niedziela, 31 maja 2015

Rozdział 12

            -Minęło już sporo czasu, a ja zapomniałem zapytać, jak było na koncercie? – zapytał Leighton lakierując jeden z pojazdów.
-Fajnie – odparł krótko Calum skupiony na dokładnym dokręceniu części jednego z silników.
-Tylko tyle? Kogo zabrałeś?
-Rose – powiedział Calum i przymknął na moment oczy. Wspomnienia z tej nocy nie dawały mu spokoju od kilku dni. Kiedy przypominał sobie, jakie uczucia towarzyszyły mu widząc uśmiechniętą dziewczynę lub kiedy wszyscy chłopacy obdarzali ją spojrzeniem, nie wiedział co myśleć. Starał się wyrzucić je z głowy, ale zaraz po tym w jego podświadomości pojawiał się inny obraz. Jej wyraz twarzy, kiedy niepewnie poprosiła go, żeby przeniósł ją do samochodu bo nie miała siły iść czy ten, jej śpiącej w jego pojeździe. Nieustannie odtwarzał te momenty w głowie i musiał przyznać, że nie podobało mu się to, co czuł.
-Rose Bloom? Stary, jakby ktoś się dowiedział…
-Przestańcie mi to ciągle powtarzać –warknął brunet. – Ja doskonale wiem, co robię więc wyluzujcie.
-Mam nadzieję, że nic się między wami nie dzieje.
-Oczywiście, że nie  – zaśmiał się z oburzeniem Calum –Tylko jej pomagam, ona nic dla mnie nie znaczy. Rose to nie ta liga, w którą uderzam.
-Cześć Calum – cichy głos przebił się przez grające radio, a Calum zamarł pochylony nad silnikiem samochodu marki Audi. Przełknął głośno ślinę i kilkanaście razy zaklął pod nosem. Leighton poklepał go tylko po ramieniu dając znać, żeby się podniósł. Brunet niechętnie uczynił to i spojrzał na dziewczynę, a jego szczęka opadła do samej ziemi. Leighton również wpatrywał się w Rosalię nie wierząc własnym oczom. Calum co rusz otwierał i zamykał usta lustrując dziewczynę wzrokiem, jednak nie mógł wykrztusić z siebie ani słowa.
-Nie przeszkadzam? – zapytała drżącym głosem. Nie chciała dać poznać po sobie tego, że w pewnym sensie zabolały ją słowa, które wypłynęły z ust Caluma.
Brunet odchrząknął znacząco i podszedł do niej.
-Nie. Kim jesteś? – zapytał, po czym zaśmiał się cicho pod nosem. Nie mógł spuścić wzroku z dziewczyny, która ubrana była w krótkie dżinsowe spodenki i dosyć obcisłą bluzkę na ramiączkach w czarno białe poziome paski. Na nogach miała czarne trampki, a rozpuszczone włosy przytrzymywały okulary przeciwsłoneczne.
-Wydaje mi się, że mnie znasz –uśmiechnęła się speszona i spojrzała na Leightona, który pospiesznie zamknął swoje usta i wrócił do pracy.
-Rose… widzę, że byłaś na zakupach – powiedział z uznaniem Calum przecierając dłonią twarz.
-Wykupiłam chyba całe centrum handlowe – zaśmiała się. –Spodobało mi się to. Problem w tym, że nie mam gdzie trzymać tego wszystkiego.
-Wykorzystałaś biednego Normana – westchnął Calum, nie mogąc choćby na ułamek sekundy spuścić wzroku z dziewczyny stojącej przed nim.
-Nie za bardzo nago? – zapytała niepewnie, unosząc jedną brew do góry. Calum ponownie odkaszlnął znacząco, co spotkało się ze śmiechem Leightona za jego plecami.
-Wyglądasz cudownie – wykrztusił z siebie, po czym speszony spuścił wzrok. Rose otworzyła szerzej oczy, a na jej policzki wpłynęły rumieńce.
-Nie widzieliśmy się kilka dni, więc pomyślałam, że cię odwiedzę – powiedziała chcąc zmienić temat. Calum uśmiechnął się uwodzicielsko w jej stronę, a jego pewność siebie wróciła.
-Kończę pracę za 10 minut. Możemy pójść na plaże jeżeli chcesz – odparł i poruszał zabawnie brwiami. –Przyda ci się opalenizna.
Rosalia skinęła tylko głową i ostatni raz uśmiechnęła się, po czym opuściła warsztat. Calum przez kilka sekund wpatrywał się w miejsce w którym stała, dopóki nie poczuł dłoni Leightona na ramieniu.
-Oh Hood, w coś ty się wpakował – zaśmiał się cicho, na co brunet zgromił go wzrokiem. –Teraz to jest twoja liga? Idiota.
-Zamknij się.
*
            Piasek był gorący, słońce nie było osłonięte przez żadne chmury; żar wręcz sypał się z nieba. Rose leżała na kocu i łapczywie pragnęła promieni słońca, chcąc choć trochę zaopatrzyć swoją skórę w opaleniznę. Jej nogi i ramiona były odkryte, a oczy przysłaniały okulary przeciwsłoneczne. Nie mogła powiedzieć, że w pełni czuła się dobrze, jednak powoli przyzwyczajała się do swojego ubioru.
Calum za to zajmował miejsce obok niej. Siedział opierając łokcie na kolanach i wpatrywał się w wzburzone fale, co jakiś czas przesypując złocisty piasek pomiędzy palcami. Nie odzywał się ani słowem, ponieważ jego myśli były skutecznie okupowane przez brunetkę leżącą obok niego. W myślach wypowiadał tylko jedno: ,,udało się.” Calum ma w planie jeszcze wiele niespodzianek przygotowanych dla Rose, jednak w pewnym sensie osiągnął już sukces. Dziewczyna sama dojrzała do tego, żeby zakupić nowe ubrania i odważyła się w nich wyjść z domu. Chłopak był dumny z tego, że powoli zaczyna ona akceptować siebie. Trwało to naprawdę długo, jednak w końcu zaczęło coś się dziać.
Calum odwrócił twarz w stronę dziewczyny i zobaczył delikatny uśmiech na jej twarzy. Zlustrował jej ciało wzrokiem po czym przełknął głośno ślinę. Odwrócił się w jej stronę i sięgnął po skrawek jej bluzki, po czym podciągnął go do góry odsłaniając jej brzuch. Dziewczyna od razu podniosła się do pozycji siedzącej.
-Co ty robisz? – warknęła ściągając swoje okulary przeciwsłoneczne.
-Taki ładny brzuszek również powinnaś opalić –stwierdził z zalotnym uśmiechem, na co ona prychnęła pod nosem. Calum otworzył tylko szerzej oczy ze zdziwienia.
-W takim razie powinieneś ściągnąć swoją bluzkę – powiedziała pewna tego, co mówi. W głębi duszy modliła się, żeby tego nie robił. Rosalia odczuwała dziwną fascynację względem Caluma i chciała się z tego jak najprędzej wyleczyć, a gdyby chłopak rozebrał się mogłoby być tylko gorzej.
