.
-Musisz
tyle przeklinać?
-Cholernie
to lubię, więc tak – zaśmiał się. Rosalia przewróciła tylko oczami i nie
odezwała się już na temat jego manier.
-Więc
czy dobrze rozumiem, chcesz zmienić coś w swoim życiu? – zapytał.
-To
jest to, co powiedziałam kilka minut temu – oznajmiła nie obdarzając go
spojrzeniem. Cały czas patrzała przed siebie, jakby bojąc się wyśmiania ze
strony Caluma.
-Okej,
więc mam Ci pok- Jak w ogóle masz na imię? – zapytał wycierając wierzchem dłoni
swoje usta.
-Rosalia
– odpowiedziała z gracją, na co chłopak pokręcił głową z uśmiechem.
-A więc
Rose, chcesz-
-Mam
na imię Rosalia – powtórzyła.
-Rosalia,
Rose, co to za różnica?
-Taka,
że na chrzcie dano mi na imię Rosalia, a nie Rose – odpowiedziała stanowczo i
spojrzała na bruneta. –Masz musztardę na brodzie.
-Czepiasz
się – powiedział wycierając serwetką swoją twarz. –Więc Rosalio, chcesz,
żebym pomógł ci się trochę rozerwać i pokazał jak wygląda inne życie?
-Mniej
więcej tak.
-A jak
mam to zrobić? – zapytał przystając na moment. Dziewczyna uczyniła to samo i
odwróciła się w jego stronę.
-Możemy
zacząć od rozmowy.
-A skończymy
na czym? – zapytał z cwanym uśmiechem, na co brunetka zarumieniła się i
spuściła głowę.
-Również
na rozmowie.
Calum
zaśmiał się na to stwierdzenie i pokręcił z niedowierzaniem głową. Zastanawiał
się, co odbiło tej ułożonej dziewczynie.
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńSuper, super i jeszcze raz super rozdzial <3 troche przykro ze Trish okazala sie taka osoba ... ale rozdzial genialny :)
OdpowiedzUsuńŚwietne, szkoda, że Trish nie była inna ale cóż..... A roździał super!!! :)
OdpowiedzUsuń