-Jeżeli chcesz, to mogę ściągnąć nawet spodnie – parsknął śmiechem, jednak posłusznie przeciągnął swoją koszulkę przez głowę. Rosalia otworzyła tylko szerzej oczy i nieświadomie zawiesiła spojrzenie na jego torsie. –Twój chłopak się przed tobą nie rozbiera? –zapytał udając, że go to nie interesuje.
-Rozbiera i przynajmniej ma się czym pochwalić –stwierdziła dziewczyna ponownie kładąc się na kocu. Calum tylko przewrócił oczami i prychnął pod nosem.
-Coś się zrobiłaś pyskata ostatnio –odparł patrząc na nią.
-Uczę się od najlepszych  –powiedziała poprawiając swoje okulary przeciwsłoneczne. Modliła się tylko, żeby Calum nie zaczął się z niej śmiać i nie wyczuł drżenia jej głosu.
-Powinnaś zdjąć swoją koszulkę.
-Nie, nie powinnam.
-Ja ściągnąłem.
-Umowa była nieco inna – odpowiedziała i ponownie podniosła się.
-Wiedziałem, że mocna jesteś tylko w buzi, a jeżeli chodzi o czyny to nic się nie zmieniło –stwierdził, a Rose zacisnęła tylko mocniej usta.
-Jesteś dupkiem –wyrwało jej się, na co otworzyła szerzej oczy zdziwiona słowami, które wyszły z jej ust.
-Czyżby? –zapytał mrużąc oczy.
-Tak. Mam już tego dosyć Calum – powiedziała i podniosła się ze swojego miejsca. –Cały czas mnie krytykujesz.
-Chce, żebyś była silniejsza –stwierdził ze złością i stanął obok niej.
-Jestem dziewczyną i nie musze być silna. Jeżeli chce to mogę się nawet teraz rozpłakać – odparła i odwróciła się w stronę wyjścia z plaży. Calum zaklął pod nosem i podbiegł do niej. Złapał ją za łokieć i odwrócił w swoją stronę. 
-Zostań –powiedział cicho spoglądając w jej oczy. Rosalia tylko spuściła głowę i uśmiechnęła się ironicznie. Wyrwała rękę z jego uścisku i zajęła miejsce z powrotem na kocu. Z dumą uniosła głowę i przyglądała się oceanowi. Calum westchnął cicho i usiadł obok niej.
-Jak podobało ci się na koncercie? –zapytał upijając łyka z butelki z wodą. Rosalia odwróciła się w jego stronę i usiadła w siadzie skrzyżnym. Poprawiła swoje włosy i uśmiechnęła się w jego stronę.
-Bardzo mi się podobało –stwierdziła, na co Calum również się uśmiechnął. –Ta muzyka… nie była najgorsza, wiesz? Przez ostatnie kilka dni nuciłam ją sobie. Oczywiście kiedy nikogo nie było w pobliżu. Moi rodzice nie byliby zadowoleni.
-Mam pewien pomysł – powiedział szukając czegoś w swoim plecaku. Po chwili wyciągnął z niego swój odtwarzacz mp4. –Weź to.
Rose popatrzała na niego z niezrozumieniem, na co Calum przewrócił oczami.
-Weź ten odtwarzacz. Są tam piosenki, które słyszałaś na koncercie i jeszcze parę innych –westchnął. Rosalia tylko uśmiechnęła się nieśmiało i pokręciła głową. –Boże, po prostu to weź. Będziesz mogła sobie słuchać, kiedy będziesz miała ochotę.
-Dziękuję –powiedziała niezręcznie. Uśmiechnęła się i sięgnęła po przedmiot trzymany w dłoniach Caluma. Opuszkami palców dotknęła jego dłoni zatrzymując je na sekundę. Przymknęła delikatnie oczy i nabrała do ust powietrza. Calum swoją wolną dłonią złapał jej dłoń i odwrócił ją w taki sposób, żeby swobodnie mógł  ułożyć na niej odtwarzacz. Rose otworzyła oczy i popatrzała na jego twarz, na której gościł delikatny uśmiech. Szybko cofnęła dłoń i schowała mp4 do swojej torebki.
            Kiedy Rose wieczorem położyła się w swoim łóżku myślała tylko i wyłącznie o dniu, który właśnie się kończył. Na twarzy miała delikatny uśmiech, a jej myśli krążyły wokół Caluma. Jego słowa na temat jej wyglądu naprawdę podbudowały jej samoocenę, a fakt że dał jej swój odtwarzacz sprawiał, że była jeszcze szczęśliwsza. W podświadomości jednak wciąż przewijały się słowa, które usłyszała wcześniej.

,,Ona nic dla mnie nie znaczy.” 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej wszystkim :D Przepraszam za tak długą przerwę, ale miałam strasznie dużo nauki. Mam nadzieję, że Wam się podoba ;) Proszę o komentarze, które naprawdę motywują. 
Do napisania xx

wtorek, 19 maja 2015

Rozdział 11

-Zdobywamy takie doświadczenie w byciu kelnerami, że powinniśmy zatrudnić się w jakiejś restauracji – zaśmiał się Leighton układając przystawki na okrągłej czarnej tacy. Calum tylko skinął głową i uczynił to samo, nie będąc chętnym do prowadzenia jakiejkolwiek konwersacji. Leighton był naprawdę zdziwiony i zaskoczony, ponieważ Calum nigdy nie zachowywał się tak cicho i nie raczył nawet niczego skomentować.
            Calum trzymając tace w dłoni ruszył w tłum ludzi i ze sztucznym uśmiechem proponował gościom różne smakołyki, których on nigdy by nie tknął. Cały czas jednak myślami wracał do koncertu w filharmonii. Minęło sporo czasu od tego wydarzenia, jednak nie mógł wyrzucić go z głowy. Przed oczami cały czas miał obraz smutnego spojrzenia dziewczyny, kiedy kilkakrotnie uraził ją swoimi głupimi komentarzami. Nie mógł się powtrzymać, a tak naprawdę zranił Rose i nie czuł się z tym dobrze. Nie widział się z nią kilka dni i uczucie zmartwienia niestety w nim zaiskrzyło. Zobowiązał się do tego, że pokaże jej lepsze życie; dodatkowo chciał sprawić żeby była bardziej pewna swojego ciała i wyglądu, kiedy teraz prawdopodobne było, że wprawił ją w większe kompleksy.
Westchnął zezłoszczony i postawił wszystko na jedną kartę. Z opróżnioną tacą podszedł do Normana, który stał na końcu wielkiej sali i przełknął głośno ślinę.
-Szukam Rose – powiedział cicho,  na co Norman zmarszczył brwi. Dopiero później skinął głową w geście zrozumienia, o kogo mu chodziło.
-Panienka Rosalia nie czuje się najlepiej i przebywa w swojej sypialni – odpowiedział równie cicho. Calum przygryzł swoją dolną wargę zastanawiając się dłuższą chwilę.
-To jest na piętrze? – zapytał. Norman otworzył szerzej oczy.
-Chłopcze, jeżeli ktokol-
-Czy to jest na piętrze? – powtórzył zirytowany chłopak. Lokaj rozejrzał się wokół po czym skinął głową.
-Dzięki Norman – odpowiedział krótko i szybko przepchnął się przez tłum ludzi. Po drodze zaczepił Leightona i powiedział mu, żeby na chwilę chłopak go zastąpił, po czym z szaleńczo bijącym sercem wbiegł po schodach na piętro. Przez cały czas modlił się, żeby nikt go nie zauważył.
-Ale które to drzwi… - jęknął pod nosem widząc ilość pomieszczeń na piętrze. Ponownie przygryzł swoją wargę i przeczesał palcami włosy. Stwierdził, że los się do niego uśmiecha, kiedy zobaczył jednego z pracowników.
-Przepraszam, które to drzwi do sypialni panienki Rosali? – zapytał gorączkowo, na co pracownik zmarszczył brwi. –Jestem tutaj kelnerem i muszę jej przekazać wiadomość od Normana.
-W takim razie te na końcu korytarza – odpowiedział, a Calum podziękował mu. Podbiegł do drzwi na końcu korytarza i wziął głęboki wdech, po czym nacisnął na klamkę.
W środku była zapalona jedynie mała lampka, która nie dawała zbyt wielkiego oświetlenia tak wielkiego pomieszczenia. Calum zszokowany rozglądał się po wnętrzu, jednak nie w tym celu tutaj przyszedł.
-Rose? – powiedział w przestrzeń zamykając za sobą drzwi. Kiedy nie usłyszał odpowiedzi podszedł do ogromnego łóżka i złapał w dłonie kołdrę. Pociągnął ją w swoją stronę i dopiero wtedy ujrzał dziewczynę.
-Co ty tutaj robisz? – zapytała cicho podnosząc się do pozycji siedzącej. Wyrwała okrycie z rąk Caluma i owinęła się nim szczelnie.
-Chciałem zobaczyć twój pokój – zaśmiał się, jednak chwilę później spoważniał. – Chciałem się dowiedzieć, dlaczego nie ma cię na przyjęciu.
-Jak widzisz, źle się czuję. Byłabym ci wdzięczna, gdybyś mnie zostawił samą –odparła nie obdarzając go spojrzeniem. Nie chciała utrzymywać z nim żadnego kontaktu wzrokowego, więc po prostu spuściła wzrok na swoją kolorową pościel.
-Na pewno wszystko w porządku? – zapytał i usiadł na brzegu łóżka. Ona tylko skinęła głową, na co Calum westchnął. –Jesteś na mnie zła?
-A mam do tego powody?
-Nie.
Przez dłuższą chwilę między Calumem a Rose panowała niezręczna cisza, kiedy chłopak nie wytrzymał i wyciągnął swoją dłoń w stronę twarzy dziewczyny. Złapał w palce jej podbródek i uniósł go lekko do góry.
-Twój chłopak powinien teraz przy tobie być – stwierdził cicho. Rosalia patrzała na niego zszokowana jego gestem. Jej serce biło nieco szybciej, a usta drżały niespokojnie dlatego pospiesznie je zacisnęła.
-Ma dużo pracy, jest na przyjęciu…
-Ja jakoś znalazłem czas, żeby przyjść zobaczyć co z tobą – powiedział Calum. Dopiero później stwierdził, że mógł tego nie mówić. Odchrząknął znacząco i spuścił wzrok. – Między nami jest okej?
Rosalia przez dłuższą chwilę wahała się, jakiej odpowiedzi udzielić chłopakowi. Z jednej strony chciała wykrzyczeć, że oczywiście chce dalej dowiadywać się prawdy o życiu, a z drugiej chciała po prostu wygonić chłopaka z pokoju i już nigdy z niego nie wychodzić.
-Tak. Między nami wszystko jest w porządku.
*
-Normanie mam ogromną prośbę do ciebie – powiedziała dziewczyna wbiegając do pomieszczenia, w którym znajdował się lokaj.
-Co tylko panienka zechce – odparł z uśmiechem.
-Dzisiaj Calum zabiera mnie na koncert i problem w tym, że wrócę w środku nocy. Moi rodzice jak się dowiedzą to mnie zabiją.
-I co ja mam zrobić? – zapytał zszokowany. Wizja wypuszczenia Rosali gdziekolwiek z nieznajomym mu chłopakiem i do tego powrót w środku nocy sprawiał, że jedynie mógłby krzyczeć „nie.”.
-Moi rodzice i tak za bardzo nie interesują się mną, ale w razie czego mógłbyś im powiedzieć, że śpię u koleżanki? Może być Jade, tylko ją tolerują.
Norman wahał się co do tego pomysłu, jednak po chwili zgodził się.
-Dziękuje ci! –krzyknęła po czym przytuliła swojego lokaja i pobiegła do swojej sypialni. Mężczyzna był naprawdę zszokowany zachowaniem dziewczyny, jednak pierwszy raz widział ją tak podekscytowaną na cokolwiek. Dla niego brunetka mogła spotykać się z pracownikiem warsztatu, do czasu kiedy ich znajomość nie zajdzie za daleko. Wtedy będą miały miejsce same problemy.
*
            Rosalia była niesamowicie podekscytowana na dzisiejszy koncert, na który wybiera się z Calumem. Niespokojnie chodziła po swoim pokoju zastanawiając się, co powinna założyć i jak się uczesać. Chłopak powinien być w jej rezydencji lada chwila, a ona nawet nie zaczęła się przygotowywać. Miała szczęście, że jej chłopaka i rodziców chwilowo nie było w rezydencji, więc Calum mógł spokojnie tutaj wejść. Tym bardziej, że Norman osobiście to zaproponował.
-Myśl Rosalio, myśl…- powiedziała pod nosem i otworzyła swoją ogromną szafę. Problem w tym, że nie miała nic co byłoby odpowiednie na dzisiejszą noc. Przymknęła oczy i zatrzasnęła drzwi. Złapała się za głowę i podeszła do parapetu. Oparła na nim swoje dłonie i wpatrywała się w ogród, do czasu kiedy zobaczyła Caluma. Jęknęła cicho, ponieważ już wiedziała, że chłopak nie będzie zadowolony z faktu, że Rose nie jest jeszcze gotowa. Dziewczyna usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach. Była zła na siebie ponieważ czuła, że znowu zawiodła. W dodatku nie chciała, żeby Calum ponownie ją uraził swoją opinią na jej temat.
-Cześć Rose, jesteś gotowa? – usłyszała głos chłopaka, który przekroczył próg jej pokoju. –Nie jesteś.
Brunetka uniosła na niego swoje spojrzenie i otworzyła nieco szerzej usta. Chłopak ubrany był w czarne opinające jego nogi rurki, czarną podkoszulkę na ramiączkach, na którą zarzuconą miał czerwoną koszulę w czarną kratkę z krótkimi rękawami. Rose zafascynowana jego wyglądem posłała mu speszone spojrzenie, zawieszając tylko przez ułamek sekundy wzrok na jego idealnie ułożonych włosach.
-Dlaczego nie jesteś gotowa? – zapytał nieco sfrustrowany.
-Nie mam się w co ubrać – powiedziała cicho. Calum patrzał na nią przez kilka sekund, po czym przyłożył dłoń do swojego czoła w celu uspokojenia się.
-Okej, nie martw się. Zaraz coś wymyślimy – stwierdził i otworzył ogromną szafę. Przewrócił oczami i po chwili zamknął ją. – Tutaj nic raczej nie znajdziemy. Masz gdzieś jeszcze ubrania? Jakiekolwiek?
-Kiedyś moja kuzynka zostawiła tutaj swoje ubrania, ale nie wiem czy będą się nadawały…
-Pokaż, bo nie mamy czasu.
Rosalia niepewnie popatrzała na niego, po czym podeszła do szafy i ponownie ją otworzyła. Z jej dna podniosła niewielką reklamówkę i podała ją chłopakowi. Calum wyciągnął odzież z siatki i popatrzał na nią, po czym na jego twarzy zagościł niewielki uśmiech.
-Jestem ciekaw, jak będziesz w tym wyglądała. Idź się w to przebierz.
Rose nieco zdenerwowana przyjęła od niego ubrania po czym poszła do swojej łazienki.
W tym czasie Calum stał z założonymi rękoma i niespokojnie wystukiwał stopą rytm jednej z piosenek, której słuchał przed przyjazdem tutaj. Rozglądał się po ogromnej sypialni i stwierdził, że jest ona większa niż całe jego mieszkanie. Z niecierpliwością wyczekiwał Rosali, która poszła się przebrać. Miał nadzieję, że owe ubrania będą odpowiednie, ponieważ dziewczyna nie miała nic innego i to była ich ostatnia szansa.
Kiedy Calum usłyszał dźwięk otwieranych drzwi łazienki podniósł swoje spojrzenie i zobaczył speszoną dziewczynę. Westchnął cicho i podszedł do niej.
-W sumie nie wyglądasz źle –zaczął obracając nią wokół jej własnej osi, chcąc zobaczyć w pełni jak się prezentuje. –Jak się czujesz w tych czarnych rurkach?
-Nie wiem. Dziwnie. Są strasznie opięte… -powiedziała cicho.
-Twoje nogi wyglądają w nich serio dobrze –stwierdził, na co Rose podniosła na niego swoje spojrzenie. Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy, jednak starała się go zamaskować. –Tylko ta koszula jest chyba ciut za duża.
Rosalia popatrzała na swoje odbicie w lustrze i przygładziła dłonią jasnoróżową koszulę w białą kratkę. Westchnęła cicho i ponownie spuściła wzrok.
-Twoja kuzynka będzie chciała to z powrotem? – zapytał Calum sięgając po nożyczki, które leżały na stole.
-Nie, ale co masz zamiar zrobić? – zapytała wystraszona, kiedy Calum ukucnął przed nią. Posłał jej uśmiech, po czym złapał za materiał rurek.
-Trochę je ulepszymy –powiedział i przeciął nożyczkami materiał. Dziewczyna pisnęła cicho, kiedy zimne ostrze dotknęło jej skóry. –Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy.
Calum kilka razy powtórzył czynność zaopatrując Rose w modne dziury w spodniach. Idealnie opinały one jej zgrabne nogi, więc Calum naprawdę twierdził, że dziewczyna wygląda dobrze.
-Mamy jeszcze tylko problem z koszulą…-westchnął cicho po czym podniósł się. Stanął blisko dziewczyny, tak że sama Rosalia najchętniej odsunęłaby się od niego. Calum spojrzał w dół i uśmiechnął się do niej. Swoimi dużymi dłońmi złapał u dołu materiał koszuli, po czym rozpiął ostatni guzik. Rose otworzyła tylko szerzej oczy, kiedy chłopak uczynił to samo z dwoma guzikami wyżej.
-Co ty robisz? – zapytała drżącym głosem. Calum nic nie odpowiedział tylko złapał dwa różne końce koszuli i sprawnie zawiązał je w supeł tuż nad pępkiem Rose. Dziewczyna omal nie zakrztusiła się powietrzem, kiedy jego palce spotkały się z jej nagą skórą brzucha.
Calum odsunął się od Rose i położył dłonie na jej ramionach przyglądając jej się uważnie. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, za to sama zainteresowana nie była zbyt zadowolona.
-Jak się czujesz? – zapytał spoglądając na jej twarz.
-Źle?
-Dlaczego?
-Bo mam odkryty brzuch! W moich spodniach są dziury!– powiedziała głośniej. –Nikt nie może mnie tak zobaczyć, co sobie o mnie ludzie pomyślą?
-Spokojnie, idziesz na koncert rockowy, a nie do opery. Wyobraź sobie, że dziewczyny w twoim wieku chodzą tak ubrane. To normalne, nikt nawet nie zwróci na ciebie uwagi.
Rosalia niespokojnie przygryzła swoją wargę i przejrzała się w lustrze. Nie była pewna czy wygląda wystarczająco dobrze z odkrytym brzuchem i w podartych spodniach.
-Tak na marginesie masz zarys mięśni na brzuchu – stwierdził Calum, na co ona obdarzyła go nerwowym spojrzeniem. –Ćwiczyłaś?
-Kiedyś tak. Na pewno mogę tak wyjść? – zapytała odwracając się w stronę chłopaka. Ten zlustrował ją wzrokiem i skinął głową.
-Wyglądasz seksownie, Rose – stwierdził, a serce dziewczyny zabiło kilkanaście razy szybciej.
*
            Głośna muzyka, piski i krzyki wszystkich ludzi sprawiały tylko, że Rosalia bała się, że straci słuch. Nie chciała narzekać, bo nie chciała wyjść na nudną przy Calumie, dlatego posłusznie stała obok niego. Ludzie tańczyli, skakali, a ona modliła się, żeby nikt jej przypadkiem nie zgniótł. Rose spojrzała nieco wystraszona na Caluma i robiła wszystko, żeby nie zatkać uszu dłońmi. Chłopak za to bawił się doskonale, co rusz śpiewając pod nosem teksty aktualnie granych piosenek i uśmiechał się szeroko. Kiedy zobaczył, że Rose go obserwuje posłał jej zdziwione spojrzenie.
-Dobrze się czujesz? – zapytał, a ona tylko pokiwała głową. –Wyglądasz jakbyś miała zemdleć.
-Wszystko w porządku! –krzyknęła tak żeby ją usłyszał. Chłopak pochylił się w jej stronę chcąc by idealnie go usłyszała i odezwał się ponownie.
-Rose, wystarczy że dasz się ponieść emocjom. Krzycz ile chcesz, skacz jak najwyżej i baw się. Wyzbądź się wszystkich emocji, które w sobie kumulujesz. Tych złych i dobrych, a zobaczysz, że jutro poczujesz się jak nowo narodzona.
Rosalia przez kilka minut przetwarzała w głowie słowa chłopaka, po czym stwierdziła że przystosuje się do jego zaleceń. Chwilę później sama zaczęła piszczeć, krzyczeć, skakać i faktycznie czuła się lepiej. Później nawet nie zauważyła, jak na jej twarzy zagościł uśmiech. Czuła się lepiej niż kiedykolwiek, czuła się wolna.
Calum uważnie obserwował dziewczynę i uśmiechnął się, kiedy zobaczył jak zaczęła się bawić. Cieszył się, że spróbowała ona chociaż przystosować się do jego rad i w dodatku była szczęśliwa. Chłopak nigdy nie pomyślałby, że brunetka będzie tak wesoła i pełna energii. Fascynował go jej widok właśnie w takiej odsłonie.
            Koncert trwał, ludzie bawili się, a Calum z radością wsłuchiwał się w każdy dźwięk wydobywający się z gitary elektrycznej. Po chwili jednak przypomniał sobie, że nie przyszedł tutaj sam. Nerwowo rozglądnął się wokół i na szczęście zobaczył Rose. Odetchnął głęboko i skierował wzrok ku niebu. Mało brakowało, a dostałby zawału serca. Rose jednak znajdowała się nieco dalej niż wcześniej, dlatego brunet musiał przepychać się miedzy niezadowolonymi ludźmi, żeby dotrzeć do brunetki. Rose zaprzestała swojego skakania, kiedy Calum wsunął dłoń do tylnej kieszeni jej spodni. Zszokowana uniosła głowę do góry i odgarnęła palcami swoje rozpuszczone włosy.
-Co ty robisz? – zapytała zdenerwowana, na co chłopak uśmiechnął się tylko.
-Omal nie dostałem zawału, kiedy nie było cię obok. Muszę cię pilnować –stwierdził i spojrzał z powrotem na scenę. Rose spuściła wzrok i uśmiechnęła się delikatnie, bo z tego co powiedział Calum wywnioskowała, że chłopak martwił się o nią.
Brunet starał się jak mógł, ale nie potrafił już się skupić na koncercie. Cały czas obserwował uśmiechniętą dziewczynę, która zdawała się w ogóle nie zwracać na niego uwagi. Nie wiedział tak naprawdę dlaczego to robił. Nieznana siła po prostu cały czas kierowała jego wzrok na nią. Calum zdenerwowanym spojrzeniem obdarzył chłopaka, który stał obok dziewczyny i perfidnie lustrował ją wzrokiem. Zmarszczył brwi, kiedy wskazał on swoim kolegom na Rose. Brunet zacisnął mocniej usta i pociągnął dziewczynę gwałtownie przed siebie.
-Co ty robisz? – zapytała wystraszona Rosalia. –Mogłam się wywrócić.
-Przecież cię trzymam – odparł niewinnie i objął ją rękoma w pasie. Dłonie splótł na jej brzuchu i przyciągnął mocniej do siebie, a podbródek położył na jej głowie,  starając się ponownie skupić uwagę na koncercie.
Rose niespokojnie wodziła wzrokiem po tłumie ludzi zastanawiając się, co się tak naprawdę dzieję. Nie mogła skupić się na niczym innym niż na dłoniach Caluma spoczywających na jej odkrytym brzuchu. Niepewnie ułożyła swoje dłonie na jego i spojrzała do góry. Chłopak obdarzył ją krótkim spojrzeniem po czym ponownie spojrzał przed siebie. Objął ją szczelniej, kiedy poczuł jak zadrżała w jego ramionach.

Dziewczyna była przerażona tym, że chłopak trzyma ją tak blisko siebie; jeszcze bardziej tym, że jej się to podobało. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że nie poinformowałam o ostatnim rozdziale, ale wyleciało mi to z głowy :( 
Mam nadzieję, że są tutaj osoby, które czytają to ff.
Proszę o KOMENTARZE!

niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 10

Słońce świeciło dosyć intensywnie, jednak Calum wraz ze swoim dziadkiem schronił się pod rozłożystymi gałęziami drzew w parku. Siedzieli we dwójkę naprzeciw siebie, a na prowizorycznym stoliku z cementu spoczywały szachy. Calum lubił grać ze swoim dziadkiem, chociaż nie był w tę grę tak dobry, jak jego opiekun. Czasem jednak udawało mu się nazwać siebie zwycięzcom. 
-Korzystając z okazji, że poświęciłeś mi trochę uwagi zapytam; Gdzie się podziewasz, kiedy cię nie ma? – zapytał dziadek chłopaka. Calum podniósł na niego swoje spojrzenie i zawstydził się lekko.
-Przepraszam dziadku, że cię zaniedbuje – powiedział cicho.
-Nie, to nie o to chodzi. Ja się naprawdę cieszę, że wychodzisz ze znajomymi – uśmiechnął się do bruneta, który teraz również się nieco ożywił. –Po prostu jestem ciekaw, gdzie tak znikasz.
-Wyświadczam komuś przysługę –powiedział wymijająco.
-Komu?
-Koleżance.
-A jaka to przysługa? – zapytał Ernest marszcząc przy tym brwi. Calum zaśmiał się.
-Po prostu… No dobrze, powiem – odparł i poprawił się na swoim miejscu. –Ta dziewczyna chce być szczęśliwa i chce zmienić swoje życie. To córka właściciela warsztatu –powiedział i czekał na reakcje dziadka, jednak on tylko skinął głową z delikatnym uśmiechem. –Ma naprawdę okropne życie; żyje pod strasznym rygorem, rodzice jej wciąż rozkazują… – warknął, jednak po chwili uspokoił się nieco.
-I w jaki sposób pomagasz jej?
-Szczerze mówiąc to sama rozmowa ją uszczęśliwia –stwierdził Calum zastanawiając się nad tym przez dłuższą chwilę. Ilekroć chłopak przychodził do niej, a w ostatnim czasie naprawdę wiele razy, to zazwyczaj tylko rozmawiali, jednak Rose dużo się uśmiechała. Śmiała się z mało śmiesznych żartów Caluma, zdarzyło jej się wyrazić własną opinię na jakiś temat, a co najważniejsze zwierzała mu się. Calum cieszył się z tego, jednak za każdym razem było mu szkoda dziewczyny.
-Masz coś jeszcze w zanadrzu?
-Tak – odpowiedział chłopak potrząsając prawie niezauważalnie głową.- Niedługo zabieram ją na koncert, może zorganizuje nam parę wypadów tu i ówdzie…
-Zależy ci na niej?
-Nie –odparł szczerze Calum. –To tylko znajoma, więc nie ma co się martwić. A z resztą ja nie mam czasu na związki.
-Dlaczego to robisz? –zapytał przesuwając jednym z pionków.-  Szach Mat.
Calum westchnął cicho i opuścił głowę.
-Znowu przegrałem – jęknął.
-Odpowiedz na moje pytanie  – ponaglił go Ernest.
-Robię to… Robię to b-bo chce… Każdy zasługuje na odrobine szczęścia. Miło jest widzieć, no wiesz… Uśmiech drugiej osoby? Nie wiem, po prostu ona ma dziewiętnaście lat, a nic nie wie o życiu. To ją przytłacza, więc sprawie, że będzie z niego zadowolona.
-W takim razie powodzenia – dziadek Ernest uśmiechnął się do swojego wnuka. Był zadowolony z tego, że w końcu zaczął on spędzać czas z kimś w swoim wieku. Martwił się, że Calum zaniedbuje swoje życie towarzyskie właśnie przez schorowanego dziadka, dlatego wiadomość, którą przed chwilą otrzymał przysporzyła mu wiele radości. Tym bardziej, że chodziło o dziewczynę. Ernest wiedział, że Calum nie lubi angażować się w związki, jednak miał nadzieję, że z ową dziewczyną będzie miało miejsce coś poważniejszego. Bardzo chciałby, żeby jego wnuk miał kolejną ważną osobę w swoim życiu, jako że nie ma on żadnej rodziny poza właśnie nim. Nie wiedział jednak, że Rosalia ma chłopaka, z którym musi być i gdyby dowiedział się on, że dziewczyna choćby widuje się z Calumem zniszczyłby chłopaka w ten czy inny sposób.
*
            Calum ubrany w swój stary garnitur zniecierpliwiony czekał pod rezydencją państwa Bloom. Co rusz rozglądał się na boki mając nadzieję, że nikt nieproszony go nie zauważy. Wtedy miałby naprawdę duży problem, jako że nie jest mile widziany w tym miejscu, kiedy nie pracuję. Na dworze panował zmrok, temperatura nie była zbyt wysoka, a Calum zastanawiał się tylko, dlaczego Rose kazała mu tutaj dzisiaj przyjść. Wiedział, że jest to związane z jej pomysłem na zabranie go dokądś, jednak nie miał pojęcia co miała na myśli.
Kiedy co rusz zerkał na swój zegarek w telefonie i nerwowo poprawiał swoje włosy zobaczył wyjeżdżającą limuzynę z posesji Rosali. Zaklął siarczyście i odwrócił się mając wielką nadzieję, że nikt go nie zauważy. Po chwili jednak usłyszał, jak ktoś wykrzykuje jego imię. Z neutralnym spojrzeniem odwrócił się w stronę pojazdu po czym odetchnął głośno, kiedy zobaczył w oknie Rose.
-Wystraszyłaś mnie jak cholera – powiedział podchodząc do niej. Ona uśmiechnęła się tylko i otworzyła mu drzwi. Chłopak niepewnie zajął miejsce w środku i westchnął cicho. Zapiął pas i rozglądnął się po wnętrzu. Pokiwał z uznaniem głową i obdarzył swoim spojrzeniem dziewczynę, siedzącą naprzeciwko niego.
-Wyglądasz ładnie – powiedziała cicho, kiedy zlustrowała chłopaka wzrokiem. Mogłaby powiedzieć więcej, jednak nie chciała wyrażać swojej opinii na głos.
-Dzięki – odparł Calum poprawiając swój garnitur. –Ostatni raz miałem ten garnitur na pogrzebie.
Rosalia zmarszczyła brwi w niezrozumieniu. Spuściła swoje spojrzenie, jednak po chwili ponownie skierowała wzrok na Caluma, który zawzięcie obserwował widok za szybą.
-Jakim pogrzebie? –zapytała niepewnie. Chłopak obdarzył ją znudzonym wzrokiem po czym ponownie spojrzał za okno.
-Moich rodziców – powiedział cicho. Rose otworzyła szerzej oczy i usta chcąc coś powiedzieć, jednak nie wiedziała co. Była niesamowicie smutna i zdruzgotana, ponieważ nigdy nie znała żadnej osoby, która straciła kogoś bliskiego.
-Calum je-
-Nie chce rozmawiać na ten temat – powiedział ostro, a Rose skinęła tylko głową. Calum spuścił wzrok na swoje dłonie i zaczął bić się z myślami. Dopiero po chwili zrozumiał, że mógł nie reagować aż tak gwałtownie. Nie lubił o tym rozmawiać, dlatego był strasznie drażliwy jeżeli chodzi o temat jego rodziców.
-Nie powiesz mi, że ładnie wyglądam? – zapytała Rose unosząc jedną brew do góry. Calum spojrzał na nią i zlustrował jej ciało wzrokiem.
-A co jeżeli tak nie uważam? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Rosalia z nieukrywanym smutkiem spojrzała w jego oczy i opuściła głowę chcąc opanować się cisnące do oczu łzy. Sprawnym gestem poprawiła swojego długiego warkocza i nie odezwała się już ani słowem.
Calum przewrócił oczami i również zamilkł, ponieważ sam nie wiedział czemu powiedział właśnie te słowa. Według niego Rosalia nie wyglądała atrakcyjnie ani pięknie, jednak nie mógł się zdobyć, żeby powiedzieć o jej wyglądzie choć jedno dobre słowo.
Reszta drogi przebiegała w całkowitej ciszy, zagłuszana jedynie odgłosami pojazdów mijających limuzynę i okazjonalnych klaksonów. Kiedy Norman zatrzymał pojazd przed budynkiem, Rose z gracją go opuściła, a zaraz po niej uczynił to Calum. Stanął obok elegancko ubranej dziewczyny i poprawił swoją marynarkę.
-Gdzie jesteśmy? – zapytał. Rose spojrzała na niego starając się nie okazywać smutku, który kilka minut wcześniej spowodował chłopak.
-W filharmonii –odpowiedziała i ruszyła stromymi, szerokimi schodami do wejścia. Calum jęknął cicho i włożył ręce do kieszeni czarnych spodni. Rozglądnął się wokół, żeby zobaczyć elegancko ubranych mężczyzn i wykwintnie odziane kobiety. Westchnął zrezygnowany i dołączył do dziewczyny po czym spojrzał na nią.
-Wyciągnij ręce z kieszeni – powiedziała cicho, a chłopak obrażony uczynił to. Przekroczyli próg ogromnego budynku, po czym dziewczyna od razu poprowadziła bruneta do odpowiedniej sali, a później do ich miejsc. Calum usiadł na fotelu niemal od razu wyciągając swój telefon. Rose zajęła miejsce obok niego i wyrwała komórkę z jego dłoni. Chłopak zszokowany spojrzał na nią, jednak dziewczyna była bardziej zdziwiona niż on.
-Uczysz się –uśmiechnął się do niej kiwając głową z uznaniem. Rosalia zarumieniła się delikatnie i odwróciła od niego wzrok. Calum zaśmiał się tylko i spojrzał na scenę. Po chwili cały koncert zaczął się. Chłopak był ciekawy, jak wszystko będzie wyglądało, jednak po zaledwie piętnastu minutach wpatrywał się w osoby śpiewające i grające na instrumentach z nieukrywanym znudzeniem. Oparł łokieć na podłokietniku, a na dłoni głowę. Spojrzał na Rose, która była co najmniej zafascynowana całym przedsięwzięciem. Obserwował ją uważnie przez kilkanaście minut po czym na jego twarzy zagościł delikatny uśmiech. Problem w tym, że nie potrafił tego racjonalnie wytłumaczyć .
-Nie zasypiaj – warknęła cicho Rosalia, kiedy po kilkunastu minutach zobaczyła jak Calum siedzi zapadnięty w fotelu, a jego oczy są zamknięte. Szturchnęła go w kolana, na co on od razu otworzył swe oczy. Rozglądnął się wokół i westchnął ciężko ponieważ miał nadzieję, że obudzi się w innym miejscu niż filharmonia.
Kiedy koncert orkiestry się skończył wszyscy ludzie zaczęli na stojąco bić brawa. Calum również wstał z miejsca i przeciągnął się, co Rosalia skwitowała zezłoszczonym spojrzeniem. Chłopak zaśmiał się cicho i skierował się tuż za nią do wyjścia.
-I jak ci się podobało? – zapytała kiedy oboje czekali na limuzynę. Calum miał włożone dłonie do kieszeni i kopał jeden z kamyków leżących na chodniku.
-Następnym razem będę wiedział, gdzie nie chodzić. Dzięki za dostarczenie wiedzy – powiedział uśmiechając się sztucznie w stronę dziewczyny. Chwilowy uśmiech, który zawitał na jej twarzy tuż po wyjściu momentalnie zniknął z jej twarzy, a jej serce rozpadło się na kilka drobnych części.
*
Rose leżała w swoim łóżku szczelnie okryta kołdrą. Przytulała do siebie poduszkę i wpatrywała się w przestrzeń, która była oświetlona dzięki wpadającemu blasku księżyca. Co chwila zaciskała mocniej powieki starając się powstrzymać łzy. Była załamana. Nienawidziła swojego życia i coraz bardziej nie cierpiała siebie. Kiedy przypominała sobie wszystkie słowa, które Calum powiedział w jej stronę dzisiejszego dnia jej serce zapadało się w oceanie smutku. Za wszelką cenę chciała zmienić swoje życie; chciała je pokochać i pokochać siebie. Tym czasem brunet sprawia, że czuje się ona jeszcze gorzej niż wcześniej. Nie czuje się ona atrakcyjna ani ładna. Chłopak jeszcze ani razu nie powiedział nic miłego na temat jej wyglądu, jedynie go krytykował. To sprawiało, że jej samoocena była bliska zera. Chciała wyglądać dla Caluma dobrze i intrygująco jednak wiedziała, że nigdy nie dorówna wszystkim dziewczynom, z którymi chłopak spotyka się w klubach. Doskonale pamięta go z tej feralnej imprezy i pamięta, kiedy spacerował z długowłosą blondynką po brzegu plaży podczas zachodu słońca. To wszystko sprawiało jej okropny ból, jednak najgorsze jest to, że nie wiedziała dlaczego.

Rosalia nie powstrzymywała już płaczu, kiedy nurtujące ją myśli nie dawały jej spokoju. Zastanawiała się jednak, czy właśnie w tym momencie się poddaje. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za to, że rozdział nie pojawił się w środę, ale nie miałam internetu (uroki mieszkania na wsi ;/) W każdym bądź razie, rozdziały będą pojawiały się zawsze w okolicach weekendu, bo niestety nie jestem w stanie się wyrobić. Mam zbyt dużo nauki...
Kolejny rozdział pojawi się 19 maja, bo w przyszły weekend będę w Berlinie : ) 
Bardzo prosze o komentarze, jeżeli to czytacie. Szanujcie moją pracę.
p.s następny rozdział jest jednym z moich ulubionych ;)

sobota, 2 maja 2015

Rozdział 9

Proszę o przeczytanie notki pod rozdziałem. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Okej stary, nie odpuszczę ci teraz – powiedział Leighton uderzając kluczem o wewnętrzną część dłoni. Calum wyprostował się i obdarzył go znudzonym spojrzeniem. –O co chodzi z córką Blooma?
-Czemu mnie o to wciąż pytasz? – zapytał brunet upijając łyk schłodzonej wody ze swojej butelki.
-Bo ona często tu przychodzi i z tobą rozmawia; zawsze na ciebie patrzy, kiedy jesteśmy kelnerami czy kimś tam innym. Co jest?
-Może po prostu wpadłem jej w oko?
-Calum – powiedział podchodząc do chłopaka. Położył mu dłoń na ramieniu i skinął głową. –Ja rozumiem wszystko, ale ona jest poza twoim zasięgiem. Nie dość, że jest miliarderką to w dodatku jest zakonnicą. Ona nie jest w twoim typie.
-Leighton, nie musisz zachowywać się jak mój starszy brat –zaśmiał się Calum. –Między mną a Rosalią, nigdy nic nie będzie. Zaręczam ci. Po prostu wyświadczam jej małą, nic nie znaczącą przysługę. Nie kosztuje mnie to wiele, wręcz mam z tego frajdę, więc… Poradzę sobie.
-Żebyś się nie wpakował w żadne gówno.
-Najwyżej z niego wyjdę. A teraz wracajmy do pracy.
-O czym tutaj gawędzicie zamiast pracować? – usłyszeli głos Olivera. Obydwaj odwrócili się w jego stronę i przełknęli głośno ślinę. Mieli nadzieję, że ich szef nie usłyszał nic z ich rozmowy o jego dziewczynie.
-Nie będziemy ci zawracać głowy takimi sprawami –uśmiechnął się sztucznie Calum. –Ty i tak masz tyle spraw na głowie…
-Masz rację Hood. Chociaż raz powiedziałeś coś mądrego –powiedział dumnie unosząc głowę, a Calum parsknął śmiechem. –Jako że tak doskonale to ująłeś, mam mnóstwo pracy, więc dzisiaj wyjeżdżam na kolejne kilka dni z miasta.
-Chwała panu –mruknął pod nosem brunet, na co Leighton zaśmiał się cicho.
-W każdym bądź razie –Oliver ponownie uniósł patetycznie swój głos. – Mam nadzieję, że poradzicie sobie ze wszystkim. Możliwe, że ktoś z rezydencji będzie potrzebował waszej pomocy w różnych sprawach; wtedy zwrócą się do was. Tymczasem wychodzę.
-Mam ci się ukłonić? – zapytał Cal, na co chłopak w garniturze otrzepał ubiór z niewidzialnego kurzu i wyszedł z miejsca pracy chłopaka.
-Uwielbiam w tobie to, że cały czas mu dogryzasz –zaśmiał się Leighton.
-Niedługo skończą mi się riposty i argumenty.
-Niedługo będziesz miał nowy, najlepszy ze wszystkich.
-Jaki? – zapytał Calum marszcząc brwi. Leighton spojrzał na niego i uśmiechnął się cwano.
-Posuwałem twoją dziewczynę.
-Jesteś chory! – krzyknął Calum, jednak sam nie mógł powstrzymać śmiechu. Uderzył szmatą w ramie swojego kolegę i pokręcił nieporadnie głową.- Faktycznie powinieneś zacząć używać mózgu, o ile go w ogóle masz.
*
            Rosalia siedziała na ławce w ogrodzie i słuchała muzyki dobiegającej z przenośnego radia. Fryderyk Chopin, Ludwik Van Beethoven i Mozart to byli artyści, których uwielbiała słuchać. Z przymrużonymi oczami wpatrywała się w błękitne niebo, rozmyślając nad ostatnimi dniami. Spotkania z Calumem stały się normą; można powiedzieć, że dziewczyna uzależniła się od nich. Chociaż brunet cały czas jej dokuczał i wymagał od niej często rzeczy, których nie była w stanie zrobić to sprawiał, że czuła się ona pewniej. Może nie aż tak pewnie, jednak lepiej niż czuła się kilka tygodni temu. Zastanawiała się tylko, jak będzie musiała mu się odwdzięczyć za to, że spełni jej marzenie i dzięki niemu przeżyje swego rodzaju przygodę. Kupić mu czekoladki?
Porzuciła jednak tę myśl, bo tak naprawdę jeszcze wiele przed nią.
-Cześć Rose – usłyszała głos chłopaka i odwróciła się w jego stronę. Ubrany był w czarne rurki, z którymi chyba się nie rozstawał i białą koszulkę bez rękawów. Według Rosali wyglądał naprawdę dobrze, jednak według jej rodziny wyglądał jak chuligan.
-Dzień dobry Calum. Rose aktualnie nie ma – powiedziała urażona, jednak uśmiechnęła się, kiedy Calum zajął miejsce na ławce obok niej.
-Przepraszam Rosalio. Jak się dziś miewasz? – zapytał.
-O dziwo dobrze. A Ty?
-Również – uśmiechnął się i zlustrował ją wzrokiem. –Nie masz na sobie marynarki, dwa górne guziki są odpięte, a twoja spódniczka jest krótsza niż zwykle – powiedział z uznaniem.
-Z rajstopami nie mogłam nic zrobić. Moja mama była jeszcze w domu, więc…
-Możesz je zdjąć teraz, jeśli jest ci za gorąco – zaśmiał się, jednak ona pokręcił głową. –Okej, nie zmuszam bo będzie jeszcze, że cię molestuje.
-Nikogo aktualnie nie ma w domu.
-Słyszałem, że Oliver wyjechał.
-Tak –odpowiedziała i spuściła głowę. Po chwili usłyszała szelest opakowania i zobaczyła, że Calum otwiera paczkę z chipsami.
-Chcesz trochę? – zapytał i wyciągnął paczkę w jej stronę.
-Nie mogę –powiedziała i zaczęła nerwowo bawić się swoimi palcami.
-To jaki jest dla ciebie Oliver? – zapytał Calum z pełną buzią. Rosalia wzruszyła ramionami.
-Nie wiem. Jest nieczuły – powiedziała cicho, jakby sama bojąc się do tego przyznać. Bała się wypowiedzieć te słowa na głos i bała się, powiedzieć o tym komukolwiek. Nie wiedziała, czy Calum jest odpowiednią osobą do tego, jednak postanowiła, że mu zaufa.
-W jakim sensie? – zapytał skupiony chłopak.
-Tak jakby mnie nie kochał? – zapytała jakby sama siebie. –Nie wiem, nie wiem jak wygląda prawdziwa miłość, więc nie mogę stwierdzić czy nasz związek jest jednym z tych perfekcyjnych.
Calum przetwarzał słowa Rose przez kilkanaście dobrych sekund. Zaprzestał jedzenia chipsów i wpatrywał się w przestrzeń przed sobą. Zastanawiał się, jak tak naprawdę nieszczęśliwa jest dziewczyna siedząca obok niego. Nie dość, że nie zna prawdziwego życia i jest kontrolowana na każdym kroku, to w dodatku jej chłopak ją zaniedbuję i nie sprawia, że czuje się ona kochana i bezpieczna.
Po chwili Calum spojrzał na Rose, która miała spuszczoną głowę. Niedługo zajęło jej zwrócenie swojej całej uwagi Calumowi.
-Nie rycz przez niego – powiedział, kiedy zobaczył łzy na jej policzkach. –On na pewno cię kocha.
-Tak myślisz? –zapytała ocierając łzy. –On mnie nigdy nie przytula i nie rozmawia ze mną…
-Nie ma po prostu czasu – zapewnił ją łagodnie, chociaż w głębi duży cały się gotował.
-Jeżeli ty tak mówisz to, znaczy że to prawda – uśmiechnęła się do bruneta. -Bo ci ufam i nie oszukałbyś mnie? – zapytała, a Calumowi stanęła gula w gardle.
-Oczywiście – uśmiechnął się do niej, lecz w tym uśmiechu nie było ani grama szczerości.
-No dobrze, to mogę kilka chipsów? – zapytała, a chłopak wyciągnął w jej stronę paczkę. –Tak na poprawę humoru.
-Nie ma problemu, mogłem kupić więcej – zaśmiał się. –Tak sobie pomyślałem, że przydałoby się coś zrobić.
-Zrobić co? – zapytała wystraszona.
-Jeszcze tego nie wiem –uśmiechnął się tajemniczo. –Chociaż kilka pomysłów przychodzi mi do głowy. Czego słuchasz?
-Aktualnie Mozarta – powiedziała z uśmiechem, na co Calum przewrócił oczami.
-Słuchałaś kiedyś innej muzyki? –zapytał odwracając się w jej stronę. Zlustrował jej twarz swoim przenikliwym wzrokiem, po czym spojrzał ponownie w niebo.
-Nie, istnieje inna?
Calum odwrócił się w jej stronę i zaśmiał się głośno.
-Zastanawiam się często, czy masz dziewiętnaście lat czy dziewięć – powiedział pocierając dłonią oczy. Rosalia spuściła tylko głowę i oblizała nerwowo swoje usta. –Spokojnie, nie martw się. Mogę coś na to zaradzić.
-Co takiego? –zapytała nagle ożywiona. Gdyby miała być szczera to ekscytował ją każdy pomysł Caluma. Chciała przeżyć jak najwięcej.
-Dostałem od mojego kumpla dwa bilety na koncert jednego z rockowych zespołów. Może powinniśmy się wybrać?
Rosalia uważnie obserwowała wyraz twarzy Caluma, który nie wyrażał nic poza wyczekiwaniem. Ochoczo skinęła głową, co spotkało się ze śmiechem bruneta.
-Dobrze, ale ja też będę mogła cię dokądś zabrać? –zapytała, na co Calum skinął głową.
Dziewczyna była podekscytowana przez kolejne dni na wydarzenia, które miały nadejść. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej wszystkim! Dzisiaj krótko i niezbyt ciekawie, jednak jest to rozdział przejściowy i nie mogłam nic zrobić :( Następny rozdział w środę, bo mam wolne ;) 
Bardzo, bardzo gorąco proszę o komentarze. Jestem ciekawa, ile osób czyta to ff. Proszę również o follow na koncie @TDKAUff na twitterze. Bardzo mi zależy na tym, by więcej osób dowiedziało się o tym ff. Oczywiście daje fback! 
Dziękuję osobom czytającym i mam nadzieję, że przywiążecie się do tego opowiadania :-) 
Do napisania xx